separateurCreated with Sketch.

Tamtego dnia straciłam i córkę, i wiarę [świadectwo]

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Oprócz bólu matczyne serce ogarnął niesłabnący gniew. Hélène przestała się modlić, i kiedy jej rodzina szła na nabożeństwo, nie wchodziła do kościoła.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Przekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Hélène Machelon to dynamiczna i sympatyczna 40-latka, dekoratorka w branży eventowej. Wraz z mężem Gillesem mieszkała już na całym świecie. Po licznych podróżach osiedlili się we Francji. Wcześniej, w Algierii, Meksyku i Wietnamie, adoptowali trójkę dzieci: Paula (17 l.), Capucine (13 l.) i Oliwię (6 l.). Jednak mówiąc o tej rodzinie nie możemy nie wspomnieć Jeanne, ich małej córeczki, która zmarła 18 lat temu, nie przeżywszy nawet roku.

Hélène opowiedziała historię Jeanne, dziecka z ciężkim zespołem niedoboru odporności, we wzruszającej książce Envolée, wydanej w języku francuskim. Aleteia spotkała się z Hélène, która szczerze opowiada o bólu utraty dziecka i wiary, a także o swoim stopniowym powrocie do pełni życia i do Boga.

„Czuliśmy, że jak najbardziej zasługujmy na uzdrowienie”

Hélène i Gilles są nosicielami anomalii genetycznej, która sprawia, że mają 25 procent szans na urodzenie dziecka z niemal zerowym systemem odpornościowym. Ich pierwsza córeczka, Jeanne, urodzona dziewięć miesięcy po ślubie, przez prawie rok walczyła z tą chorobą. Nie zdołały jej uratować żadne zabiegi – chemioterapia, przeszczep szpiku kostnego, sterylne warunki. Także modlitwy rodziców nie wydawały się skuteczne, co było w tamtym czasie szczególnie wstrząsającym doświadczeniem dla Hélène.

Jako osoba wierząca, Hélène pamięta wiele modlitw kierowanych do Boga, aby uratował ich córkę. Przypomina sobie nawet, że leżała krzyżem w kaplicy, błagając Pana o miłosierdzie. Po całym świecie organizowano łańcuszki modlitewne i ona sama była absolutnie pewna, że cud się wydarzy. Przekonywała samą siebie, że w pełni na taki cud zasłużyli. Byłby przecież nagrodą za ich wiarę i niezłomną nadzieję. „Modląc się na różańcu, odmawiając litanie do świętych i oddając się żarliwej adoracji, czuliśmy, że jak najbardziej zasługujmy na uzdrowienie” – pisze w swojej książce.

Jednak cud się nie wydarzył. Jak mówi Hélène: „W tym samym dniu straciłam Jeanne i wiarę”.

Adopcja

Oprócz bólu matczyne serce ogarnął niesłabnący gniew. Przestała się modlić i kiedy jej rodzina szła na nabożeństwo, nie wchodziła do kościoła. Mimo wszystko jednak, choć podczas długiego okresu oschłości odrzuciła wiarę, nie zatraciła jej bezpowrotnie.

Pewnego ranka Hélène obudziła się z poczuciem, że jest jej lżej na duszy. Pozwoliła sobie znów się śmiać, cieszyć się z dobrych wiadomości od bliskich. Osoby z jej otoczenia również mogły znów swobodniej oddychać.

Proces adopcji i pojawienie się dzieci pomogły jej pojednać się z Bogiem. „Mieliśmy szansę adoptować trójkę dzieci. To był cud! Dzięki tej nowej płodności odnaleźliśmy nasze miejsce, naszą misję i przyjęliśmy adopcję jako coś normalnego”.

„Jeanne nie została stworzona do tego życia”

Hélène pogodziła się ze śmiercią Jeanne, gdy przebywała w Meksyku. Jak mówi, „Meksykanie mają zupełnie inny stosunek do śmierci niż my. Na przykład w dniu Wszystkich Świętych, następuje swoista desakralizacja cmentarzy. Ludzie wnoszą kolory, śpiewają, tańczą i modlą się do białego rana”.

Cmentarz był miejscem, do którego odwiedzin zmusiła się, choć jej ból był wciąż silny. „W przenośni zabraliśmy Jeanne z cmentarza, podobnie jak Meksykanie. Oni stawiają w swoich domach małe ołtarzyki z portretami zmarłych. To trochę tak, jakby mieć niebo w pokoju gościnnym”. To pocieszający, pokrzepiający gest.

Jeanne pozostała obecna w rodzinie. Hélène ma wrażenie, że córka cały czas siedzi jej na ramionach. Mówi do niej krótkimi zdaniami i dzieli się swoimi przemyśleniami. Ich dzieci są szczególnie aktywne w robieniu miejsca dla Jeanne i przyjmowaniu do wiadomości, że jest jeszcze jedno dziecko, które jest częścią rodziny. Po okresie cierpienia i gniewu Hélène stopniowo osiągnęła stan akceptacji. Jak teraz konstatuje, „Jeanne nie została stworzona do tego życia”.

W ostatnich akapitach swojej książki Hélène wspaniale opisuje, że miłość nigdy nie przestaje być przekazywana poprzez komunię świętych i wyobraża sobie, jak jej córka mówi: „Kołysałaś mnie. Troszczyłaś się o mnie. Uczyniłaś moje życie pięknym. Jesteś mi wierna. Kochasz mnie miłością bezwarunkową i wieczną. Nie wątp, że jestem z tobą na każdym twoim kroku”.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.