separateurCreated with Sketch.

Siostra Gloria, kobieta porwana przez terrorystów: “Cały czas czułam, że podtrzymuje mnie Bóg”

COLOMBIA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Lucía Chamat - 30.12.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Zadawali jej rany cielesne, ale nie mogli zagłuszyć jej misyjnego powołania. To odważne i wzruszające świadectwo wypływające z głębi duszy s. Glorii Cecilii Narváez Argoty.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Przekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Historię swojego porwania i uwolnienia opowiedziała kolumbijska zakonnica, s. Gloria Cecilia Narváez Argota, a Aleteia była świadkiem tej wstrząsającej opowieści. Siostrę przepełniało wzruszenie, głos się załamywał, a łzy same napływały do oczu. To całkowicie zrozumiałe po czterech latach, ośmiu miesiącach i dwóch dniach przebywania w niewoli i ciągłym lęku o swoje życie, po tym, jak została porwana przez terrorystów na afrykańskiej pustyni.

Bicie, głód, pragnienie, groźby, pęta, drwiny, obelgi, oplucia, kary na słońcu. Przemoc fizyczna i psychiczna. Zadawali jej rany cielesne, ale nie mogli zagłuszyć jej misyjnego powołania. Nie udało im się zniszczyć w niej miłości do Eucharystii i wieczystej adoracji, gdyż taki jest charyzmat zgromadzenia, do którego wstąpiła: Franciszkanek Maryi Niepokalanej.

„Robili wszystko, żeby mnie zabić, wciąż powtarzali, że są żądni trupów, zadawali mi ból, żeby zobaczyć, ile wytrzymam. Ja powtarzałam: «Nie poddam się, ale jeżeli wolą Bożą jest, bym umarła, niech się dzieje Jego wola»”.

Jej skóra odzyskała naturalny koloryt, nadal mówi powoli, w jej ruchach widać spokój i ostrożność. Kiedy opowiadała o nieznanych dotąd szczegółach swojego porwania, siedziała nieco skulona, zapewne dlatego, że przez długi czas porywacze kazali się jej ukrywać, uciekając przed tymi, którzy szukali siostry lub przez wrogimi bandami.

"Kościelny pies"

Muzułmanie, którzy porwali ją w Mali i przetrzymywali przez prawie 5 lat, nazywali ją „kościelnym psem”, najgorszą obelgą, jakiej zwykło się używać pod adresem katolików. "«To twoja religia» – powtarzali mi. W tej kulturze kobieta jest nic nie warta, a jeszcze gorzej, jeśli jest katoliczką. Nie szanowali mnie pod żadnym względem".

Gloria Cecilia w milczeniu znosiła obelgi i przemoc, ponieważ kierowała się mottem założycielki swojego zgromadzenia, bł. Marii Caridad Brader, które brzmi: „Milczcie, milczcie i milczcie, bo broni nas Bóg”. S. Gloria Cecilia przez cały czas nosiła na szyi medalik, a w kieszeni obrazek z wizerunkiem błogosławionej założycielki.

Bez wątpienia wiara dodawała jej sił, by stawiać opór i trwać w milczeniu oraz opanowaniu i pokoju wewnętrznym, pomimo nieprzerwanie wiszącego nad nią niebezpieczeństwa i groźby śmierci: „Ja przez cały czas czułam, że podtrzymuje mnie Bóg i Maryja” – wyznała Aletei.

Przez cały czas praktykowała komunię duchową i pisała modlitwy oraz listy do Boga kawałkami węgla albo, siedząc na wydmach, bezpośrednio na piasku. „W tych listach dziękowałam Bogu za to, że żyję i mówiłam Mu, że na pewno dopuścił na mnie tę próbę, abym stała się bardziej cierpliwa, pokorna i oddana misjom”.

W modlitwie hymnem Magnificat znajdowała schronienie przed burzami piaskowymi i gradem kul, w zasięgu których wielokrotnie się znajdowała. Pokrzepienie przynosiły jej także pieśni sióstr ze zgromadzenia, a także nieustanne odmawianie psalmów.

Aby przeżywać w sercu mszę św., sakramenty i akty pobożności, koncentrowała się na poszukiwaniu obecności Boga w naturze. „Kiedy podziwiałam blask słońca, spadające gwiazdy i zwierzęta, myślałam, tak jak św. Franciszek z Asyżu, że przyroda jest naszą siostrą i że obecny jest w niej Bóg”.

Męka na pustyni

S. Gloria Ceciliaz widocznym wzruszeniem przywołała szczegółowo moment porwania. Doszło do niego, kiedy oglądała ona telewizję z dwoma kolumbijskimi siostrami (Sofíą Cortési Clarą Vegą) oraz pochodzącą z Francji siostrą Adelaide. Z tych wspomnień przebija ogromny ból: „Tamtej nocy usłyszałam szczekanie psów i kilka razy wyjrzałam na zewnątrz, ale niczego nie zauważyłam. Po chwili wtargnęli uzbrojeni mężczyźni, a kiedy zrozumiałam, że zamierzają zabrać jedną z najmłodszych sióstr, zgłosiłam się zamiast niej, ponieważ byłam najstarsza i odpowiedzialna za grupę”.

To wtedy zaczęła się dla niej prawdziwa męka. Przez cztery dni wieziono ją na motocyklu, skutą łańcuchami i z przymocowanym do szyi czymś na kształt bomby. Następnie podróż odbywała się kajakiem, a także na kilku samochodach terenowych. Przez całe dnie musiała ukrywać się przed niebezpieczeństwami i zmagać z groźnymi burzami piaskowymi. Na podstawie mijanych krajobrazów zorientowała się, że wieziono ją w kierunku pustyni i wtedy zaczęła tracić nadzieję, że kiedykolwiek odzyska wolność. Później zdała sobie sprawę, że znalazła się w rękach zwolenników Al-Kaidy.

W grupie porwanych były jeszcze trzy inne kobiety: Sophie Petronin, Francuzka, którą s. Gloria Cecilia opiekowała się aż do momentu, kiedy została uwolniona. Szwajcarka i młoda Kanadyjka, a także niedaleko był włoski kapłan Pier Luigi Maccalli. Przez pierwsze lata dostawali pięć litrów wody dziennie do picia, przyrządzania posiłków i mycia.

Ostatni rok

Najgorsza męczarnia czekała s. Glorię po czterech latach niewoli, kiedy to została sama. Sophie i włoskiego księdza uwolniono, Kanadyjka przeszła na islam, a co do Szwajcarki – nieznane są jej losy, choć niewykluczone, że została zamordowana. S. Gloria w ciągu tego ostatniego roku nie dostawała jedzenia ani wody, dlatego też obmywała się moczem albo chwytała się innych sposobów na przetrwanie.

Podjęła kilka prób ucieczki, ale zawsze zostawała schwytana i cierpiała jeszcze większe katusze. „Raz przywódca grupy przyszedł i chwycił mnie od tyłu, przewracał mnie na ziemię, podnosił i znowu przewracał, tak kilka razy. Pomyślałam sobie wtedy, że może jeszcze nie nadeszła godzina mojego uwolnienia”.

Pomimo okoliczności zawsze z szacunkiem odnosiła się do kultury oraz religii terrorystów i nigdy nie czuła do nich nienawiści. Wręcz przeciwnie, otaczała ich swoją modlitwą. „W Mali 98% ludności to muzułmanie, ja nauczyłam się żyć pośród tych różnic. Poza tym, Allah i Jezus to ten sam Bóg, Stwórca wszechświata, miłosierny i pełen miłości”.

Ku wolności

Jej droga do wolności trwała kilka dni, aż 9 października dotarła do siedziby prezydenta Mali i spotkała się w tym miejscu z tamtejszym kardynałem. Następnie udała się do Watykanu i do domu swojego zgromadzenia w Rzymie, gdzie przebywała przez kilka tygodni, aby później, 16 listopada, pojechać do Kolumbii.

Siostra Gloria Cecilia powoli przystosowywała się do rzeczywistości, którą zastała na wolności. Zapewnia, że przez cały czas w niewoli dopisywało jej zdrowie i to była kolejna łaska od Boga. O koronawirusie miała znikome pojęcie, ponieważ tylko raz jeden z przywódców bandy powiedział, że na świecie panuje poważna choroba, której ofiarą pada wielu ludzi.

Miała podejrzenia co do śmierci swojej mamy, Rosy Argoty de Narváez, która nastąpiła we wrześniu 2020 roku. Otrzymała wtedy list od swojego rodzeństwa i brakowało na nim podpisu mamy, ale potwierdzenie tej informacji przyszło dopiero na wolności.

Nadal będzie misjonarką

„Bóg dokonał we mnie wielkiego cudu i dał mi możliwość dalszej realizacji mojego powołania, ponieważ człowiek nosi je w sobie, tę postawę bezwarunkowego poświęcania się” – zapewnia z pełnym przekonaniem.

Widać u s. Glorii pragnienie powrotu do służby ubogim, jak tym 50 osieroconym dzieciom, od noworodków po dwulatki, które zostały w sierocińcu, jaki jej wspólnota prowadziła w Karangasso na terenie Mali. Ponadto na placówce misyjnej kobiety malijskie miały możliwość uczyć się pisać i czytać oraz przejść kurs szycia, a także otrzymać mikrokredyt. Siostry przechowywały również zboże i prowadziły przychodnię lekarską.

Na razie s. Gloria uda się do Pasto (miejscowości położonej na południowym zachodzie Kolumbii), gdzie znajduje się siedziba prowincji jej zgromadzenia. Pojedzie tam, aby spotkać się ze swoją rodziną i przyjaciółmi, odpocząć i cieszyć się przygotowanymi dla niej atrakcjami. Nie wie, jaki Bóg ma dla niej plan na później.

Jednego jest jednak pewna: można dawać świadectwo swoim życiem, nie czyniąc nic szczególnie wielkiego. Świadczy o tym wiadomość, jaką siostra otrzymała od pewnego kapłana mieszkającego w Afryce: „Siostro, przybliżyłaś nas do wiary. Wiara katolicka w Mali wzrosła”.

Oto siostra Gloria Cecilia: pokorna, oddana, wdzięczna Bogu i wszystkim ludziom, którzy się za nią modlili. Przykład wiary i posłuszeństwa. Teraz, już na wolności, wróciła w rodzinne strony i do swojej wspólnoty, dając świadectwo i służąc najbardziej potrzebującym.

Na fotografii dziennikarka współpracująca z Aleteią w Kolumbii, Lucía Chamat, obok siostry Glorii Cecilii dnia 19 listopada. Zdjęcie podsumowuje pracę i nieprzerwaną relację jej historii na łamach Aletei. Wszystko zaczęło się od porwania w lutym 2017 roku, a zakończyło uwolnieniem siostry 9 października 2021 r. Aleteia przez prawie 5 lat relacjonowała losy siostry Glorii, publikując „w porę i nie w porę” dziesiątki artykułów. W ten sposób starała się nie tylko rzetelnie informować swoich czytelników, lecz także polecać siostrę Glorię ich modlitwom, kiedy wielu prawie już o niej zapominało. S. Gloria Cecilia została uwolniona i przebywa już z bliskimi w Kolumbii. Za pośrednictwem redaktorki Aletei swój braterski uścisk symbolicznie mogli siostrze przekazać wszyscy ci, którzy czują się częścią naszej wspólnoty. W ten właśnie konkretny i osobisty sposób pragnęliśmy jej to przekazać, po tym, jak opowiedziała światu o przebytej męce.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.