Z ks. dr. Arnoldem Zawadzkim, doktorem nauk biblijnych, adiunktem przy Katedrze Egzegezy Pism Historycznych, Prorockich i Sapiencjalnych w Instytucie Nauk Biblijnych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II rozmawia Małgorzata Bilska.
Przodkowie Jezusa
Małgorzata Bilska: Biblia mówi trochę o genealogii Jezusa. Czy poza tymi informacjami są jakieś inne przekazy lub źródła historyczne? Może prowadzono jakieś badania naukowe na ten temat?
Ks. dr Arnold Zawadzki: Genealogia Jezusa jest dość długa więc odpowiedź zależy od tego, kto z tej listy nas interesuje. Postaci takie jak król Dawid, Salomon czy Jozjasz są na tyle ważne w dziejach, że okres ich rządów jest przedmiotem badań archeologicznych (prowadzonych choćby przez prof. Izraela Finkelsteina).
Pozwalają one przybliżyć kulturę materialną tamtego okresu. Źródła literackie pozabiblijne są jednak w tym zakresie bardzo ubogie. Te najstarsze, z X i IX przed Chr., spisane w języku egipskim, aramejskim i moabickim, mówią co najwyżej o „wyżynach” czy o „domu” Dawida. Podobnie jest z innymi królewskimi przodkami Jezusa.
Również w odniesieniu do Abrahama stawia się szereg hipotez co do środowiska, z którego mógł się wywodzić. Ale są one oparte na analizie filologicznej słów hebrajskich i ich porównaniu z innymi językami. Na temat innych przodków Jezusa nie wiemy nic poza tym, co mówi Biblia... Niektórych znamy tylko z imienia. Jedynym źródłem wiedzy o przodkach Jezusa pozostaje więc Pismo Święte – przynajmniej na razie.
Mesjasz obiecany przez Boga miał pochodzić „z rodu Dawida”. Potomkiem króla był między innymi cieśla, Józef z Nazaretu – prawny ojciec Jezusa. Dlaczego pochodzenie było takie ważne?
O tym, że mesjasz ma się wywodzić z rodu Dawida, wiemy ze Starego Testamentu (2 Sm 7,12-13; Jr 23,5; 33,15 i inne). To przekonanie stało się podstawą wiary w Jezusa Chrystusa – w autentyczność Jego misji. Żydzi nigdy nie zaakceptowaliby mesjasza, którego pochodzenie budziłoby wątpliwości.
Wystarczy przypomnieć zarzuty z Ewangelii Jana: co może być dobrego z Nazaretu? Czy mesjasz przyjdzie z Galilei? Skoro więc Józef usynowił Jezusa i przekazał Mu genealogiczną linię Dawida, nie można było podważyć tej szczególnej prerogatywy Jezusa, jaką było mesjaństwo. I autorzy Nowego Testamentu nie ustają w tym zamyśle. Na różne sposoby bronią rodowodu Dawidowego (Mt 1,1-25; Łk 3,23-38; zob. też Mt 9,27; 12,23; 20,30-31; 21,9.15; Mk 10,48; 11,10; Łk 1,27.32; 2,4; Rz 1,3; 2 Tm 2,8; Ap 5,5; 22,16).
O Jezusie bardzo wiele mówiło nie tylko jego pochodzenie, ale także mesjaństwo. Mesjaszem mógł być tylko człowiek, który został wybrany przez Boga, aby działać w Jego imieniu na rzecz narodu izraelskiego. Przyjęcie mesjasza oznaczało przyjęcie woli Boga, którą poprzez niego wyrażał. Powierzenie mu losu narodu – szczególnie w trudnych okresach historii.
Zgodnie z prawem żydowskim przynależność do tego narodu dziedziczy się jednak po matce… Rzadko mówi się w Kościele o przodkach Jezusa ze strony Maryi, z wyjątkiem dziadków: Joachima i Anny. Czy wiemy coś więcej o praprzodkach „biologicznych”?
To prawda, Żydem jest się „po kądzieli”. Jeśli chodzi o przodków Maryi, apokryficzna Protoewangelia Jakuba z IV w. przekazuje nam jedynie imiona jej rodziców i miejsce zamieszkania w Jerozolimie, niedaleko Świątyni Jerozolimskiej. W tym miejscu dzisiaj wznosi się bazylika św. Anny. Wiemy, że Maryja była krewną Elżbiety, żony kapłana Zachariasza (Łk 1,36).
Zestawiając fragmenty Ewangelii Mk 15,40 z Mt 27,56 i J 19,25 otrzymujemy też cenną informację, iż rodzoną siostrą Maryi była Salome, żona Zebedeusza i matka apostołów Jakuba i Jana. To pokrewieństwo wyjaśnia, dlaczego Jezus pod krzyżem „przekazał” swoją matkę Janowi. Byli kuzynami. Z kolei pokrewieństwo z rodziną kapłańską wyjaśniałoby, dlaczego Jan był znany arcykapłanowi (J 18,15-16).
Zwyczajni, normalni ludzie
Obraz Maryi wykreowany przez wieki tradycji jest polukrowany, uładzony i wysubtelniony. Idealizowanie Matki Boga jest zrozumiałe, bo nie mamy o niej zbyt dużo wiedzy, a jest chyba najbardziej kochaną kobietą globu! Praprababki Jezusa „po ojcu” Józefie były jednak kobietami z krwi i kości (niektóre rozrabiały dużo bardziej, niż kobiecie wypadało!) więc te po matce na pewno też... Bóg nie angażował do genealogii Syna ludzi doskonałych lecz zwyczajnych, normalnych. Pełnych – jak my – wad.
Po upadku Napoleona arcybiskup Paryża w obecności Ludwika XVIII i całej arystokratycznej śmietanki tak zaczął swoje pierwsze kazanie: Jezus Chrystus nie tylko był Synem Bożym, ale pochodził również z bardzo dobrej rodziny. Ze strony matki (abp Hyacinthe-Louis de Quélen 1778-1839: „Non seulement Jésus-Christ était fils de Dieu, mais encore d’excellente famille. Du côté de sa mére”).
No właśnie, ze strony matki. Bo ze strony Józefa już nie do końca. Prababki Jezusa, takie jak Tamar (Rdz 38), Rachab (Joz 2), Rut czy Batszeba (2 Sm 11) nie były świątobliwymi kobietami, takimi jak Sara, Rebeka czy Rachel, lecz kobietami o wątpliwej reputacji. Nie układało im się w małżeństwie, a zachowanie niektórych budziło publiczne zgorszenie.
Rachab była prostytutką. Z kolei Tamar była kananejską synową Judy, ale potem w przebraniu prostytutki uwiodła teścia i zaszła z nim w ciążę. Jednym z dzieci z tego nieprawego związku był Fares, pradziad Jezusa.
Mimo to wszystkie te kobiety były narzędziami Ducha Świętego i Jego łaski, bo dzięki nim przetrwało mesjańskie dziedzictwo i cały naród Izraela.
Przez wieki przygotowywały drogę Maryi, Tej, która „znalazła się brzemienną” zanim zamieszkała z Józefem…. Mówiąc Bogu „tak” w scenie zwiastowania, podjęła ogromne ryzyko. W oczach osób postronnych jej stan mógł budzić pewne podejrzenia… Cudzołóstwo karano ukamienowaniem.
A przecież Maryja była naczyniem Ducha Świętego, gdyż w Niej począł się Jezus! Kult maryjny przypomina, że to, kim jest Maryja niepokalanie poczęta, zawdzięcza jedynie Bogu i Jego łasce. Czcząc Maryję, wielbimy Boga za Jego miłość.
Powiedział ksiądz kiedyś, że Bóg wybrał dla Jezusa linię genealogiczną pełną zwyczajnych, czyli grzesznych ludzi, aby podkreślić Jego ubóstwo. Oczywiście to niematerialne… Dlaczego nadal tak trudno nam uznać, że Bóg naprawdę wcielił się w człowieka? W stworzenie z gliny?
Jezus stając się człowiekiem wziął na siebie krzyż nawet własnej genealogii. Wyprowadził z niego Boże dziedzictwo – Kościół, wspólnotę dzieci Bożych. Jednak tajemnica wcielenia Syna Bożego pozostanie tajemnicą wiary. Tylko w wierze, która jest łaską Boga, możemy tę tajemnicę przyjąć i odnaleźć w niej wezwanie do naśladowania Boga, który stał się człowiekiem. Samo intelektualnie uznanie tego faktu to zdecydowanie za mało.
W genealogii Jezusa można dostrzec, co jest istotą świętowania Bożego Narodzenia. Tą istotą jest objawienie w narodzonym Dziecięciu Syna Bożego i mesjańskiego Króla z rodu Dawida. Przez Niego działa Bóg Ojciec, i tak, jak był bliski w przeszłości narodu wybranego, nadal będzie bliski każdemu człowiekowi, przede wszystkim człowiekowi grzesznemu. Dlatego Boże Narodzenie to święto radości i wielkiej chrześcijańskiej nadziei.