Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
„Dlaczego Bóg zachował nas przy życiu, a pozostałych nie?” – to pytanie przez długie lata nękało ostatniego brata z Tibhirine. Zwierzył mi się ze swojej troski kilka minut po naszym spotkaniu, w 2016 roku, w Middelt w Maroku, 20 lat po porwaniu i śmierci jego braci.
Zostałeś, żeby świadczyć
„Dlaczego Bóg nie przyszedł po nas tamtej nocy?” – odnajduję to pełne niepokoju pytanie w bardzo dobrej książce, którą brat Jean-Pierre Schumacher napisał razem z Nicolasem Balletem w 2012 roku (Duch Tibhirine, wydawnictwo Seuil, s. 44).
Brat Jean-Pierre odzyskał spokój dopiero po otrzymaniu listu, który napisała do niego matka przełożona ze Szwajcarii: „Jedni bracia zostali powołani, żeby świadczyć darem ze swojego życia, a inni, żeby świadczyć życiem".
Ta odpowiedź otworzyła przed nim drogę drugiego powołania: „Zostałeś, żeby świadczyć". Od 1996 do 2021 roku – 25 lat! 25 lat przeznaczonych na spotkania z pielgrzymami, na dawanie świadectwa, na pisanie. Bo odpowiadał na liczne listy w związku z filmem Ludzie Boga.
Zostać, żeby świadczyć. Tak samo potoczyły się losy żony kapitana Beltrame'a, a także ojca rodziny, którego uratował Maksymilian Kolbe. Tak samo potoczyły się losy apostołów w 33 roku i to samo dzieje się teraz z uczniami Chrystusa. Oto definicja powołania chrześcijańskiego: ci, którzy zostali, są w służbie Tego, który odszedł.
„Wyjechać to umrzeć. Ja zostaję"
W gruncie rzeczy to jest pytanie zadawane od dawna, albo raczej pytanie nowe, jak Ewangelia: "Dwie będą mleć na żarnach: jedna będzie wzięta, druga zostawiona" (Mt 24,41). Brat Jean-Pierre jest przykładem dla różnego rodzaju ocalałych, tych, którzy cudem uszli z życiem w ostatniej chwili i przeżyli wbrew sobie. Oto Szymon Cyrenejczyk pamięci: wybrany, żeby wspomnienia się nie zatarły.
Film Xaviera Beauvois to wspaniały hołd złożony wierności tych ludzi „zmarłych za Algierię i Boga". Nimi także targały wątpliwości. Kiedy mnisi zastanawiali się nad ewentualnością opuszczenia Algierii wobec rosnących zagrożeń, brat Łukasz (Luc) wykrzyknął: „Wyjechać to umrzeć. Ja zostaję".
Rzeczywiście: zostali. I zginęli. Brat Jean-Pierre nie zginął i żył, żeby świadczyć.
Nie jesteśmy równi wobec męczeństwa. Ale jesteśmy równi, żeby świadczyć. Pogrzeb brata Jeana-Pierre'a odbył się w Midelt w Maroku, a te zdania to istota jego 25 "dodatkowych" lat życia w świecie ludzi, przedstawiona w dniu jego spotkania z Bogiem.
[Tekst z nagrania: spisane słowa brata Jean-Pierra]
Jeden z braci, który przeżył te wydarzenia przyszedł, żeby nam powiedzieć: „bracia nie żyją". W czasie nabożeństwa w kaplicy rzucił się na podłogę i zawołał: nasi bracia zostali zabici. Wieczorem zmywałem naczynia razem z nim, staliśmy przy jednym zlewozmywaku i on powiedział:
„Bracie, nie trzeba się martwić, przeżywamy teraz coś wielkiego, trzeba temu sprostać. Będziemy teraz na pewno mieli nabożeństwo, będziemy się modlić za tych braci, którzy zginęli. I ksiądz nie będzie we fiolecie ani w czerni, bo to są kolory żałoby, ale będzie w czerwieni. Dla mnie nasi bracia już są męczennikami. I tak mamy na nich patrzeć. Oni już osiągnęli szczyt swojej ofiary złożonej Bogu”.