Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Współczesna sztuka sakralna – czy coś takiego w ogóle istnieje? Czy powstają dzisiaj obrazy, które jednocześnie spełniają trzy warunki: mają jednoznacznie religijną tematykę, odpowiadają współczesnej wyobraźni i wrażliwości oraz można je bez zająknięcia uznać za sztukę? Neilson Carlin w swoich pracach podejmuje się tego karkołomnego zadania. Z jakim efektem? Oceńcie sami.
Jak z filmu
Scena stworzenia Adama przywodząca na myśl filmy SF. Sugestywny portret zamordowanego w 2016 r. francuskiego księdza Jacques’a Hamela. Oryginalny, bardzo współczesny święty Piotr z Werony z tasakiem wbitym w głowę. Święta Łucja, która wygląda jak śliczna dziewczyna z sąsiedztwa, ale jest otoczona atrybutami, które bez żadnych wątpliwości potwierdzają jej tożsamość jako rzymskiej męczennicy z III wieku. Piękna Joanna d’Arc – niby w średniowiecznej zbroi rycerskiej, ale jakby wyjęta z kadru filmowego.
Neilson Carlin jest też autorem obrazu Świętej Rodziny na Światowe Spotkanie Rodzin w Filadelfii w 2015 r. Wizerunek też jest nietypowy, bo oprócz Jezusa, Maryi i św. Józefa przedstawia, na drugim planie, również dziadków: Annę i Joachima. Przywodzi na myśl nie tylko wypowiedzi papieża Franciszka o tym, jak ważną rolę odgrywają w rodzinie seniorzy, ale w pewien sposób obrazuje prawdę, że każdy z nas ma „za plecami” przodków, którym zawdzięcza życie i kulturę, w której się wychował.
Our Lady of Czestochowa
Polacy znajdą wśród obrazów Nielsona Carlina swojskie wątki – Matkę Bożą Częstochowską, obraz Jezusa Miłosiernego nawiązujący do wizerunku z Łagiewnik i kilka portretów św. Maksymiliana Kolbego. Skąd takie tematy? „Utrzymuję się głównie z malowania obrazów religijnych, zamawianych do nowych i wyremontowanych kościołów, więc najczęściej maluję to, czego życzą sobie klienci. Na przykład dwa obrazy Miłosierdzia Bożego zamówiły u mnie parafie” – wyjaśnił nam Neilson Carlin.
„Ale kiedy nie pracuję na zlecenie, maluję dla siebie albo na prywatne zamówienie. Te prace dotyczą świętych, którzy w szczególny sposób do mnie przemawiają” – mówi. Tak powstały na przykład obrazy świętego Maksymiliana, który jest malarzowi szczególnie bliski. „Zostałem ochrzczony w Kościele katolickim, ale nie byłem wychowywany w wierze, więc nie miałem żadnych doświadczeń ze świętymi, aż do czasu, kiedy nawróciłem się w wieku 30 lat. Nie pamiętam dokładnie, kiedy pierwszy raz usłyszałem historię świętego Maksymiliana, ale ten męczennik zrobił na mnie wielkie wrażenie. Przez kilka lat szkicowałem jego pierwszy obraz – rysowałem, wycierałem i rysowałem na nowo, aż wreszcie poczułem, że powstało coś, co pokazuje jego poświęcenie. Chciałem pokazać jednocześnie jego cierpienie doznane z rąk nazistów i heroiczne wytrwanie w wierze”.
Sierp, młot i cnoty kardynalne
Męczennicy to bohaterowie wielu dzieł Carlina. „Wielu protestanckich znajomych pyta mnie, dlaczego moje prace są takie krwawe – przyznał malarz w wywiadzie dla amerykańskiej Aletei. – Te obrazy nie mają być krwawe. Przypominam im, że codziennie chodzę do kościoła, w którym mam przed oczami ukrzyżowanego człowieka. Chodzi mi o to, żeby ktoś się zatrzymał na chwilę i pomyślał nie tylko o tym, kim była namalowana osoba, ale też co zniosła dla wiary”. Męczeństwo pokazane jest jednak w sposób daleki od naturalizmu – często symbolicznie i niebanalnie, jak np. w obrazie wietnamskiego sługi Bożego, męczennika z czasów komunistycznych Truong Buu Diepa, którego odcięta głowa unosi się nad ciałem na sierpie i młocie.
Bardzo ciekawe są też serie alegorycznych przedstawień, np. czterech cnót kardynalnych (roztropności, sprawiedliwości, umiarkowania i męstwa) pod postacią młodych kobiet albo cykl „Święcenia” („Lektor”, „Akolita”, „Diakon”, „Kapłan”), namalowany dla seminarium św. Pawła. Z kolei na obrazie „Kuszenie na pustyni” uwagę przykuwa nie tylko płaski, pusty krajobraz w tle, ale także … muchy na materiale przykrywającym głowę Jezusa.