Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Tomek z Tarnawiec (gm. Krasiczyn, pow. przemyski) zatruł się grzybami w sierpniu 2010 r. Ze szpitala w Przemyślu został przetransportowany pogotowiem lotniczym do warszawskiego Centrum Zdrowia Dziecka. Tam stoczyła się prawdziwa batalia o jego życie – najpierw poszukiwania dawcy wątroby, gdy okazało się, że nikt z bliskich nie może nim być, po niespełna miesiącu od przeszczepu ponowne pogorszenie jego stanu i konieczność drugiego przeszczepu.
W końcu, 22 października, po drugim przeszczepie wątroby chłopiec zaczął dochodzić do siebie. Na święta Bożego Narodzenia, wraz ze swoją mamą, mogli wreszcie wrócić do domu. Domu odmienionego, gdyż wielu ludzi dobrej woli przyczyniło się do tego, by został on wyremontowany. Tomek po przeszczepie musiał mieć bowiem zapewnione odpowiednie warunki.
Nowe życie
– Musiałam wtedy sprzedać trochę pola, aby jeszcze wprowadzić zmiany w domu. Wolałabym, żeby syn był zdrowy, bym nie musiała nikogo o nic prosić – mówi dziś Marta Pilipiec, mama Tomka.
Wspomina, że Tomek musiał przez jakiś czas uczyć się w domu, takie było zalecenie lekarzy. Potem była zgoda, żeby wrócił do szkoły.
Tam z kolei bali się bardzo, że coś mu się stanie, trzymali go pod kloszem cały czas, nie mógł na przerwach nawet wychodzić z klasy. Przepisaliśmy go do szkoły w Przemyślu, miał dobre oceny i wszystko było w porządku. Syn nie mógł chodzić tylko na w-f.
Pani Marta kupiła nawet mały samochód, żeby Tomka wozić do szkoły. – Tylko teraz zimą, jak będzie ślisko, to będzie musiał dojeżdżać autobusem, bo będę się bała jeździć – mówi.
Z Tarnawiec do Przemyśla to na szczęście tylko 10 kilometrów. Mama Tomka ma gospodarstwo, musi radzić sobie sama, jej mąż zmarł dwa lata temu.
Plany na przyszłość
Tomek dziś stoi u progu dorosłości, ma 17 lat i uczy się w trzeciej klasie w Zespole Szkół Elektronicznych i Ogólnokształcących w Przemyślu.
– Dziś czuję się dobrze, jestem tylko akurat przeziębiony, nie choruję jednak częściej, niż przeciętnie. Tamte wydarzenia pamiętam bardzo mgliście, ale czytałem w internecie artykuły z tamtego czasu – mówi Tomek.
Snuje już plany na przyszłość.
– Rozważam dwie możliwości po technikum: albo dalszą naukę, albo pracę. Uczę się na kierunku technik elektronik. Mógłbym np. pracować jako monter kamer, alarmów.
Tomek wciąż jest pod opieką Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie jeździ na wizyty kontrolne. Teraz przed nim kolejne badania i oczekiwanie, czy wszystko jest w porządku z jego zdrowiem.
Darowane życie
Przyznaje, że jest w pełni świadomy, że ma darowane życie.
– Staram się postępować w życiu dobrze i pomagać innym. Angażuję się w różne akcje, m.in. w Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, czy inne organizowane inicjatywy w naszym kościele. Mam nadzieję, że jak będę dorosły i się ustatkuję, będę mógł jeszcze bardziej wynagrodzić to, że mogę jeszcze żyć – mówi.
– Jesteśmy bardzo wdzięczni prof. Piotrowi Kalicińskiemu z Centrum Zdrowia Dziecka i całemu jego zespołowi za to, że uratowali Tomkowi życie – mówi ze wzruszeniem pani Marta.