Marzena Kawa to lubiana przez widzów dziennikarka oraz prezenterka telewizyjna i radiowa. Nam opowiada o tym, gdzie ładuje duchowe akumulatory, skąd czerpie siłę do pokonywania trudności, a także o macierzyństwie i Maryi, która jest dla niej wzorem w byciu mamą.
Anna Gębalska-Berekets: Rodzina to zawsze był dla pani priorytet?
Marzena Kawa: Rodzina to podstawa życia. Dorastałam w rodzinie, w której ważna była miłość i wzajemny szacunek. Przykład z domu spowodował, że chciałam stworzyć coś, co będzie prawdziwe, szczere i oparte na miłości. Taka prawdziwa przystań, w której zawsze można czuć się bezpiecznie.
Loading
Marzena Kawa o Bożym miłosierdziu
Z mężem poznała się pani w Płocku?
Nasze pierwsze spotkania związane są z tym miastem. On często przyjeżdżał do Płocka, zanim jeszcze się poznaliśmy. Bywał z bliskimi w sanktuarium Bożego miłosierdzia. Dla mnie, zwłaszcza gdy chodziłam do liceum (im. Stanisława Małachowskiego), był to „schron”. Często chodziłam tam się modlić, uspokoić myśli.
To jedno z miejsc, gdzie ładuje pani akumulatory?
Zdecydowanie! Ilekroć tu jestem, towarzyszy mi świadomość, że właśnie tu objawił się siostrze Faustynie Kowalskiej Jezus Miłosierny, tu poprosił o ustanowienie święta Bożego Miłosierdzia. Kiedy przyjeżdżam do Płocka, do domu rodzinnego, zawsze staram się tam pójść.
Kult Bożego miłosierdzia jest pani bliski?
Często powracam do lektury Dzienniczka, szczególnie do fragmentów, które pozwalają mi przetrwać trudne momenty. Wszyscy jesteśmy naznaczeni kryzysami, jakimiś trudnościami, ale właśnie z Dzienniczka płyną takie słowa, wobec których nie można przejść obojętnie.
„Maryja jest dla mnie wzorem w byciu mamą”
Duchowość maryjna jest dla pani istotna.
7 października obchodziliśmy święto Matki Bożej Różańcowej. To dla mnie ważny i szczególny dzień. Tego dnia zawierzyliśmy naszego syna opiece Matki Bożej. Wraz z mężem żyjemy duchowością maryjną na co dzień, poprzez szkaplerz.
Maryja jest dla pani inspiracją?
Maryja jest dla mnie niedoścignionym wzorem w byciu mamą. Chciałabym mieć tyle cierpliwości i łagodności co Ona (śmiech).
Lek na małżeńskie kryzysy? Modlitwa i przebaczenie!
Od prawie dwóch dekad jest też pani szczęśliwą mężatką. Miłość i przyjaźń to fundamenty szczęśliwego związku?
Z mężem poznaliśmy się 26 lat temu, jeszcze na studiach. Spotykaliśmy się głównie na uczelni, później także poza nią. Sądzę, że małżonkowie muszą siebie lubić. Jeśli nie lubiłabym męża, a miałabym z nim spędzić całe życie, to chyba byłaby dla mnie kara (śmiech). Mamy wspólne pasje, dużo rozmawiamy. Staramy się w ciągu dnia znaleźć moment, gdy jesteśmy razem. Dzielimy się przeżyciami, wymieniamy opinie na różne tematy. Bez przyjaźni trudno podtrzymać relację. Ważne jest też zrozumienie i wzajemne wsparcie. Po latach jesteśmy innymi ludźmi, trzeba się na nowo poznawać, pokochać, podjąć wysiłek.
Małżeństwo to nie tylko sielanka, ale także kryzysy i trudności. Jak je pokonywać?
Modlitwą i przebaczeniem. Jeśli coś złego zaczyna się dziać, prosimy o wsparcie duchowe. To konieczne, aby wzmocnić siebie i swoją barierę duchową.
Marzena Kawa: Bycie mamą to najpiękniejsza z ról!
"Macierzyństwo to jedna z części odkrywania kobiecości" – powiedziała pani. Jak mądrze i dojrzale odkrywać kobiecość nie tylko w macierzyństwie, ale i w małżeństwie?
Bycie mamą to najpiękniejsza z ról! Może to dla kogoś truizm. Gdy nie miałam dziecka, nie wiedziałam nawet, że mam w sobie takie pokłady miłości, cierpliwości. Dziecko wyzwala w kobiecie wszystko, co najpiękniejsze, ale też to, co trudne. Macierzyństwo wymaga pracy nad sobą i poczucia odpowiedzialności, aby kogoś innego nauczyć piękna. Moim zadaniem i zobowiązaniem jako mamy jest przekazanie synowi tego, co dobre.
Czyli?
Pokazanie mu piękna, danie ciepła i zrozumienia. Tak, by on, gdy dorośnie, umiał te wartości w życiu odkrywać. Bycie mamą to także patrzenie na świat oczami dziecka. Nie chcę robić z siebie "cukierkowej mamy" – taką nie jestem! Najpiękniejszą nagrodą jest to, kiedy mój syn żyje słowami, które mu przekazałam. Jestem szczęśliwa, gdy wybiera dobro i nim żyje. System wartości jest ważny, a dla mnie nie ma piękniejszych drogowskazów dotyczących życia niż Ewangelia.
Przyznanie się do wiary bywa wstydliwe, a pani mówi o niej tak otwarcie!
Jestem wdzięczna Bogu za słowa, które są bardzo mocno wryte w moje serce, w zasadzie od czasu, kiedy byłam jeszcze nastolatką. Jest to fragment Ewangelii wg. św. Mateusza: "Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie". One towarzyszą mi przez całe życie!
Marzena Kawa: Za kryzysy też jestem wdzięczna
Mówienie o wierze może budzić lęk?
Gdy pojawia się grzech, kryzys, trudniej jest mówić o relacji z Bogiem. Dopiero gdy stanie się w prawdzie o sobie, o swoim życiu, ten lęk znika! Nigdy nie zdarzyło mi się jednak, abym nie przyznała się do wiary, nawet jeśli przechodziłam kryzys z nią związany. Jestem osobą wierzącą i praktykującą, a wiara jest czymś nadrzędnym w moim życiu.
Jak radzi sobie pani z kryzysami wiary?
Za takie trudne momenty też jestem wdzięczna. Wiem, że często z nich rodzi się coś trwalszego i bardziej dojrzałego. Wtedy jeszcze bardziej szukam „łączności z bazą”, czytam Pismo Święte, staram się więcej modlić.
„Ufam Bogu, nawet w ciężkich momentach”
Wspiera pani akcje charytatywne. Dlaczego?
Dzielenie się z drugim człowiekiem tym, co mam, daje mi ogromną radość, to istota życia. Pomaganie jest wielowymiarowe – może być to rozmowa, obecność, zainteresowanie. Wspieram wiele fundacji, biorę udział w akcjach charytatywnych, ale uważam, że największą pomocą jest ta anonimowa, o której głośno się nie mówi.
Za co najbardziej jest pani wdzięczna?
Za życie i wiarę. Jestem także wdzięczna za rodzinę, ale również za trudy, cierpienia, ludzi, którzy mnie zawodzą. Staram się powtarzać, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Ufam Bogu, nawet w ciężkich momentach, bo wiem, że ma najlepszy plan dla mojego życia.