Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Lek. Jachimowicz została zwolniona z pracy z uwagi na stosowanie klauzuli sumienia. Udało się jej jednak wygrać sprawę w sądzie, który tym samym potwierdził prawo do stosowania tej klauzuli w Norwegii. Kilka dni temu polska lekarska odebrała Nagrodę Totus Tuus w kategorii „Promocja godności człowieka”. Fundacja Dzieło Nowego Tysiąclecia uhonorowała ją za świadectwo obrony życia od chwili poczęcia do naturalnej śmierci oraz za walkę na rzecz prawa do klauzuli sumienia.
Maria Czerska (KAI): Czym jest dla pani ta nagroda?
Lek. Katarzyna Jachimowicz*: Zaskoczeniem, radością, że moje działania zostały zauważone i docenione. Przede wszystkim traktuję ją jednak jako uznanie dla wszystkich osób, które były lub są w podobnej sytuacji co ja, czyli straciły pracę lub miały problemy w pracy z powodu stosowania klauzuli sumienia. Dotyczy to zwłaszcza lekarzy i innych pracowników medycznych.
Została pani zwolniona z pracy. Zdecydowała się pani jednak dochodzić swoich praw w sądzie. Dlaczego pani nie odpuściła?
Mogłam sama złożyć wypowiedzenie. Tak zrobiło zresztą moich dwóch kolegów lekarzy, Norwegów. Miałam jednak głębokie poczucie niesprawiedliwości tej sytuacji. Pomyślałam sobie, że jeśli i tak mam stracić pracę, to niech przynajmniej będzie jasne, że to oni mnie zwalniają, że system norweski jest tak nietolerancyjny, że nie pozwala na klauzulę sumienia. Miałam też świadomość, że sytuacja, w której to pracownik jest zwalniany, nie zamyka drogi do ewentualnego dochodzenia swoich praw w sądzie, choć w tamtym momencie nie miałam za sobą nic – żadnych znajomości, żadnych widoków na pomoc, żadnego poparcia.
Wzięłam urlop, zmieniłam pracę, czekałam, modliłam się. Po 9 miesiącach skontaktowali się ze mną członkowie Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Lekarzy w Norwegii. Powiedzieli, że mi pomogą, jeśli będę chciała dochodzić swoich praw, bo to też jest ich sprawa. Klauzula sumienia jest im potrzebna.
Jestem przekonana, że istnieje możliwość, by tacy lekarze jak ja mogli pracować. W całej Skandynawii jest to naprawdę niewielki procent. Klauzulę sumienia w 2015 r. stosowało zaledwie 16 osób. Miałam też poczucie, że nas, chrześcijan, wyrzucają krok po kroku, usuwają milimetr po milimetrze. Jeśli nie będzie chrześcijańskich lekarzy, co będzie z pacjentami, którzy chcą mieć właśnie takich lekarzy?
Dzięki temu, że ostatecznie udało nam się wygrać w sądzie, młoda lekarka, stażystka, uzyskała też możliwość zrobienia stażu. Jej sprawa toczyła się równolegle. Gdyby lekarze stosujący klauzulę sumienia nie mogli w Norwegii zrobić stażu, byliby całkowicie wykluczeni z zawodu.
Jak docierać do ludzi z przesłaniem o wartości życia w sytuacji, gdy bardzo wiele osób jest na to zamkniętych?
Choć jestem lekarzem, nie mam gotowych recept. Myślę, że bardzo ważny jest szacunek do wolności człowieka. Nie mam na myśli prawa do wyboru w tym sensie, w jakim mówią o tym zwolennicy prawa do aborcji. Aborcja to morderstwo, odebranie komuś życia. Mam na myśli to, że Pan Bóg dał nam wolność i my możemy z tej wolności korzystać – dobrze lub źle. Ostatecznie nie do mnie należy ocena. Byłoby wspaniale, gdyby wszyscy dokonywali dobrych wyborów, gdyby dostosowywali się do chrześcijańskiej wizji człowieka. Ale żeby naprawdę spotkać się z osobą, która jest w kryzysie, nie można jej powiedzieć: „musisz zrobić tak”, „nie wolno ci tego”. Bardzo potrzebne jest otwarcie się na ludzki kontekst całej sytuacji. Jeśli dziecko ma żyć, kobieta musi mieć pomoc – psychologiczną, prawną. Ważne jest spotkanie się z człowiekiem, nie ocenianie. Moje doświadczenie pokazuje, że takie podejście bardzo często owocuje tym, że kobieta wybiera życie dziecka.
Nie zawsze jednak tak się dzieje. I tu pojawia się temat klauzuli sumienia, mojej wolności i moich granic. Moja klauzula dotyczyła wypisywania skierowania na aborcję oraz aplikowania środków o charakterze wczesnoporonnym. Nie chciałam tego robić. Do pewnego momentu towarzyszyłam pacjentkom w ich wyborze, ale w pewnym momencie mówiłam: skierowanie wypisze pani mój kolega. Dla pacjentek był to też jasny sygnał, że ja w tym nie uczestniczę. Było to przyjmowane ze zrozumieniem. Raz zdarzyło się, że byłam sama w poradni. Zaczęłam pisać skierowanie. Emocjonalnie nie dałam rady. Przeprosiłam, że nie jestem w stanie tego zrobić. To była moja granica współuczestniczenia. Tego właśnie dotyczy temat klauzuli sumienia. Chcę, żeby też szanowano moje wybory, bo one są dla mnie ważne. One świadczą o mojej integralności.
Jeszcze jako lekarz rodzinny rozmawiałam z wieloma pacjentkami przed aborcją i po aborcji. Przychodziły do mnie na rozmowę, choć było wiadomo, że ja jestem „za życiem”. Podchodziłam do nich z dużą troską. Moje bardzo jednoznaczne przekonania nie zmniejszały współczucia dla nich, przeciwnie – być może było ono jeszcze większe. Pacjentka w związku z aborcją niesie w sobie ciężar. Potrzebuje miłości, troski, podniesienia. Miałam też wyjątkową okazję towarzyszenia niektórym z nich w procesie gojenia się rany po aborcji. Przekonywać, mówić, towarzyszyć. Nie oceniać, nie moralizować.
Jak ocenia pani stan debaty na temat prawa do życia nienarodzonych?
W każdym kraju jest inaczej. W Norwegii na przykład obowiązuje prawo do aborcji na życzenie do 12. tygodnia ciąży. Polskie prawo jest bardziej restrykcyjne. Myślę, że najważniejsze jest w tym wszystkim mówienie o tym, kiedy zaczyna się życie i opieranie się w tym na dowodach naukowych. W momencie, kiedy ta świadomość rośnie, dyskusja zaczyna być bardziej merytoryczna. Jeśli istota zaraz po poczęciu ma nowy, unikalny materiał genetyczny, to jest de facto człowiekiem. To właśnie poczęcie wprowadza nową jakość. Wszystko potem jest kontynuacją rozwoju. Zarówno po, jak i przed upływem tych "mitycznych" 12 tygodni człowiek jest człowiekiem i ma taką samą wartość.
Obrona życia to nie jest kwestia światopoglądu katolickiego. Nie tylko. Pewne fakty biologiczne są jednoznaczne i w tej przestrzeni okazuje się, że jednym głosem mówią często ludzie różnych wyznań, różnych religii, ale również ludzie całkowicie niereligijni.
W Norwegii, choć jest to kraj bardzo zlaicyzowany, spotkałam osoby, które mają dokładnie taki sam punkt widzenia jak ja. Spotkałam chrześcijan innych wyznań, którzy myślą podobnie. Moje doświadczenie ekumenizmu w związku z obroną życia i klauzulą sumienia było niesłychanie pozytywne. W ramach Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Lekarzy wszyscy stanęli za mną murem, jednocząc się ponad rozmaitymi podziałami. Wsparły mnie też osoby nie związane z żadną religią, m.in. przewodniczący Związku Lekarzy Rodzinnych, który był świadkiem w mojej sprawie i którego głos okazał się bardzo istotny w kwestii klauzuli sumienia. To wszystko jest bardzo budujące i budzi nadzieję. Dostałam też dużą pomoc w Polsce – np. Centrum Życia i Rodziny zaangażowane było w zbiórkę pieniędzy na proces, a Gość Niedzielny nagłaśniał sprawę medialnie. Wszystko nie skończyłoby się sukcesem, gdyby nie bardzo wielu ludzi i wiele instytucji, a przede wszystkim – gdyby nie mój adwokat Håkon Bleken. Wykonał on fantastyczną pracę, nie tylko jako prawnik, ale też dlatego, że sam jest zaangażowany w temat obrony życia.
*Katarzyna Jachimowicz, ur. 1968 r. Studiowała w Białymstoku, gdzie zrobiła specjalizację z medycyny rodzinnej i zaczęła pierwszą praktykę lekarza rodzinnego. W 2008 r. wyjechała do Norwegii, gdzie zrobiła od nowa specjalizację z medycyny rodzinnej i pracowała jako lekarz rodzinny do 2015 r. Została wówczas zwolniona z pracy z powodu stosowania klauzuli sumienia. W 2020 r. zakończyła specjalizację z psychiatrii. Obecnie pracuje w poradni psychiatrycznej w Kongsbergu.
Po zwolnieniu z pracy Katarzyna Jachimowicz dochodziła swoich praw w sądzie. Mimo przegranej w sądzie pierwszej instancji, wygrała sprawę w sądzie apelacyjnym drugiej instancji. Pracodawca odwołał się do Sądu Najwyższego, który potwierdził ten wyrok w 2017 r.
Katarzyna Jachimowicz jest mężatką, ma dwoje dorosłych dzieci – córkę i syna.