Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Katarzyna, szefowa HR w warszawskim oddziale amerykańskiej korporacji, codziennie czyta kilka albo kilkanaście CV młodych ludzi. Niektórych z nich zaprasza później na rozmowę. Umawia się z kandydatami na konkretny dzień i godzinę, na wszelki wypadek podaje swój numer telefonu. Jednak kiedy recepcjonistka dzwoni i mówi, że ktoś do niej przyszedł, jest zaskoczona. Bo z reguły nie przychodzą.
Rozmowy rekrutacyjne to czasem gotowy scenariusz na tragikomedię. Kandydaci często mają imponujące wykształcenie, rozmaite kursy i nagrody dla młodych wilków (fakt, że wymagania firmy są spore – podobnie jak oferowane zarobki). Jednak z drugiej strony zachowują się jak gwiazdy światowej finansjery, żeby po chwili np. rozpłakać się albo wstać w połowie zdania i wyjść.
Bardzo często okazuje się, że napisali nieprawdę w CV, np. że znają języki, w których faktycznie nie potrafią nawet powiedzieć „dzień dobry”. Prawie nikt nie ma obrączki na palcu. Niedawno pewien mężczyzna podpisał umowę o pracę, ale w umówionym dniu nie przyszedł do biura. Kiedy do niego zadzwoniono, powiedział, że przeżywa ciężkie chwile, bo… jego pies choruje. Katarzyna zajmuje się HR-em prawie dwadzieścia lat, ale z takim natężeniem problemów ma do czynienia dopiero od kilku lat. Często myśli, co powinna robić, żeby własne dzieci wychować inaczej.
Wyjątkowi jak płatki śniegu
Pokolenie płatków śniegu – tak niekiedy określa się dzisiejszych nastolatków i dwudziestokilkulatków. „Nie jesteś wyjątkowy. Nie jesteś pięknym i unikalnym płatkiem śniegu” – mówi bohater powieści Fight Club amerykańskiego pisarza Chucka Palahniuka (w Polsce książka ukazała się w dwóch tłumaczeniach – jako Podziemny krąg i Fight Club. Podziemny krąg). Wkrótce po ukazaniu się powieści w 1996 r. ten cytat zaczął jednak żyć własnym życiem. "Płatkami śniegu" zaczęto nazywać młodych ludzi przekonanych o swojej wyjątkowości i mających olbrzymie oczekiwania wobec życia. A jednocześnie – nadmiernie wrażliwych, nieodpornych na przeciwności i mało samodzielnych. W 2016 roku określenie snowflake generation zostało uznane przez prestiżowe brytyjskie wydawnictwo Collins English Dictionary za jedno ze słów roku.
Oglądaliście kiedyś z bliska płatek śniegu? Jest misterny i piękny, każdy jest zupełnie inny. Wielu młodych ludzi postrzega samych siebie właśnie w ten sposób – od początku świata nie urodził się nikt taki jak on/ona. Obiektywnie mają rację, bo każdy człowiek jest przecież bezcenny i unikalny. Ale w ich przypadku owocuje to skrajnym indywidualizmem, nadmierną koncentracją na sobie i roszczeniowością. Niestety, „śnieżynki” są też delikatne jak płatki śniegu. Są przewrażliwione na swoim punkcie, nie znoszą krytyki. Łatwo je urazić, zestresować i wyprowadzić z równowagi. Znacznie częściej niż ich rodzice i dziadkowie cierpią na rozmaite zaburzenia psychiczne. Mają również tendencję do dramatyzowania i przyjmowania roli ofiary. W życiu społecznym taka postawa buduje tzw. kulturę oburzenia – kiedy gniew staje się argumentem w sporze, zastępującym racje i dowody.
Moja „mama-helikopter”
Kiedy mowa o pokoleniu płatków śniegu, często pada również określenie: „rodzice-helikoptery”. To ojcowie i – przede wszystkim – matki, którzy przedkładają potrzeby dzieci ponad wszystko inne. Nadmiernie lękają się o ich bezpieczeństwo i niepotrzebnie je wyręczają. „W poprzednich pokoleniach rodzice rozumieli, że ich «pracą» jest jak najszybsze pozbycie się tej «pracy», czyli przygotowanie dzieci do opuszczenia domu i samodzielności. Wygląda na to, że teraz rodzice szukają dla siebie stałego zatrudnienia” – pisze prof. Jonathan Haidt z Uniwersytetu Nowojorskiego, współautor książki The Coddling of American Mind (Rozpieszczanie amerykańskiego umysłu) z wymownym podtytułem Jak dobre intencje i złe pomysły przygotowują generację porażki.
Wielkimi winowajcami są też media społecznościowe, które rozbudowują międzyludzkie relacje w internecie kosztem tych w realu i budują w młodych ludziach dziwaczne przekonania na własny temat, będące mieszanką zawyżonej i zaniżonej samooceny.
Jak uratować swoje dziecko przed losem „śnieżynki”? Nie dawać mu za wcześnie smartfona, a później ograniczyć ten kontakt do minimum. A przede wszystkim – pozwalać dziecku samodzielnie poznawać świat i brać się z nim za bary. „Wyzwanie, porażka, regeneracja, wnioski – właśnie tak uczymy się, jak w końcu osiągnąć sukces” – tłumaczy Jonathan Haidt.