Oboje urodzili się w Lidzbarku i tu spędzili całe swoje życie. Poznali się w warsztacie ślusarskim, który należał do ojca Genowefy, Alfonsa Rehmusa. Bernard został w nim zatrudniony.
Kiedy mieli po 21 lat, zdecydowali, że już zawsze będą razem, na dobre i złe. Ich pierwsze wspólne mieszkanie było malutkie, ale nie brakowało w nim miłości, uczciwości i wierności.
Genowefa pomagała swojej mamie w podstawowych obowiązkach domowych – tata zmarł w wieku 48 lat w wyniku powikłań pogrypowych. Natomiast Bernard pracował jako ślusarz. Na otrzymanej od rodziców działce zbudowali dom. Nie brakowało w nim ciepła, czułości, a przede wszystkim wiary.
– Całe nasze małżeńskie życie staraliśmy się budować z Bogiem. Gdybym miała opuścić chociaż raz mszę świętą niedzielną, to bym się rozchorowała – opowiada Aletei Genowefa Lindzińska.
Małżonkowie dbali także o religijne wychowanie dzieci. Krystyna Afeltowicz, ich najstarsza córka, opowiada nam, że w życiu jej rodziców zawsze ważny był Bóg i to właśnie na wierze i wartościach chrześcijańskich budowali wspólne życie. – W październiku chodziliśmy na różaniec, zaś w okresie adwentu na roraty. Rodzice bardzo o to dbali – tłumaczy.
Żyli skromnie, ale w harmonii i wzajemnym szacunku. Nigdy nie kończyli dnia w kłótni. Każde z nich miało również swoje pasje. Pani Genowefa interesowała się hafciarstwem, bardzo lubiła szyć i spędzać godziny przy maszynie, tworząc cuda. Pan Bernard ponad 60 lat poświęcił łowiectwu, był członkiem koła łowieckiego "Dzik".
Oboje zawsze dbali o gesty miłości i czułości wobec siebie. 93-latka do dziś pamięta bombonierkę wręczoną jej przez męża przed drzwiami kościoła, tuż po zakończonej pasterce. Wspominają, że w młodości często chodzili na tańce i dyskoteki, lubili także śpiewać. Genowefa Lindzińska jest uzdolniona muzycznie, więc wielokrotnie podczas takich spotkań grała na pianinie czy skrzypcach.
Czynnie angażowali się także w zbiórkę pieniędzy na budowę kościoła parafialnego, pełnili posługę w radzie parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Lidzbarku. Bernard Lindziński z ogromnym zaangażowaniem pomagał w rozwożeniu gazetek parafialnych po okolicznych miejscowościach, służył również jako kierowca w czasie kolęd i transportował choinki do kościoła w okresie Bożego Narodzenia.
Seniorzy zgodnie przyznają, że małżeństwo jest dla nich świętością. Jaka jest ich recepta na na długoletni związek? – Pełne zaufanie do siebie. Decydując się na wspólne życie, każde z małżonków bierze odpowiedzialność za drugiego. W naszym małżeńskim życiu nie było też kłamstwa – mówią w rozmowie z nami.
Genowefa Lindzińska w maju 2021 r. doznała udaru. I chociaż dzieci pomagają w codziennych pracach domowych, to pan Bernard czuję się wciąż odpowiedzialny za żonę. Mimo skończonych 93 lat jeździ samochodem do sklepu, robi zakupy i załatwia najpotrzebniejsze rzeczy. Dba, aby żonie niczego nie brakowało.
Małżonkowie doczekali się 5 dzieci, 11 wnucząt i 21 prawnucząt. Dzieci seniorów mówią, że do domu rodzinnego stale chce się wracać, a wnuczęta lubią słuchać opowieści dziadków i liczą się z ich zdaniem. Co roku wszyscy spotykają się na rodzinnych zjazdach, rozmawiają, żartują i wspólnie odpoczywają.
W 2021 r. państwo Lindzińscy skończyli 93 lata. Ich dewizą są słowa: "Dobre małżeństwo dzieli troski i mnoży radości!". Patrząc na nich, trudno tej maksymie zaprzeczyć.
Życzymy im dużo zdrowia i błogosławieństwa Bożego na kolejne lata!