separateurCreated with Sketch.

Bóg pragnie twojego szczęścia! Więc pozwól sobie na nie

RADOŚĆ
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Michael Rennier - 20.09.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Przez wiele lat sądziłem, że szczęście nie jest czymś, na co zasługuję. W pewnym sensie byłem uzależniony od rozpaczy.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Przekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Mam głupi zwyczaj biegania na dystansach, które są dla mnie za długie. Gubię się w miejskich dzielnicach i na nieoczekiwanych ścieżkach w lesie, pochłonięty radością odkrywania nowych miejsc.

W końcu uświadamiam sobie, jak bardzo bolą mnie nogi, ile mam lat i jak daleko od domu jestem. Odwracam się, by odtworzyć trasę, aż w końcu potykam się o drzwi wejściowe do naszego domu i oświadczam żonie, że już nigdy nie popełnię tego błędu. Ona śmieje się ze mnie i nie mówi ani słowa. Wie, że będę to robił jeszcze wiele razy.

Podczas części tych biegów, kiedy cierpię, by dotrzeć do domu, marząc o jedzeniu, które zjem, zadaję sobie pytanie, dlaczego to robię. Ale potem przypominam sobie tę wcześniejszą część biegu – tę, w której skręciłem w lewo i znalazłem nowy szlak pod baldachimem z drzewa bawełnianego, gdzie bawełna dryfowała w powietrzu jak śnieg. Albo jak znalazłem się w tunelu ze złotymi trawami, które jesienią porastają brzegi Missisipi. W tych chwilach doświadczam nagłego pojawienia się szczęścia. Nie da się tego wyrazić, można to tylko poczuć. To jak wzniesienie serca ku Bogu. Gonię za tym uczuciem.

Na ten rodzaj szczęścia nie można zapracować, jest ono darem. Pojawia się bez żadnego ostrzeżenia – gdy patrzysz, jak twój syn jeździ na rowerze po rampie, którą sam zbudował, gdy bawisz się z maluchem w chowanego, gdy cieszysz się długimi, niespiesznymi obiadami z przyjaciółmi lub gdy w ciszy modlisz się przed tabernakulum, w kościele oświetlonym jedynie świecą.

Te nieoczekiwane chwile są tak cenne, że trudno je opisać. Są zapowiedzią głębszej, trwałej formy szczęścia, którą wszyscy możemy czerpać każdego dnia wśród naszej rodziny, przyjaciół, pracy, hobby i dobrze przeżytego życia.

Przez wiele lat nie sądziłem, że szczęście jest czymś, na co zasługuję. Wtedy też byłem biegaczem. Nie biegałem jednak dla radości, tylko po to, by zdominować i kontrolować swoje ciało – jakbym toczył wojnę z samym sobą. Ogólnie rzecz biorąc, dobre samopoczucie – jeśli kiedykolwiek pojawiło się na mojej drodze – wprawiało mnie w zakłopotanie. Nie wiedziałem, co z nim zrobić. Może to właśnie od tego uciekałem. Myślę, że w pewnym sensie byłem uzależniony od rozpaczy.

Jako młody dorosły zmagałem się z depresją, na którą nałożył się kryzys wiary i intensywne pytanie o to, kim jestem i kim powinienem się stać. Odpowiedzi nie nadchodziły, a ja popadłem w beznadzieję. Widziałem tylko pytania, bez odpowiedzi. Widziałem wady, a nie rozwiązania.

Nie wierzyłem, że mogę być szczęśliwy i pogrążałem się w cyklu rozpaczy. W końcu jednak, ponieważ byłem zmęczony tym, jak toczyło się moje życie i widziałem negatywny wpływ, jaki miało to na ludzi wokół mnie, podjąłem decyzję, by walczyć o szczęście. To naprawdę była walka. Doświadczenie szczęścia było mi tak obce, że musiałem dokonać ostatecznego wyboru, aby być szczęśliwym – czy to czuję, czy nie. Moja teza była taka, że jeśli będę zachowywał się szczęśliwie i kultywował wdzięczność i uznanie, to w końcu moje uczucia nadrobią zaległości. Nie było to łatwe. Zasadniczo uczyłem się definiować siebie w zupełnie nowy sposób. Pierwszy krok był być może najtrudniejszy – musiałem uwierzyć, że mogę być szczęśliwy i zasługuję na to.

Są historie, które sami sobie opowiadamy. Nie możesz tego robić. Zawsze nawalisz. Nie było ci przeznaczone być szczęśliwym. Te historie nie są prawdziwe, ale mogą być całkiem przekonujące i to one w końcu kierują naszymi decyzjami. Kierują nas w wąski kanał i z czasem uczymy się myśleć o wszystkim, co wykracza poza tę autodefinicję, jako o czymś poza granicami. Niewiele rzeczy ogranicza nas głębiej niż nasze przekonania na temat tego, kim jesteśmy i na co zasługujemy. Z jakiegoś tajemniczego powodu wielu z nas trwa w przekonaniu, że szczęście jest poza naszą historią. Myślimy, że nie zasługujemy na szczęście, być może dlatego, że mamy zbyt wiele wad lub nie jesteśmy wystarczająco dobrzy.

Bóg chce, abyśmy byli szczęśliwi. Ale, przynajmniej w moim przypadku, doszło do pewnej egoistycznej samowoli w odmawianiu tego. Pogrążałem się w swoim nieszczęściu, ponieważ dzięki temu czułem się wyjątkowy. Mądry. Było to jedna fałszywe pocieszenie i nie mogło zapewnić prawdziwego szczęścia. Z drugiej strony, pragnienie bycia szczęśliwym i życia pełnią życia nie jest egoistyczne. To pragnienie, by rozkwitać, jest dokładnie tym samym pragnieniem, które Bóg ma wobec nas. To jest cel, dla którego nas stworzył.

Więc będę biegł dalej. Nie uciekam już przed niczym. Teraz jestem poszukiwaczem, pielgrzymem, podekscytowanym wędrowcem oczekującym Boskich chwil łaski, które czekają tuż za każdym rogiem. To jest metafora życia. Wszyscy jesteśmy w podróży. Bez względu na to, jaką drogę wybierzemy, może być ona wypełniona szczęściem.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.