Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Podczas krótkiej rozmowy z dziennikarzem sprinter przekonywał, że był w naprawdę świetnej formie.
Bieg był taki, że mógłbym czytać książkę w tym biegu. Czułem się rewelacyjnie. Tym bardziej jest mi przykro, bo tego tempa w ogóle nie czułem, jednak zdrowia się nie oszuka – mówił po nieudanym biegu olimpijczyk.
Marcin Lewandowski na igrzyska olimpijskie w Tokio przyjechał już z pewnymi problemami z łydką. Przed biegiem przyjął silne leki przeciwbólowe, licząc na to, że pozwoli mu to przechytrzyć te dolegliwości. Nie udało się.
Poczułem dwa bardzo mocne ukłucia w łydkę. Nie wiem, czy naderwałem, czy zerwałem tę łydkę, czy co się stało – wyjaśniał po biegu.
Podczas rozmowy z dziennikarzem sportowiec nie krył rozczarowania, ale zachował spokój. W pewnym momencie z pokorą w głosie wyznał:
Nie wiem, jakiej próbie Pan Bóg mnie poddaje, ale pozostaje mi to wziąć na klatę i dalej robić swoje.
Biegacz dodał jeszcze na sam koniec, jak stara się interpretować tę porażkę:
Myślałem, że limit pecha wykorzystany był w tych eliminacjach. Okazuje się, że nie. Ale to, co powiedziałem wcześniej. Być może ten niesamowity pech, który spotkał mnie za życia, będzie moim zbawieniem w przyszłości.