Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do napięć i konfliktów między chrześcijaństwem a islamem. Rumi, suficki poeta i mistyk żyjący w XIII w. pokazuje, że może być inaczej.
Sufizm powstał jako ruch mistyczny wewnątrz islamu. Sufi pragnęli nie tylko poznać Boga, ale również zjednoczyć się z Nim. Bóg nie był dla nich daleki czy abstrakcyjny. Przeciwnie, wskazywali, że aby odkryć Boga, trzeba wyruszyć do wnętrza własnej duszy.
Na tej drodze człowiek potrzebuje przewodnika – „murszida”, który poda wskazówki pomocne na drodze do zjednoczenia z Bogiem. Ta jedność jest jednak niemożliwa do wyrażenia słowami, dlatego sufi często uciekali się do przypowieści czy alegorii. Co więcej, starali się ujmować zjednoczenie z Bogiem w odważnych porównaniach do miłości erotycznej.
Gdy dodawali do tego metafory szaleństwa czy pijaństwa, narażali się na spory gniew współwyznawców. Byli jednak konsekwentni na swojej drodze, a w ekstatycznym tańcu poszukiwali drogi do boskiego zjednoczenia.
Jednym z sufickich mistyków był Rumi. Najważniejszym motywem jego poezji jest miłość – w kolejnych wersach odnajdujemy wir tańca derwiszów. Miłość, o której pisze Rumi, jest wszechogarniająca, jest wielkim pragnieniem serca.
Bóg jest tym Jedynym, za którym się tęskni i którego się pragnie. „Miłość jest moją religią i wiarą” – pisał. Kluczem w poszukiwaniu Boga jest odnalezienie tej głębokiej tęsknoty wewnątrz nas.
Wersy jego poezji splatają się z „Pieśnią nad Pieśniami”. „Twoim zadaniem nie jest poszukiwanie Miłości, lecz zaledwie odnalezienie barier, które przeciw niej zbudowałeś w swym wnętrzu”. Bóg odpowiada na to pragnienie serca.
Kierunek, który wskazuje Rumi jest drogą do wnętrza. We własnym sercu człowiek odkrywa miejsce spotkania z Bogiem. To miejsce w nas jest pełne słodyczy i miłości. Co więcej, odnajdujemy je również w sercu drugiego człowieka. Jedność z nami samymi prowadzi do bliskości z innymi, a uwieńczeniem tej drogi jest głęboka mistyczna przyjaźń.
Rumi poznał w swoim życiu takiego przyjaciela – Szams-e Tabriz („Słońce Tebryzu”). Znaczenie przyjaźni z Szamsem jest tak duże, że niekiedy w wierszach gubi się rozróżnienie Boga i Przyjaciela.
Odkrycie Boskiej Miłości jest szaleństwem, ekstazą, rozkoszą kochanków. „Jestem zakochany w Miłości, a Miłość jest zakochana we mnie (…). Otworzyłem swe ramiona przed Miłością, a Miłość objęła mnie jak kochanka”.
Bóg jest odkrywany nie tylko w szalonym zachwycie, ale również w ciszy. „Poddaj się ukochanej, ślepej ciszy. Zatrzymaj się tam, póki nie ujrzysz, że spoglądasz na światło nieskończonymi oczami”.
Częścią drogi do Boga jest nie tylko droga wzwyż, ale także ogołocenie. „Zniknij, a On sprawi, że będziesz jaśnieć jak słońce (…). Stań się niczym, a On uczyni Cię wszystkim” – pisze Rumi.
Prosił Boga, aby rozpuścił go jak cukier. Chciał spłonąć wewnątrz obecności Boga. Tęsknił za tym, aby spalił go żar Bożej miłości. Okazuje się bowiem, że utrata jest drogą do Bożej bliskości. Dla tego nurtu islamu Jezus był „idealnym sufi”. „We mnie samym nie zostało już nic ze mnie”.
Odkrywając przed nami miłość, Rumi przybliża nam esencję chrześcijańskiego życia. Nie radzi nam skomplikowanych technik czy dalekich podróży. Pisze: „Chodzisz od pokoju do pokoju, szukając naszyjnika z diamentów, który wisi na twojej szyi”.
Odkupienie już się dokonało, w Jezusie mamy wszystko. Jedyne co możemy zrobić, to odkryć skarb, który Bóg złożył w nas. Wówczas spotykamy wyznawców islamu w miłości, którą wszyscy zostaliśmy obdarzeni.
Rumi mówił: „Wchodzę do muzułmańskiego meczetu, żydowskiej synagogi oraz chrześcijańskiego kościoła i wszędzie widzę jeden ołtarz”. Jego przesłanie pełne miłości odsłania nowy wymiar jedności między chrześcijanami i muzułmanami.
Miłość i zakochanie w Bogu sprawiają, że znikają mury wrogości pomiędzy religiami. Rumi dostrzegł jeden ołtarz w czasach wypraw krzyżowych i wojen religijnych. Jego pogrzeb zgromadził w Konyi wielu chrześcijan i żydów. Swoją poezją zburzył wiele murów i nieporozumień, a jego miłosny zachwyt Bogiem od wieków przybliża do siebie chrześcijan i muzułmanów.