separateurCreated with Sketch.

Zanikające zawody: szewstwo

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Jak wynika ze statystyk GUS, przeciętny szewc to mężczyzna, który prowadzi swój zakład od kilkudziesięciu lat. Wyjątkiem w tej grupie jest Martyna Zastawna, która sześć lat temu rzuciła pracę w agencji reklamowej i założyła firmę czyszczenia i renowacji obuwia.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Przekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Szewc, bartnik krawcowa, kowal, kaletnik, latarnik. O tych zawodach – w czasach, kiedy pracę człowieka wypierają maszyny i nowe technologie – wiemy coraz mniej. Tymczasem w niemal wszystkich regionach Polski można znaleźć niewielkie zakłady, prowadzone zazwyczaj z pokolenia na pokolenie, i oferujące unikalne umiejętności. Jest ich jednak znacznie mniej niż przed laty. Postanowiliśmy ocalić je od zapomnienia, spotykając się z ludźmi, dla których tego rodzaju praca stanowi jedną z najważniejszych wartości w życiu.

Zaczynamy od szewstwa – jeszcze w ubiegłym stuleciu bardzo popularnego, a dziś już zaliczanego do zanikających zawodów. Zwłaszcza w dużych miastach, gdzie na usługi naprawy obuwia popyt jest zdecydowanie mniejszy niż przed laty. Nic dziwnego, masowa produkcja wyrobów fabrycznych i łatwy dostęp do nowych butów sprawiają, że wolimy kupować niż naprawiać. Tymczasem umiejętność posługiwania się kopytem, dratwą i szczeciną – bo to narzędzia pracy tradycyjnego szewca – jest coraz rzadsza.

Jak wynika ze statystyk GUS, przeciętny szewc to mężczyzna, który prowadzi swój zakład od kilkudziesięciu lat. Wyjątkiem w tej grupie jest Martyna Zastawna, była dziennikarka i managerka kreatywna, która sześć lat temu rzuciła pracę w agencji reklamowej i założyła w Warszawie firmę czyszczenia i renowacji obuwia.

Mimo że jest osobą młodą, a o szewstwie wiedziała niewiele, postanowiła zaryzykować. Po latach okazało się, że ryzyko się opłaciło, zwłaszcza że pani Martyna i jej załoga nie koncentrują się tylko na naprawianiu obuwia, ale włączają się w interesujące akcje promocyjne i charytatywne.

Zanim jednak do tego doszło, sama poszukiwała zakładu, gdzie mogłaby oddać do renowacji swoje ulubione buty. Przeczesała internet i znalazła niewiele. Jedyna firma w Indiach.

To był pierwszy bodziec, żeby zainteresować się tego typu usługami. Wcześniej nawet sama nie chodziła do szewca, bo buty do naprawy oddawała mamie. To po niej i po dalszych przodkach odziedziczyła żyłkę rzemieślniczą. Babcia była krawcową, mama szyła hobbistycznie, ona wykonywała ubranka dla lalek. Rzemiosło miała w genach, ale najpierw skończyła europeistykę i dziennikarstwo.

Kiedy przeczytała, że statystyczny szewc w Polsce ma 72 lata, wiedziała, że ten zawód jest w odwrocie. To stało się jedną z przyczyn, dla których chciała zaprezentować rzemiosło szewskie w nowy sposób, a dodatkowo zaoferować usługi, których nie było na rynku, czyli renowację i czyszczenie obuwia.

W pierwszej kolejności zainteresowała się tematem kondycji tego rzemiosła. Okazało się, że kondycja jest fatalna; nie ma szkół szewskich, nie powstają nowe zakłady. Przy niewielkim wsparciu zaprzyjaźnionego szewca zaczęła zdobywać wiedzę. Pokazał proste rzeczy – wymianę fleków i inne prace, które mogła wykonać, nie posiadając jeszcze odpowiednich maszyn.

– Zrobiłam tabelkę w Excelu, którą podzieliłam na rodzaje materiałów szewskich, a jedyny kurs, w jakim uczestniczyłam, dotyczył właśnie tej wiedzy – jak się dzielą, czym się charakteryzują poszczególne materiały szewskie. W reszcie pomógł internet. Wertowałam strony polskie i angielskie i zebrałam np. około 100 porad, jak czyścić i odnawiać buty – wspomina pani Martyna.

Eksperymentowała na butach własnych i obuwiu znajomych. Testowanie nowych możliwości zajęło jej kilka miesięcy. Nikt nie oferował wtedy szkoleń z renowacji i czyszczenia obuwia.

Po 2 tygodniach od przyjęcia pierwszych zleceń przestała sama zajmować się butami, ponieważ znalazła się spora grupa chętnych na tego typu usługi. Musiała zatrudnić i wyszkolić dodatkowe osoby. – Zawód renowatora obuwia nie istniał, my go stworzyliśmy – wspomina. Zaczęli też korzystać z usług szewców, którzy naprawiali buty.

I tu pojawia się drugie pole działalności pani Martyny, nie mniej ważne niż samo obuwie. Skoro im się zaczęło udawać, a inni szewcy nie mieli pracy, pomyśleli, że warto byłoby połączyć siły. Skontaktowali się z kilkoma zakładami szewskimi, którym z braku klientów groziła likwidacja.

Jednym z nich był najstarszy w Warszawie zakład przy ul. Śniadeckich. Prowadził go ponad 80-letni pan Adam, dla którego praca była jednym z najważniejszych życiowych powinności. Skoro on nie miał komu naprawiać obuwia, zaczęli podsyłać mu pary, które trafiały do WoshWosh. Po dwóch tygodniach okazało się, że pan Adam ma tyle pracy, że nie jest w stanie nadążyć ze zleceniami. Klucz do sukcesu? Promocja i marketing w internecie, w mediach społecznościowych, a nawet w telewizji.

Dziś zakład pana Adama już nie istnieje, właściciel przeszedł na emeryturę, ale doświadczenia nabyte w czasie tamtej akcji zachęciły ich do podejmowania kolejnych.

Jedną z najważniejszych jest akcja zbiórki niepotrzebnego obuwia. Organizują ją dwa razy do roku, wiosną i jesienią. Wraz z partnerami zbierają niepotrzebne obuwie, które następnie jest dezynfekowane, kiedy trzeba – naprawiane przez WoshWosh i przekazywane fundacjom, domom samotnych matek, bezdomnym i ubogim.

W ubiegłym roku zebrali w ten sposób 12 tys. par obuwia. Akcja trwa dwa tygodnie i jest komunikowana w mediach oraz na stronie firmy.  – Ludzie przynoszą niepotrzebne obuwie do punktów zbiórek oraz przesyłają je w paczkach do naszej firmy. Każda metoda jest dobra, aby niepotrzebne komuś, a nadające się jeszcze do użytkowania obuwie nie trafiło na śmietnik – podkreśla pan Martyna.

Już teraz obmyśla szczegóły jesiennej akcji. Kolejnej masowej zbiórki obuwia można spodziewać się w październiku. Do zimy zdążą te buty posegregować, wyczyścić i rozdać potrzebującym, nadając im w ten sposób „drugie życie”.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.