Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
– Cieszę się z beatyfikacji matki Róży Czackiej, bo to ogromna szansa dla Lasek. Nie tylko dlatego, że matka Czacka będzie się za nami wstawiała, żeby Opatrzność nas nie opuściła, ale też dlatego, że jak powiedział na jej pogrzebie kard. Stefan Wyszyński – jej życie jest testamentem. A więc chodzi o to, by to jej trudne życie zachęcało do działania, a nie zniechęcało – mówi Władysław Gołąb.
Planuje uczestniczyć w beatyfikacji Róży Czackiej we wrześniu tego roku, ale, jak zaznacza, w kwietniu skończył 90 lat. – Trzeba być realistą, ale jeśli zdrowie mi pozwoli, na pewno będę – dodaje.
Władysław Gołąb przez 40 lat był prezesem Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi, które w tym roku obchodzi 110. rocznicę powstania. Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża ma w tym roku 103 lata. Róża Czacka, która założyła Towarzystwo, w pierwszym jego zarządzie była wiceprezesem, a potem jego prezesem. Zgromadzenie założyła w 1918 r.
– Czy Zgromadzenie czy Towarzystwo, to przede wszystkim wspólnota. Pomiędzy nimi jest ścisła współpraca, to tzw. triuno. Jak mówiła matka Czacka, powstało ono na cześć Trójcy Przenajświętszej i posiada też trzy składniki: siostry, osoby świeckie i osoby niewidome. Wzajemnie się wspieramy i jestem głęboko przekonany, że ta jedność będzie wciąż – mówi Władysław Gołąb.
Jest pierwszym w Polsce niewidomym adwokatem. Już od 1958 r. wspierał Laski jako prawnik, choć pierwszy jego kontakt z tym miejscem nastąpił 11 lat wcześniej. W 1969 r. został powołany do Komisji Rewizyjnej Towarzystwa, a w 1973 r. do jego zarządu. Po dwóch latach został prezesem i pełnił tę funkcję do 2015 r.
Matkę Czacką spotkał w swoim życiu dwukrotnie. Pierwszy raz w 1951 r., kiedy już nie była przełożoną generalną Zgromadzenia. Był wtedy studentem prawa.
– Matka pytała mnie, jakie mam plany na przyszłość i bardzo gorąco zalecała mi, żebym zaangażował swoją wiedzę i doświadczenie w służbie osobom niewidomym. Wziąłem sobie do serca jej słowa. Egzamin adwokacki zdałem w 1955 r., a już dwa lata później byłem radcą prawnym w Zarządzie Głównym Polskiego Związku Niewidomych i Związku Spółdzielni Niewidomych. Rok później ściśle współpracowałem już także z Laskami – wspomina Władysław Gołąb.
Zapamiętał Różę Czacką jako osobę niezwykłą, o niskim i bardzo ciepłym głosie. – Rozmawiając z nią, odnosiłem wrażenie, że umie słuchać. Z ogromnym zainteresowaniem i osobistym zaangażowaniem mi doradzała.
Drugi raz spotkali się kilka lat później na laskowskich ścieżkach, gdy matka wieziona na wózku przez jedną z sióstr pozdrowiła Władysława Gołąba.
Jako nigdy nie należący do partii, a zarządzający Towarzystwem przez 40 lat, był nieraz solą w oku ówczesnej władzy. Wspomina, jak w latach 70. minister Jerzy Kuberski nadał Laskom imię Róży Czackiej, pomijając procedury partyjne. Powinien mieć opinię komórek partyjnych, gminy, powiatu i województwa. Ale ich nie miał, zrobił to z własnej woli.
– Ówczesny sekretarz powiatowy w Pruszkowie wezwał dyrektor ośrodka panią Ewę Bendych. Bardzo bała się jechać, więc jej towarzyszyłem. Strasznie na nią krzyczał w trakcie tego spotkania. Powiedziałem mu wtedy, żeby powtórzył te słowa ministrowi Kuberskiemu, a jeśli on tego nie zrobi, to ja to zrobię. Od razu umilkł i podpisał akt nadania Laskom imienia Róży Czackiej – opowiada Władysław Gołąb. – Nie miałem lęku przed partią. Mówiono o mnie w partyjnych kręgach „ten klerykał Gołąb” – dodaje.
Przypuszcza, że nie nastawano na niego aż tak bardzo, dlatego że był inwalidą wojennym. Pełnił funkcję sekretarza, wiceprezesa i w końcu prezesa Związku Ociemniałych Żołnierzy, mocno upartyjnionej organizacji.
– Byłem jednak potrzebny, przydatny, reprezentowałem sprawy osób niewidomych np. w sejmie. Nie wypadało mnie prześladować jako inwalidy wojennego. Choć gdy prezesem Polskiego Związku Niewidomych był partyjny Stanisław Madej, zawsze powtarzał: „Po co trzymacie tego klerykała” – wspomina.
Patrząc z perspektywy czasu, za najważniejszą w całej swojej działalności uznaje służbę ludziom, szczególnie niepełnosprawnym. Mieszkając przez wiele lat w Podkowie Leśnej, jako przewodniczący Rady Parafialnej, współpracował bardzo blisko z ks. Leonem Kantorskim. – To był człowiek niezwykłego charakteru i ducha – zaznacza. Miał w swoim życiu szczęście spotykać niezwykłych ludzi.
W jego przekonaniu wspólna beatyfikacja matki Róży Czackiej i kard. Wyszyńskiego ma głębokie uzasadnienie.
– Po księdzu Władysławie Korniłowiczu, który zmarł w 1946 r., duchowym ojcem Lasek został właśnie prymas Wyszyński. Traktował Laski jak swój dom, nie jedyny oczywiście, ale często przyjeżdżał w Wielki Piątek, zostawał do soboty. Matka niezwykle go ceniła, oddziaływali na siebie duchowo. Gdy Armia Krajowa poprosiła o zorganizowanie w Laskach szpitala polowego, matka zgodziła się bez wahania. Prymas Wyszyński miał wątpliwości, czy można narażać Laski. Matka odpowiedziała, że sprawy ojczyzny są na pierwszym miejscu. Matka była niezwykle otwarta na sprawy Kościoła. A kardynał Wyszyński był wielkim przyjacielem matki, doceniając jej dzieło – mówi Władysław Gołąb.
Beatyfikacja matki Róży Czackiej i kard. prymasa Stefana Wyszyńskiego odbędzie się 12 września 2021 r. w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie.