Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Czerwcowy poranek w środku tygodnia. Jeden samochód jedzie małą ulicą. Drugi, zaparkowany równolegle, włącza się do ruchu tuż pod koła tego pierwszego. Nikt nie ma wątpliwości co do winy. Również kierowca drugiego samochodu podpisuje oświadczenie, w którym potwierdza swoją winę. Jest porozumienie. Koszt naprawy będzie znaczny, ale przynajmniej nie trzeba będzie płacić mandatu. Do czasu...
Mimo niewielkiej prędkości zniszczenia pierwszego auta są spore. Trzeba wezwać lawetę. Akcja spowalnia, a drugi kierowca postanawia zadzwonić do swojego taty. „Do niczego się nie przyznawaj!” – nawet z oddali słychać głośnie słowa ojca w słuchawce drugiego kierowcy. Nie mija pięć minut, gdy kierowca deklaruje, że się pomylił. To jednak nie jest jego wina. Wzywamy policję. Niech rozstrzygnie spór.
Pół godziny później podjeżdżają dwa policyjne motocykle. Standardowa procedura. Sprawdzenie dokumentów. Alkomat. Wysłuchanie wersji wydarzeń. Nie mija 10 minut, a już drugi kierowca odbiera mandat na 500 zł. „Po co ja dzwoniłem do ojca” – mówi pod nosem tonem, w którym miesza się złość i zrezygnowanie. Rachunek jest oczywisty. Będzie musiał naprawić własne auto. Następna składka ubezpieczeniowa już bez zniżek. A od ojca minus 500 zł za mandat.
Przyjeżdża laweta. Do szoferki jako pasażer wsiada pierwszy kierowca. Myśli o relacji między ojcem i synem same mu się narzucają. Gdyby tamten nie zadzwonił do ojca? Na pewno zostało by mu to wypomniane, może nawet nie raz. Ale zadzwonił. Czy teraz będzie to wypominał ojcu? Co będą obaj czuli, gdy się spotkają? Czy ojciec ma świadomość, w jakiej sytuacji postawił syna? Ile jeszcze razy syn zdecyduje się zadzwonić do ojca w chwili, gdy będzie potrzebował wsparcia?
Potrzaskany samochód zostaje na parkingu przed warsztatem. Naprawa ma trwać 2 tygodnie. Nikomu nawet do głowy nie przychodzi, że przeciągnie się do 2 miesięcy. Ta zwykła, ojcowska głupia rada też ma być szybko zapomniana. Ale zostaje na wiele dłużej, dołączając do innych przetrać na relacji, która łączy obydwu mężczyzn. Nie wiem, czy wyciągną z niej wnioski. Ale jeśli udało ci się doczytać do tego miejsca, to może chcesz poznać 3 pytania, jakie ja stawiam sobie, gdy myślę o tym zdarzeniu?
Po pierwsze, nie tylko od matek potrzebujemy odcinać pępowinę. Usamodzielnianie się od ojca i wejście z nim w relację partnerską nie zawsze dzieje się z automatu. Czy potrafię tak kształtować relacje z rodzicami, żeby stawały się coraz bardziej partnerskie?
Po drugie, samodzielność dziecka (nawet dorosłego) w dużej mierze zależy od wolności i akceptacji, jaką daje mu rodzic. Czy jestem gotów zaakceptować decyzję swojego dziecka (np. przyznanie się do spowodowania wypadku), nawet jeśli uważam ją za błędną?
Po trzecie, nie tylko dzieci, gdy znajdą się w trudnej sytuacji (np. spowodują wypadek), najczęściej nie potrzebują rad od osób, które „lepiej wiedzą”. Czy w trudnej chwili potrafisz słuchać bliskiej osoby – bez wciskania jej swoich pomysłów, po prostu wysłuchując, co się jej zdarzyło – i trwać z nią w trudnych emocjach, jakie przeżywa?