Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Historia warszawskiego kościoła Narodzenia NMP, przesuniętego, na potrzeby budowy trasy W-Z o 21 metrów, znana jest wiernym w Polsce dość powszechnie. O słynnej świątyni Wang, która w drodze z Norwegii do Karpacza pokonała przeszło 1600 kilometrów, też już na naszych łamach wspominałem.
Trasa z ukraińskiej dziś Ottyni do podwrocławskiej Ligoty Książecej, licząca nieco ponad 750 km, nie wydaje się przy tamtej odległości szczególnie imponująca. Okoliczności,w jakich kolejny z przypominanych dziś kościołów, przebył ten odcinek dalece jednak odbiegały od zwyczajowo przyjętych norm transportowych...
Zacznijmy jednak od tego, że świątyń w Ottyni (30 km na południowy wschód od Iwano-Frankiwska) historia nie oszczędzała. Pierwszą spalili Tatarzy, druga zniszczona została w okolicznościach nieskronikowanych, trzecia po latach zaczęła się zawalać, aż wreszcie czwartą sprofanowali i przerobili na magazyn nawozów bolszewicy.
Zawsze jednak skupiona wokół parafii Wniebowzięcia NMP polska społeczność miasteczka znajdowała w sobie dość siły i determinacji, by budynek kościoła odbudowywać. Tyle że w końcu, po zajęciu naszych Kresów przez władze radzieckie w 1944 r., przyszło Polakom opuścić Ottynię na stałe...
O tym jak zżyta i silna swą jednością była wspólnota ottynieńskich parafian niech zaświadczy fakt, że ostatniemu jej proboszczowi, ks. Stefanowi Helowiczowi, udało się namówić wiernych, by, przy wykorzystaniu ich skromnego ekspatrianckiego bagażu, przewieźć do rodzącej się Polski ludowej praktycznie całe wyposażenie opuszczanej świątyni.
W podróżnych kufrach wygnańców (fałszywie nazywanych repatriantami) umieszczone zostały elementy rozebranych: ołtarza, organów, ambony, drogi krzyżowej, a nawet dzwon z 1745 r.! Najcenniejszy z ottynieńskich skarbów, słynący łaskami XVIII-wieczny obraz Matki Bożej, ukryty został pod blatem przewożonego stołu.
„Kontrabanda” taka była o tyle ryzykowna, że, w przypadku ujawnienia jej przez sowieckich pograniczników, przewożącym kościelne dobra ekspatriantom groziła wywózka do syberyjskich łagrów. A wielu mieszkańców Ottyni zdążyło już poznać jej gorzki smak w roku 1940.
Większość wyposażenia ottynieńskiego kościoła trafiło wraz z ekspatriantami do Ligoty Książecej, wioski położonej 50 km na wschód od Wrocławia, na granicy dzisiejszych województw dolnośląskiego i opolskiego. Gdy w 1957 r., na fali krótkotrwałej odwilży politycznej komunistyczne władze zezwoliły na odbudowę i adaptację dawnego kościoła protestanckiego w Ligocie, wyposażenie to zostało niejako „ujawnione” i, wraz z obrazem, zasiliło wnętrze nowo powstającej świątyni.
Dziś kościół parafialny pw. Wniebowzięcia NMP w Ligocie Książęcej poszczycić się może godnością sanktuarium maryjnego, a do tutejszego wizerunku Matki Bożej nadal przybywają wierni z prośbami o kolejne łaski. W 1997 r. budowla odzyskała ostatni, „brakujący” element wyposażenia – sztandar, jaki pochodzący z Ottyni żołnierze Armii Polskiej na Wschodzie zamówili dla parafii w Jerozolimie, w trakcie swego stacjonowania w Palestynie w latach 1943-1944.
Warto wspomnieć, że po uzyskaniu przez Ukrainę niepodległości w 1991 r. oryginalny budynek ottynieńskiej świątyni przekazany został na powrót Kościołowi katolickiemu i, głównie staraniem miejscowych Polaków, odrestaurowany. Swoje miejsce w ołtarzu znalazła również Matka Boża w kopii cudownego obrazu wiszącego dziś w Ligocie. W 2005 r., w stulecie budowy kościoła, udało się nawet zorganizować w nim uroczystą mszę świętą z udziałem ostatnich żyjących ekspatriantów z Ligoty Książęcej i ich potomków.