Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Jedna i druga tendencja może poważnie zaburzyć nasze funkcjonowanie w świecie. Wyłącznie ich twórcze połączenie może pozwolić nam na harmonijny rozwój i płynne przechodzenie przez kolejne etapy życia.
Za dużo zależności
Są wśród nas takie osoby, które pragną żyć w całkowitej zależności od innych. Niekiedy mówimy o tym w cierpki sposób jako o osobowości typu „bluszcz”. Zauważamy, że tacy ludzie nie dbają o własne samostanowienie czy możliwość decydowania o swoim życiu. Nie potrafią przebywać w samotności, nieustannie szukają towarzystwa. Najczęściej tkwią w mało satysfakcjonujących relacjach, nie potrafiąc z nich zrezygnować. Trudno im zakończyć nawet najbardziej toksyczny związek z drugą osobą.
Wydaje się, że takie osoby skrywają w sobie głęboki brak wiary we własne zasoby i możliwości. Odczuwają stały lęk o to, że nie poradzą sobie w życiu, z którym radzą sobie poprzez przylgnięcie do innych osób, postrzeganych jako silniejsze od nich samych. Samotność budzi w nich przerażenie i jest kojarzona z wewnętrzną katastrofą, bezdenną i trudną do zniesienia pustką.
Pozostaje pytanie, jak głęboka i na ile prawdziwa jest obecna w takich osobach bezradność? Niezależnie od odpowiedzi możesz uwierzyć w możliwość odbudowania kruchej i wątłej tożsamości.
Lęk przed zależnością
Na innym krańcu mamy osoby, które wydają się nie potrzebować innych ludzi. Notorycznie zaprzeczają własnej zależności, która dla wielu z nas jest czymś oczywistym i bezdyskusyjnym. Każdy z nas potrzebuje chociażby wody i jedzenia do tego, aby przeżyć kolejne dni. Niezaprzeczalnie potrzebujemy również żyć w relacji. Nikt nie jest w stanie przeżyć życia w pojedynkę. A nawet jeśli tak się stanie, to można uznać, że była to jedynie jałowa egzystencja.
Zostaliśmy stworzeni do bycia kochanymi i do tego, aby kochać. A jednak różne nasze życiowe doświadczenia mogły sprawić, że uciekamy od bycia w bliskich relacjach, panicznie bojąc się zależności. Im silniej się jej obawiamy, tym bardziej jesteśmy skłonni do pomijania faktu jej nieuniknioności.
Zależność możemy odczuwać jako duszącą przestrzeń pozbawiającą nas osobistej przestrzeni. Przestrzeni, w ramach której możemy zachować własny sposób myślenia i przeżywania różnych życiowych sytuacji. Możemy mieć poczucie, że wraz ze zbliżaniem się do innych tracimy część nas samych. Albo że całkowicie pozbywamy się swojego poczucia istnienia w świecie. Zależność może być zatem przeżywana jako swego rodzaju psychiczna czy wewnętrzna śmierć nas samych.
Ucieczka przez więzią
Innym razem możemy być przekonani o nieuchronności krzywdy, jaką z pewnością uczyni nam osoba, z którą zbudujemy jakąkolwiek więź. Głęboko w naszym sercu może być zapisane doświadczenie, że bycie blisko oznacza jakiegoś rodzaju trudny do zniesienia ból. Nie jesteśmy wówczas w stanie wyobrazić sobie, że drugi człowiek może stać się dla nas źródłem wsparcia, a nie spodziewanego cierpienia.
Z różnych powodów możemy nie mieć nadziei na możliwość utrzymania stałej więzi. Niezmiennie może towarzyszyć nam głęboki lęk przed opuszczeniem, z którym możemy radzić sobie w paradoksalny sposób poprzez nienawiązywanie relacji z ludźmi. Nasze postępowanie w tym kierunku oparte jest na trwaniu w iluzji, że jesteśmy w stanie bezwzględnie zapobiec dotkliwej dla nas utracie więzi z drugą osobą. Unikamy bólu rozstania poprzez rezygnację z budowania relacji z innymi.
Tymczasem to właśnie wtedy skazujemy się na pewną samotność. Wierzymy, że jesteśmy w stanie żyć poza relacją, w mniej lub bardziej całkowitym odosobnieniu od innych. Prędzej czy później przekonamy się jednak, że rezygnując z zależności, jeszcze bardziej stajemy się zależni.
Coraz bardziej istniejący w nas, niezastępowalny głód miłości będzie dawał o sobie znać. Możemy pomyśleć o tym, że „na szczęście”. Owo wołanie głodnego serca może pozwolić nam odzyskać wewnętrzne życie w pełnej palecie barw i uwolnić się od szarej nicości, na którą bezwiednie się zdecydowaliśmy.