W narracji o Kanie Galilejskiej problem jest pokazany w symbolu: dopiero się wszystko zaczęło, a już jest problem, jest jakiś brak, nie tak miało być. W rzeczywistości jest tu mowa nie tylko o małżeństwie. W Kościele to się nazywa kerygmat.
Bóg każdego z nas stworzył z miłości i do miłości, tyle tylko, że ja do tej miłości już nieraz w życiu odwróciłem się plecami. Wtedy zburzona zostaje nie tylko relacja między mną a Bogiem, ale także między mną a ludźmi, którzy są dla mnie ważni, między mną a ludźmi, których kocham, którzy są moimi przyjaciółmi, a naraz tracimy gdzieś wspólny język. Inaczej miało być.
Grzech jest czymś rzeczywistym. Mówimy pięknie o miłości między mężczyzną i kobietą, także w wymiarze ciała, w wymiarze życia erotycznego. To jest wszystko przecudne. I dobrze wiecie, co człowiek potrafi z tego zrobić.
Wróćmy do Kany. Teraz następuje odpowiedź na problem, którą Bóg daje w Jezusie. On przychodzi na to wesele, zaprosili Go. Nie upłynęło dużo czasu – to jest najpiękniejszy moment – i On z zaproszonego staje się zapraszającym. Tu jest dalszy ciąg tego niesamowitego znaku, jaki daje Jezus.
Stało tam sześć kamiennych stągwi, które mogły pomieścić po dwie lub trzy miary. Pójdziemy na całość: miara to 40 litrów, trzy miary to 120 litrów, sześć stągwi to 720 litrów.
Teraz On jest tym, który zastawia ten stół. A jak On zastawia stół, to nie daje ci jednej lampki wina. Tu jest 720 litrów! Dla kogo?
W Kanie mieszkało najwyżej 30 rodzin, a przecież już trochę wypili. To zupełny brak umiaru. Taki jest znak obfitości łaski Chrystusa.
Właśnie o to idzie w małżeństwie, które jest sakramentem. Zapraszasz Jezusa do środka swojej miłości i teraz On staje się zapraszającym, i On zastawia dla ciebie stół w twoim małżeństwie.
W taki sposób ci daje, że nie jesteś w stanie tego przepić. Choćbyś nie wiem jak się starał, nie wypijesz 720 litrów, nie ma szans. Nie przejesz, nie przepijesz tej łaski, którą dostajesz od Jezusa.
Chrystus jest odpowiedzią na nasz grzech, jest odpowiedzią, która jest bez miary, bez umiaru.
Pytanie o to, czy potrzebujesz sakramentu małżeństwa, jest pytaniem o to, czy w swoim życiu potrzebujesz Jezusa. Nie do tego, żeby ci pobłogosławił święconkę na Wielkanoc, ale żeby był tam, gdzie dzieją się rzeczy dla ciebie najważniejsze.
Wszyscy młodzi na świecie, w Polsce też, pytani o to, co jest dla nich najważniejsze, odpowiadają, że rodzina i małżeństwo. W tym pragnieniu młodych jest to, co zostało wszczepione przez Boga w stworzeniu, ale to pragnienie – bądźmy realistyczni – jest zagrożone ludzkim grzechem, niczym innym.
Fragment książki abp. Grzegorza Rysia „Skoro jest miłość. O rodzinie, szczęściu i nie tylko”, Wydawnictwo WAM. Tytuł, lead, śródtytuły i skróty pochodzą od redakcji Aleteia.pl.