Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Raz na 10 lat Główny Urząd Statystyczny próbuje policzyć wszystkich Polaków. Chce wiedzieć nie tylko ile nas jest, ale także kim jesteśmy, jak nam się żyje, czy co się zmieniło w naszym życiu w ciągu ostatniej dekady. Na udział w tegorocznym spisie powszechnym mamy czas do 30 września br. Choć wydaje się to być przykrym obowiązkiem, wcale nie jest wymysłem urzędników XX w.
Jak informuje nas św. Łukasz, w podobnym spisie uczestniczyli Józef z Maryją, tuż przed narodzinami Jezusa.
W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz. Wybierali się więc wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego miasta. Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna. (Łk, 2,1-5)
Józef pochodził z Betlejem, dlatego – zgodnie z zasadami – musiał udać się do swego miasta, by wziąć udział w spisie ludności. Nie było taryfy ulgowej, mimo że jego żona Maryja była wówczas w zaawansowanej ciąży. Ten przypadek (a może to wcale nie był przypadek?) sprawił, że Zbawiciel przyszedł na świat w tym małym miasteczku na zachodzie Judei.
Cezar August, który wydał rozporządzenie nakazujące przeprowadzenie spisu ludności, rządził od roku 30 przed Chrystusem do roku 14 po Jego narodzeniu. Jak czytamy w komentarzu do Biblii Tysiąclecia, św. Łukasz wspomina Kwiryniusza zapewne dlatego, że był on bardziej znany z następnego spisu, który sam przeprowadził w roku 6-7 po Chrystusie. Mniej prawdopodobne jest przypuszczenie, że chodzi o spis dokonany w ogóle po raz pierwszy w Palestynie.
Ale idea spisów ludności pojawiła się jeszcze wcześniej, na długo przed narodzinami Chrystusa. Dokonywali ich już starożytni Egipcjanie, Persowie czy Chińczycy. Były istotne ze względów podatkowych, wojskowych czy religijnych. Od 443 p.n.e. co 5 lat w starożytnym Rzymie przeprowadzano cenzusy – czyli spisy ludności dla celów podatkowych i militarnych. Ich dokonywaniem zajmowali się specjalni urzędnicy zwani cenzorami.
Bez względu na epokę spisy powszechne stanowią źródło informacji nie do przecenienia. Pozwalają zaobserwować na przykład to, czy nastąpiła jakaś zmiana w naszym życiu w ciągu kolejnych dekad. Są też ważnym dorobkiem kulturowym i dziedzictwem dla kolejnych pokoleń. Ważne jest, by były to badania ciągłe, a dane dało się ze sobą porównywać.
Ale wyniki spisu powszechnego pomóc mają także rządzącym – zarówno na szczeblu państwowym, jak i tych niższych – na poziomie województwa, powiatu czy gminy. Spis pozwala nie tylko ocenić sytuację w kraju, ale także determinuje decyzje polityczne w przyszłości. Ma wpływ na kształtowanie polityki społecznej i gospodarczej.
Spis pomaga nam zrozumieć, czego teraz potrzebujemy i będziemy potrzebować w przyszłości. Jest użyteczny z punktu widzenia każdego mieszkańca Polski – wyjaśniała na antenie Polskiego Radia prezes GUS w Krakowie, Agnieszka Szlubowska.
Taki spis ma mieć znaczenie także dla polskiego rynku pracy oraz pracowników. Jak przekonuje Agnieszka Szlubowska, ta wiedza pomoże w podziale funduszy np. na szkolenia zawodowe czy wsparcie dla osób, które straciły zatrudnienie.
W dodatku, jak sugeruje nam nazwa przedsięwzięcia, spis ten dotyczy nie tylko ludności, ale także mieszkań. Chodzi zatem o to, by dostarczyć informacje o warunkach mieszkaniowych Polaków, co z kolei pozwoli ukształtować politykę mieszkaniową.
Narodowy Spis Powszechny dotyczy każdej osoby mieszkającej stale bądź czasowo na terenie Polski. Zgodnie z ustawą o statystyce publicznej jest obowiązkowy i potrwa do końca września tego roku. GUS przypomina, że odmowa wiąże się z możliwością nałożenia przez sąd kary grzywny w wysokości nawet do 5 tys. złotych.
Realizowany jest następującymi metodami: obowiązkowo – czyli metodą samospisu internetowego (CAWI), uzupełniająco – metodą wywiadu telefonicznego (CATI) oraz metodą wywiadu bezpośredniego (CAPI).
Jeśli ktoś nie ma dostępu do sieci, bądź ma problem z obsługą komputera, może zadzwonić na tzw. spisową infolinię oraz podać dane konsultantowi. Inną możliwością jest spisanie się w specjalnym punkcie w urzędzie gminy czy miasta, lub w lokalnym urzędzie statystycznym.
Gdy nie wywiążemy się z tego obowiązku, możemy spodziewać się telefonu od rachmistrza, który zadzwoni do nas z numeru 22 828 88 88. Wówczas nie ma już możliwości odmowy udziału w spisie.
Jak informuje Polska Agencja Prasowa, od 23 czerwca br. rachmistrzowie rozpoczną także wywiady bezpośrednie. Kontaktu spodziewać się mogą osoby, które do tej pory nie skorzystały z żadnej innej formy spisu.
Trzeba pamiętać o tym, że każdy rachmistrz spisowy powinien posiadać specjalny identyfikator, o który mamy prawo zapytać. Zawierają on imię i nazwisko wraz ze zdjęciem, numer identyfikatora, hologram, nazwę i logo wojewódzkiego biura spisowego. Do tego zwrócić uwagę należy na podpis osoby upoważnionej do wystawienia identyfikatora oraz na okres, na jaki został wystawiony.
Dokładna lista pytań dostępna jest w zakładce na stronie spis.gov.pl. Co istotne, w formularzu nie ma pytań dotyczących zarobków, dochodów czy stanu majątku. Pojawią się za to kwestie dotyczące demografii, aktywności ekonomicznej, wykształcenia, migracji, zasobów mieszkaniowych, a także wyznania.
Ta ostatnia kwestia budzi nieco emocji. W spisie przeprowadzonym w 2011 r. blisko 96 proc. Polaków i Polek w rubryce dotyczącej wyznania określiło się jako katolicy. Przy najnowszym formularzu wśród odpowiedzi wybrać można jedną z kilku opcji: zaznaczyć Kościół, z którym się utożsamiamy bądź jedną z opcji: „Nie należę do żadnego wyznania” lub „Nie chcę odpowiadać na to pytanie”. Oznacza to, że nie ma przymusu, by zdradzać swoją przynależność religijną.
Publicyści zwracają uwagę na to, że w polskim Kościele sporo zmieniło się w ciągu ostatnich 10 lat. Dane Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego pokazują, że w 2011 r. w niedzielnej mszy udział wzięło 40 proc. wiernych deklarujących się jako katolicy. Tymczasem w 2019 r. było to 36,9 proc.
Inne światło na sytuację w Kościele w Polsce rzuca również liczba wniosków o apostazję. Dane zebrane przez kurie wskazują, że 10 lat temu złożono 459 wniosków w całej Polsce. Tymczasem w roku 2020 tylko w archidiecezji poznańskiej odnotowano ich 370, a w krakowskiej 445.
Zdaniem ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego uwzględnienie w spisie wyznania religijnego nie ma obecnie wielkiego uzasadnienia. W rozmowie z WP tłumaczy:
W poprzednich wiekach narodowość często oznaczała wyznanie i odwrotnie – wyznanie oznaczało narodowość. Na przykład na dawnych kresach Rzeczypospolitej, jeżeli ktoś był rzymskim katolikiem, najczęściej wiązało się to z zadeklarowaniem również narodowości.
Duchowny dodaje, że dzisiaj Polacy mogą przyjąć każde z możliwych wyznań, a decyzja ta pozostanie bez wpływu na tożsamość narodową. W dodatku jest to często – w jego opinii – pytanie intymne i subiektywne.
Udział w Narodowym Spisie Powszechnym Ludności i Mieszkań wziął także prymas abp Wojciech Polak, który swój formularz wypełnił online.
W filmie opublikowanym na kanale Głównego Urzędu Statystycznego powiedział:
Właśnie wypełniłem formularz Narodowego Spisu Powszechnego Ludności 2021. Wszystkich bardzo zachęcam, abyśmy podjęli ten niewielki wysiłek i zapisali się w powszechnym spisie ludności. To wyraz naszej odpowiedzialności obywatelskiej i odpowiedzialności za wspólne dobro, którym jest Polska. Wszystkich do tego bardzo serdecznie zachęcam.
Źródło: GUS, PAP, Polskie Radio, WP