separateurCreated with Sketch.

Paulina Grochowska: Bóg zgodził się na to, bym mogła mówić Mu Tato [nasz wywiad]

PAULINA GROCHOWSKA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Mogę pogadać z Bogiem jak z Tatusiem, który się o mnie troszczy. Mogę Mu powiedzieć: „Tato, słuchaj, ja bym chciała tak, a tutaj tak się dzieje – co mam zrobić? Jak Ty myślisz?” – mówi Paulina Grochowska.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Przekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Paulina Grochowska to aktorka, wokalistka, trenerka muzyczna, artystka znana ze Studia Accantus. Nam opowiada, dlaczego mówi Bogu „Tato” oraz czy łatwo jest być katoliczką w świecie artystów.

Karolina i Maciej Piechowie: Dlaczego otwarcie wyznajesz, że jesteś katoliczką?

Paulina Grochowska: Wiara jest dla mnie bardzo istotna w życiu. Ze względu na pracę artystyczną jestem osobą publiczną. Ktoś mógłby mi zarzucić, że nie powinnam tak otwarcie wyrażać moich poglądów, bo mogę kogoś tym „urazić”. Ja jednak chcę, aby osoby, które mnie obserwują wiedziały, na czym buduje moje życie, co jest fundamentem mojej twórczości i relacji z innymi ludźmi. Pracuję w zawodzie, któremu na pozór nie jest po drodze z wiarą. Jednak na podstawie feedbacku, który dostaję wiem, że moi obserwujący doceniają fakt, że do Boga się „przyznaję”. Staram się nie pokazywać mojego katolickiego życia w sposób roszczeniowy czy narzucający, ale bardziej zależy mi, aby dawać świadectwo: ja tak wybrałam.

Co Cię ukształtowało jako katoliczkę?

Wiele wyniosłam z rodzinnego domu. Miałam bardzo dobry start, moi rodzice są praktykującymi katolikami. Pierwszą katechezę miałam w domu. Później trafiłam na dobre towarzystwo w mieście. Niedzielne spotkania ustalało się pod Eucharystię. Spotykaliśmy się albo przed albo po mszy świętej i każdy to rozumiał. Później rozpoczęłam studia artystyczne i tak jak się spodziewałam, nie było to łatwe. Wiedziałam jednak, że chcę tak, jak przysięgałam na bierzmowaniu – wyznawać wiarę, bronić jej i według niej żyć.

Doświadczyłaś dobroci Boga?

Było tysiące sytuacji, gdy On mnie wspierał i troszczył się o mnie. Bóg postawił na mojej drodze wiele niesamowitych osób, które utwierdzały mnie w tym, że On jest dobry. Poznałam wielu jezuitów, którzy później z całego świata zjechali na mój ślub. Wiele historii dla postronnego słuchacza może wydawać się niemożliwych, a ja naprawdę ich doświadczyłam i jestem przekonana, że dla Boga nie ma nic niemożliwego. Tym najświeższym etapem odkrywania Boga i Jego Miłości jest relacja z mężem, którą traktuję jak ogromny dar od Boga. W relacji małżeńskiej uczę się miłości i wiary. Oczywiście są także upadki i chwile ciemności, jednak w gorszych momentach ogromnym wsparciem i pomocą są te cudowne osoby, dane nam przez Boga.

Zawsze było ci z Bogiem po drodze?

Nie miałam takiego czasu w życiu, żebym się na Boga obraziła albo zbuntowała. Były jednak chwile, gdy byłam na Niego zła. Teraz widzę, że często z błahych powodów. Praca, zarobki, dostanie się na studia, moje ograniczenia. W chwilach żalu do Boga czułam, że moja wiara jest słabsza. Widziałam, jak bardzo przypomina sinusoidę – jest wspaniale, a za chwilę pustka. Mimo tego wahania relacji, nigdy nie porzuciłam wiary i relacji z Bogiem. On daje mi siłę i prowadzi przez życie.

W domu zawsze czułaś się kochana i przyjmowana, taka jaka jesteś?

Żaden dom nie jest idealny. Myślę, że rodzicom zawsze zdarzają się błędy w relacji z dziećmi. Widzę, że dziś więcej mówi się o wadze budowania relacji, uświadamia się rodziców o błędach wychowawczych, uczy się wiedzy psychologicznej dotyczącej funkcjonowania rodziny. Z mężem widzimy, że wiele rzeczy można robić lepiej niż robili to nasi rodzice. Mąż jest dla mnie niesamowitym nauczycielem w budowaniu relacji.

Z rodzicami łączy cię mimo to silna więź.

Jestem im niesamowicie wdzięczna. Otrzymałam od nich ogrom wsparcia w związku z moimi pragnieniami zawodowymi. Bracia ukończyli studia inżynierskie, mają pewną pracę i zarobki. Ja wybrałam Akademię Muzyczną. Rodzice mnie w tym wspierali i otaczali modlitwą każdego dnia. Gdyby nie ich empatia, nie zdecydowałabym się na tak niepewną drogę, jaką jest praca artystyczna. Rodzice znali moje pragnienia, dostrzegli we mnie potencjał i prawdę mówiąc, zmusili do nauki na I stopniu szkoły muzycznej. Jestem im wdzięczna. Ich determinacji i miłości zawdzięczam to, kim dziś jestem.

Jak to jest być katoliczką w świecie artystów?

Wiara w świecie artystów nie jest komfortowa. Dziś łatwiej publicznie przyznawać się do Chrystusa. Jednak podczas studiów kosztowało mnie to wiele wysiłku. Moją wiarę akceptowano z czasem. Na początku trudno było niektórym zrozumieć, że np. nie mogę być na próbie, bo idę do kościoła. W środowisku artystycznym naprawdę niewiele jest osób wierzących. Na drugim roku była już większa tolerancja. Miałam dobre oceny i nauczyciele wiedzieli, że nieobecność na zajęciach nie wpłynie negatywnie. Na trzecim roku było już całkiem dobrze, a czwarty wspominam najlepiej.

Dlaczego?

Znajomi zaczęli pytać: „Na którą idziesz do kościoła? Mogę iść z tobą?”. Nie przypisuję sobie zasług. Jestem wdzięczna Bogu, że dawał mi siłę i wytrwałość w wierze. Uwielbiam Go za łaskę dawania świadectwa, że poruszone zostały serca osób w moim środowisku. Teraz jest już super, bo każdy wie, że jestem katoliczką. Mam wokół siebie wspaniałych ludzi, zarówno wierzących jak i niewierzących, którzy nie stawiają mnie na ławie oskarżonych ze względu na wiarę.

Miałaś chwile, kiedy musiałaś brać odpowiedzialność za błędy Kościoła?

Było kilka takich sytuacji. Zwykle przytyki są sarkastyczne i wiem, że nie ma sensu dyskutować. Druga strona nie jest otwarta na dialog, chce wylać frustrację związaną z Kościołem. Miałam też sytuacje, gdzie nie potrafiłam milczeć. Musiałam stanąć w obronie wiary, jak przysięgałam na bierzmowaniu. Zawsze się wtedy modlę do Ducha Świętego i dyskusja idzie w dobrym kierunku. On podsuwa mi właściwe myśli do głowy.

Kim jest dla ciebie Bóg?

Kiedyś był tylko Sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze. To się zmieniło, gdy dołączyłam do zespołu Kanaan i śpiewałam piosenkę „Tato”. Jej słowa: „tak wielki Bóg zgodził się na to, bym zawsze mógł mówić Mu Tato” bardzo mnie dotknęły. Relacja córki z Ojcem zupełnie się zmieniła. Dziś mogę pogadać z Bogiem jak z Tatusiem, który się o mnie nieustannie troszczy. Mogę Mu powiedzieć: „Tato, słuchaj, ja bym chciała tak, a tutaj tak się dzieje – co mam zrobić? Jak Ty myślisz?”.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.