separateurCreated with Sketch.

Noblistka, która w wieku 42 lat poprosiła o przyjęcie do Kościoła

Sigrid Undset
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Joanna Operacz - 10.06.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Rozbiła małżeństwo mężczyzny, który miał troje dzieci, a kiedy związek okazał się nieudany, adoptowała dzieci męża i wychowała je razem z własnymi. Choć żyła w środowisku wrogim katolicyzmowi, w wieku 42 lat poprosiła o przyjęcie do Kościoła.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Przekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Do dzisiaj jest inspiracją dla wielu norweskich konwertytów. Życie Sigrid Undset (1882-1949) było równie niezwykłe jak jej książki.

Jeśli zdarzy wam się usłyszeć, że ktoś ma ulubionego pisarza i że czyta wszystko, co znajdzie z twórczości tego autora, to prawie na pewno będzie tu chodziło o Sigrid Undset, autorkę m.in. powieści „Krystyna, córka Lawransa”. Ja spotkałam w różnych okolicznościach cztery takie osoby i sama się do nich zaliczam.

Choć powieści Undset często robią wielkie wrażenie na czytelnikach, trudno powiedzieć, że zajmują ważne miejsce w polskiej kulturze. Nie ukazują się nowe wydania ani tłumaczenia (nie licząc „Krystyny…”, która zresztą doczekała się całkiem udanej ekranizacji w 1995 r. w reżyserii Liv Ullmann), jest tylko jedna biografia autorki – z 1959 roku.

Szkoda, bo to bardzo ciekawe książki, które – choć napisane niekiedy sto lat temu – pomagają zrozumieć wiele problemów świata, w którym dziś żyjemy.

Trylogia o Krystynie, córce zamożnego chłopa Lawransa („Wianek”, „Żona”, „Krzyż”) to bogaty i porywający – choć nie cukierkowy – obraz średniowiecznej katolickiej Skandynawii. Autorka w 1928 r. dostała za nią literacką Nagrodę Nobla.

Choć Sigrid Undset nie idealizuje tamtego świata (są tu konflikty, zbrodnie, tortury, a nawet epizodycznie pojawia się homoseksualny duchowny, który chce złapać w sidła syna tytułowej bohaterki), to jednak czytając tę książkę zadawałam sobie nostalgiczne pytanie, jak by wyglądała dzisiaj Europa i świat, gdyby nie doszło do tąpnięcia katolickiej cywilizacji.

Z kolei we współczesnych sobie powieściach i opowiadaniach Sigrid Undset opisuje świat, który odchodzi od Boga. Dziadkowie jeszcze praktykowali wiarę, rodzice robili to tylko sporadycznie i obrzędowo, a dzieci albo zupełnie porzucają chrześcijaństwo, patrząc z politowaniem na zakłamanie starszych, albo na serio szukają sensu życia.

Czyż nie jesteśmy teraz na tym etapie? Znakomitym opisem tej ostatniej sytuacji (czyli znalezienia sensu istnienia w Bogu, którego głosi Kościół katolicki) jest nieukończona trylogia o Paulu Selmerze, składająca się z powieści „Gymnadenia” i „Krzak gorejący”. Wywód pewnej bohaterki, zakonnicy, o feralnym wpływie sentymentalizmu na europejską kulturę może się równać tylko z tym, co pisał o sentymentalizmie polski dominikanin o. Jacek Woroniecki.

Myśleliście może, że tkwiący dzisiaj w wielu głowach schemat rodziny „2+2” to efekt wygody, mody albo PRL-owskiej propagandy? W powieści „Pani Hjelde” przyjaciółka żartuje z tytułową bohaterką, która właśnie urodziła czwarte dziecko, że „demonstruje nader energicznie sprzeciw wobec systemu dwojga dzieci”.

Norweska pisarka jest jednak przede wszystkim mistrzynią w opisywaniu ludzkich losów i przeżyć. Jak mało kto potrafi dać literacki wyraz zakochaniu, tęsknocie, rozpaczy, ale też np. żalowi czy nudzie. Nie znam chyba nikogo, kto potrafiłby tak trafnie jak ona pokazać mechanizm samousprawiedliwiania się stosowany przez człowieka, który ulega złu.

Np. powieść „Harriet Vaage” (trzeba przyznać, że tytuły nie są mocną stroną książek Undset) to fenomenalny portret kobiety-dziecka, która oczekuje od świata zrozumienia i zaspokajania jej potrzeb, a nie potrafi niczego dać z siebie i w istocie nie potrafi kochać.

Sigrid Undset wychowała się w inteligenckiej rodzinie, która była formalnie protestancka, a w rzeczywistości obojętna religijnie. Zetknęła się z katolicyzmem podczas podróży po Europie, a przede wszystkim poprzez książki angielskich konwertytów.

W jednym z esejów tłumaczyła:

Kościół rzymski ma przynajmniej formę, która nie drażni ludzkiej inteligencji, tak jak przeróżne sekty protestanckie. Poza formą Kościoła rzymskiego całe chrześcijaństwo robi na mnie wrażenie jakiegoś nieudanego, rozpadającego się omletu...

Te poszukiwania doprowadziły ją stopniowo do decyzji o wstąpieniu w 1924 r. do Kościoła katolickiego. Miała wtedy 42 lata.

Droga pisarki do katolicyzmu nie była prosta. Norwegia od czasów reformacji była krajem tak bardzo protestanckim, że do 1845 r. kult katolicki był tam prawnie zakazany. W momencie zniesienia antykatolickiej ustawy mieszkało w kraju trzech (sic!) rodowitych Norwegów katolików.

Jezuici (zresztą tak samo jak żydzi) mieli zakaz przekraczania granicy. Od norweskiego słowa „papież” („pave”) powstały takie słowa jak: „oszust” („juksepave”), „blagier” („skryteparve”) i „malkontent” („sytepave”).

Nawrócenie pisarki odbiło się w jej kraju szerokim echem i zapoczątkowało konwersje, które w zasadzie trwają do dziś. Jak pisze Józefa Królczyk Bremer w pracy „Literacko-medialny wizerunek norweskiego konwertyty”, opublikowanej w 2015 r. w „Gnieźnieńskich Studiach Europejskich”, Kościół katolicki w Norwegii jest dzisiaj nie tylko Kościołem obcokrajowców, ale przede wszystkim Kościołem konwertytów.

W pięciomilionowym kraju na ten krok decyduje się rocznie ok. 100 osób. Jest wśród nich wielu intelektualistów, np. naukowców, dziennikarzy, pisarzy. Przejścia na katolicyzm to częsty temat w mediach – choć przesadą byłoby twierdzić, że jest on komentowany przychylnie. Czyżby Sigrid Undset po śmierci wypraszała nawrócenie dla swojej ojczyzny z równie wielkim zapałem, z jakim za życia starała się pokazać rodakom ich katolickie korzenie?

Drugą trudnością były dla Undset konsekwencje jej życiowych wyborów. Kiedy miała 28 lat, poznała we Włoszech norweskiego malarza Andersa Svarstada i związała się z nim. Svarstad był żonaty i miał troje dzieci, w tym jedno niepełnosprawne. Rozwiódł się i ożenił z Sigridą.

Ten romans zainspirował Undset do napisania powieści „Jenny”, uznanej w jej ojczyźnie za skandalizującą. Małżeństwo miało troje dzieci – dwóch synów i córkę, niepełnosprawną umysłowo i chorą na ciężką padaczkę. Jednak po kilku latach, gdy pojawiły się problemy m.in. ze zdrowiem dzieci, okazało się, że Svarstad nie jest człowiekiem, na którym można polegać.

Małżonkowie coraz bardziej się od siebie oddalali, nawet coraz rzadziej mieszkali razem. Rozwiedli się w 1925 r. Wątek nieudanego małżeństwa często pojawia się w twórczości Sigrid Undset. Co ciekawe, te historie nigdy nie są czarno-białe. Np. w „Pani Hjelde” napisała ona, że bohaterka i jej mąż nie stworzyli dobrego związku, bo „nie mieli dla siebie oczu”.

Sigrid Undset czuła się winna sytuacji, w jakiej znalazły się dzieci jej męża, więc często je zapraszała, troszczyła się o ich edukację. Kiedy ich matka postanowiła z powodów finansowych oddać je do sierocińca (ojciec najwyraźniej nie był szczególnie zainteresowany progeniturą), adoptowała je i pokochała jak własne.

Przez wiele lat żyła w ten sposób, że w dzień zajmowała się dziećmi i domem (ktoś napisał, że w domu Undset, urządzonym w prawdziwie skandynawskim stylu, nie było nic tandetnego), a nocami pisała, paląc papierosy jak smok. Angażowała się w życie intelektualne i polityczne swojej ojczyzny, przestrzegając rodaków przed narodowym socjalizmem, co zmusiło ją w 1940 r. do wyjazdu z Norwegii.

Zmarła w 1949 r. Jej portret znajduje się na banknocie 500-koronowym.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.