Poeta i duszpasterz ksiądz Jan Twardowski wiele razy pisał (w wierszach i listach) i mówił (w kazaniach) o swoim ulubionym świętym – o świętym Józefie. Te krótkie teksty tworzą niewielką książeczkę: „Kilka myśli o świętym Józefie”.
We wstępie do książki ksiądz Twardowski przyznaje, że święty Józef to jeden z najbliższych mu świętych – „zawsze wzruszający, cały w radosnych tajemnicach różańca świętego”. Wspominany jest w liturgii 19 marca, „kiedy pachnie już Wielkanocą”. Ale jednak ta postać przywołuje raczej Boże Narodzenie – z kolędami, gwiazdą na niebie i choinką.
Święta Teresa z Avila pisała w listach, że uzyskała zdumiewająco wiele łask, kiedy modliła się za wstawiennictwem świętego Józefa. "Widocznie Jezus w niebie słucha swojego przybranego ojca równie chętnie, jak słuchał go na ziemi" – konkluduje ks. Twardowski za św. Teresą.
Zauważa też, że podczas wojny w Warszawie nie został zniszczony żaden kościół pod wezwaniem św. Józefa.
Święty Józef patronuje wielu osobom: umierającym, rodzinom i małżeństwom, Kościołowi powszechnemu, zakonom kontemplacyjnym. A także ludziom, których praca jest zapomniana i trud niedoceniany.
Ale – jak zauważa ksiądz Twardowski – przede wszystkim powinien być patronem każdego, kto szuka Jezusa. W Ewangelii jest opisana scena, kiedy dwunastoletni Jezus zgubił się rodzicom. Jak się nad tym zastanowić, należałoby raczej uznać, że to nie Jezus ginie, tylko my się gubimy.
Nawet najlepsi z najlepszych: Matka Boża i święty Józef trochę się zagubili, bo nie rozumieli tego, że Jezus musi być „w sprawach Ojca”.
Kiedy gubimy siebie i gubimy Jezusa? „Wtedy, kiedy myślimy tylko o własnym cierpieniu, urazach. Śpiewamy w kościele, ale nie potrafimy nikomu przebaczyć. Skarżymy się, że ktoś nas, jak Piłat, oskarżył niewinnie, że Cyrenejczyk nam nie pomaga, Weronika nie podbiega, nawet Matka Boska zabrała się i poszła” – pisze ks. Twardowski.
Józef nie był intelektualistą, nie pełnił ważnej funkcji społecznej. Nie był kapłanem ani nawet nie został męczennikiem. „Skoro nie był wielki, czy utonął w swojej codzienności? Czy zwyczajność zasłoniła mu Boga?” – zastanawia się ks. Twardowski.
Józef z pewnością stale widział Pana w codziennych sprawach. Słyszał głos anioła i dał mu się popychać do działania. „Wydaje nam się czasem, że nic wielkiego nie czynimy, a życie codzienne pochłania nas bez reszty. Obyśmy wtedy właśnie umieli usłyszeć głos Boga, który – tak jak do świętego Józefa – wciąż do nas przemawia. Nie lękaj się! Nie lękaj się, że niczego nie potrafisz, a to, co robisz, jest za małe. Bóg przez przez twoje bardzo maleńkie sprawy może dokonywać wielkich dzieł”.
Niekiedy chyba patrzymy na Świętą Rodzinę jak na rodzinę „nie z tej ziemi”. Tymczasem miała ona swoje problemy, które są również naszymi problemami, np. trudności materialne, mały metraż mieszkania. Ale poznali chociażby smak samotności, którą musieli czuć Józef i Maryja, kiedy np. szukali Jezusa w Jerozolimie.
„Rodzina jest dziełem Bożym. Może być krzyżem dla nas, może być radością. Nie od nas jednak zależy, że mamy takich rodziców, a nie innych, takie rodzeństwo, a nie inne. Rodzina jest tajemnicą woli Bożej. W takiej, jaką Bóg nam daje, mamy dojrzewać do spotkania z Nim” – pisze ks. Twardowski.
Świat trochę zgubił świętego Józefa – uważa poeta. W Ewangeliach jest ledwo wspominany. Nie pada żadne jego słowo, nie wiemy, kiedy umarł. Kościół nie zwracał na niego wielkiej uwagi – aż do średniowiecza.
Jego kult zaczął się szerzyć po objawieniach świętej Brygidy Szwedzkiej, która zobaczyła Józefa umierającego w objęciach Jezusa i Maryi. Z kolei w XIX w. imię Józef było popularne „od cesarza do piekarza”. Nie było domu, w którym by nie mieszkał jakiś Józef. Dziś jednak imię wyszło z mody.
„Ale może to i lepiej, bo święty Józef nigdy nie dbał o modę. Na pewno nie ma żalu do papieży, którzy tak rzadko wybierają jego imię. Zawsze był ukrytym i cichym świętym, zasłuchanym tylko w to, co Bóg miał mu do powiedzenia. Czy umielibyśmy, tak jak święty Józef, usłyszeć głos anioła?” – pyta ksiądz Twardowski.