Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Bóg zawsze wie, co robi
Zwykle drugi rozdział Księgi Jonasza streszcza się w tym, że ryba połknęła proroka. Analizując go skupiamy się na rybie, a o niej mówią zaledwie dwa z dwunastu wersetów: pierwszy i ostatni.
Natomiast w samym centrum jest modlitwa. Rzeczywiście to jest tak niezwykłe, tak szokujące, że aż człowieka zatrzymuje. Jonasz co prawda się modli, ale nas jakoś tak cały czas interesuje ta ryba i w ogóle to, co się tam dzieje. A czy kiedykolwiek przypatrywaliśmy się okolicznościom tej sytuacji?
Po pierwsze patrząc na nią, trzeba sobie uświadomić, że to Bóg zesłał rybę. Bóg wiedział, co robi. On jest Panem wszystkiego, On rzeczywiście jest Panem morza, Panem zwierzaków, a zwierzaki mają ten instynkt, że są bardzo posłuszne i Bóg się nimi posługuje. Mówi do nich i – w odróżnieniu od ludzi – zwierz od razu to robi.
Człowiek się będzie zastanawiał i kombinował, zwierzę zrobi. Bóg po prostu pokazuje swoją moc: przemówił do tej ryby, a ryba się pojawiła i połknęła Jonasza.
To jest bardzo ważna kwestia – okoliczności wokół Jonasza są w ręku Boga: morze jest w ręku Boga, ryba jest w ręku Boga, wszystko, co się dzieje wokoło Jonasza, jest, ponieważ Bóg tak chce, ponieważ On to zsyła. Do tego stopnia te okoliczności są w ręku Boga, że nawet w modlitwie Jonasz mówi: „Rzuciłeś mnie na głębię pośrodku morza”.
Nie: „Żeglarze rzucili mnie”, ale: „Ty mnie rzuciłeś”. Jonasz odkrywa, że we wszystkim, co się dzieje, jest Bóg i że są tutaj dwa aspekty okoliczności: pierwszy, zewnętrzny, który jest w ręku Boga, i drugi, wewnętrzny, który jest w Jonaszu.
Czuwający Bóg
To bardzo ważne dwa elementy tej historii: Bóg, który spokojnie nad wszystkim czuwa, i my, którzy naprawdę powinniśmy się zastanowić nad swoim postępowaniem, ponieważ jesteśmy wolni. A nam się bardzo często to odwraca.
Często myślimy, że okoliczności są w pełni dowolne, natomiast my jesteśmy tacy biedni, zniewoleni, w ogóle nic nie możemy zrobić. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że okoliczności są w ręku Boga i dlatego nie musimy się martwić.
Tak, to jest trochę szokująca lekcja, ale naprawdę to wszystko, co się dzieje wokół nas, jest poza naszą kontrolą i Bóg spokojnie nad tym wszystkim czuwa. Czuwa nad Twoim życiem. Dlatego jeżeli różne rzeczy nam się przydarzają, trzeba sobie powiedzieć: wydaje mi się, że mam nad tym kontrolę, ale tak nie jest, to Bóg nad tym czuwa, a więc ja się nie muszę martwić, ja muszę się zająć swoim wnętrzem.
Burza nadciąga
Być może wokół ciebie szaleje burza – wtedy nie masz zajmować się burzą i jej uciszaniem, próbami okiełznania morza, bo na pewno się utopisz, jeżeli się tym zajmiesz; zajmij się wtedy swoim wnętrzem.
Wielu z nas jest otoczonych przez różne morza i nie ma nad tym kontroli, ale Bóg nad wszystkim czuwa. To Bóg zesłał rybkę. Jonasz nie miał żadnej kontroli nad rybą, nie miał tam w środku biegów ani pedałów hamowania i przyspieszania rybą.
I jeżeli my jesteśmy w różnych takich brzuchach ryb, gdzie czujemy, że nie mamy nad niczym kontroli, to najlepiej jest w tym momencie nie udawać, że kierujemy rybą, rzeczywistością, bo tak nie jest – tylko udajemy, bawimy się jak dzieci w samochodziku. Bóg nad tym czuwa.
Jeżeli Mu zaufamy, to przyjdzie moment, kiedy okoliczności same pojmą, że my nie jesteśmy ich właściwymi lokatorami, i nas mniej albo bardziej taktownie zwomitują (że użyję bardziej eleganckiego słowa).
Gdzie uciekasz?
Okoliczności, w których rozgrywa się historia, powinny nas trochę zdziwić, bo to nie jest normalne pływać w brzuchu ryby. To my jemy ryby, a nie ryby jedzą nas. To jest tak nienormalne, że aż śmieszne.
Ale cóż, taki obraz się wyłania, kiedy uciekamy przed Bogiem – uciekamy w grzech. Wchodzimy w niego i robimy jakąś kompletnie absurdalną, głupią rzecz. Nawrócenie często może przyjść przez łzy, ale może też przyjść w taki sposób, że po prostu staniesz przed lustrem, zaśmiejesz się i powiesz: „Boże, co ja w ogóle robię? To jest tak śmieszne, że ryba przy mnie i przy mojej sytuacji grzechu to jest nic”.
Sytuacja pokazuje, jak nienormalne jest to, że uciekamy przed Bogiem i przed dobrem. Bóg nas kocha, On nam wszystko daje, On kieruje i tylko prosi: „Człowieku, uwierz Mi. Ja ciebie nie stworzyłem, nie postawiłem na świecie po to, żeby się nad tobą znęcać, tylko zrobiłem to, bo cię kocham”.
Jeżeli Ktoś taki nam to mówi i my patrzymy na Niego, a potem nagle uciekamy przed Nim i się chowamy, to jest jakaś totalna komedia. Ryba jest niczym przy naszych ucieczkach, niemniej jednak człowiek takie rzeczy robi. Dlatego ważne jest, żeby to zobaczyć, uśmiechnąć się, zrozumieć i powiedzieć: „Boże, co ja w ogóle robię?”.
Katastrofa nadciąga…
Kluczowa jest również kolejna scena. Jonasz siedzi w rybie już trzy dni i trzy noce i w pewnym momencie wypowiada niezwykłą modlitwę. To bardzo ważna lekcja, którą daje nam ten prorok. Spotykają nas w życiu różnego typu katastrofy.
Pierwszy typ to katastrofy, które sprowadzamy my sami. Bo często dzieje się tak, że sami sobie ładujemy kłopoty na głowę poprzez różnego rodzaju głupie decyzje. W obliczu katastrof, które sami powodujemy, należy uderzyć się w pierś i powiedzieć: „Zgrzeszyłem, zrobiłem głupotę”.
To jest po prostu najlepsze i tak naprawdę jedyne rozwiązanie, żeby ta katastrofa rzeczywiście mogła przemienić się w piękny dzień: uderzyć się w pierś.
Drugi typ to katastrofy, które spadają na nas w sposób niezawiniony.
Są czasami takie katastrofy, co dobrze widać w Apokalipsie, ale też w tych wszystkich mowach Chrystusa, kiedy mówi On, co się wydarzy na końcu świata: wszystko się będzie walić, zmieniać. W obliczu takich katastrof należy podnieść głowę i nabrać Ducha.
Spokojnie, trzeba po prostu nabrać Ducha. My wtedy najczęściej właśnie zapadamy się w siebie – to jest błąd. Wobec katastrof, które nas spotykają, a których my nie jesteśmy winowajcami, należy się wyprostować, spokojnie nabrać Ducha i powiedzieć: „Przejdę przez to”.
Najlepszy scenariusz
Jonasz nam pokazuje jeszcze trzeci scenariusz. Mianowicie co robić wobec katastrof, które na nas spadają, ale równocześnie to my je spowodowaliśmy? Nie bez powodu znalazł się on w rybie, ale jednocześnie jest przygnieciony przez tę rzeczywistość ze wszystkich stron. Jeszcze ta ryba, tam w środku – pewnie nie był to ładny apartamencik, tylko sporo różnych lokatorów, śledziki i inne stworzenia przetrawione do połowy...
Cóż, generalnie życie w rybie nie jest normalne, a Jonasz tego doświadczył. Zatem co trzeba zrobić w obliczu takich katastrof? Tylko jedno – trzeba wznieść modlitwę do Boga. To jest coś troszeczkę innego niż pokuta, niż nabranie Ducha; to jest połączenie tych dwóch elementów: przyznania się do swojej ogromnej słabości i nabrania ogromnej siły i dumy z tego, że Bóg jest po mojej stronie.
Ktoś mógłby powiedzieć: „Ale jak się modlić w takim momencie?”. Modlitwa Jonasza jest złożona z różnych cytatów z Psalmów. Nie było tak, że Jonasz siedział w tej rybie i myślał: „Coś muszę wymyślić, Ojcze nasz odpada, bo jeszcze nie znam, bo jestem trochę przed Chrystusem, inne modlitwy też nie... wymyślę taką swoją modlitwę”.
A więc tak jak Jonasz, jeśli jesteś w sytuacji granicznej, po prostu się módl. Wykorzystaj na przykład Psalmy, którymi modlił się również Jezus. Jest jeszcze jedna ważna rzecz – zawsze trzeba się modlić z zaufaniem Bogu, że On już dokonał zwycięstwa. Jeżeli ja się modlę, jeżeli w ogóle mam łaskę modlitwy i chcę się modlić, to świadczy to o jednej rzeczy – że On już zwyciężył i tylko kwestią czasu jest, kiedy ta rybka mnie wyrzuci. Pamiętaj, że w tej modlitwie Bóg już zwyciężył, to się już wydarzyło. I to jest piękne.
*Fragment książki o. Tomasza Gałuszki OP „Jezus i Jonasz. Rekolekcje dla przekornych i(nie)pozornych”, Esprit 2021; tytuł, lead, śródtytuły pochodzą od redakcji Aleteia.pl