Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Co roku przed Bożym Narodzeniem powraca w social mediach i na portalach rozrywkowych przepełniony czarnym humorem i śmieszny, i smutny mem z kluczem wojskowych helikopterów i podpisem: „Dzisiaj w Betlejem”. Co jednak, gdybym powiedział wam, że jest na świecie miejsce, gdzie ostrzał rakietowy jest coroczną tradycją, gorliwie wypełnianą w każdą Niedzielę Wielkanocną? Mało tego, biorą w nim udział... dwa rywalizujące ze sobą kościoły.
Chętni do obserwacji tego osobliwego spektaklu udać się muszą do miasteczka Vrontados na greckiej wyspie Chios. Rouketopolemos (czyli dosłownie „wojna rakietowa”) odbywa się tam co roku o północy w noc poprzedzającą Niedzielę Wielkanocną (wg kalendarza wschodniego, czyli w tym roku, o ile nie przeszkodzi pandemia, w nocy z 1 na 2 maja).
W „zabawie” udział biorą oddalone od siebie o 400 m kościoły św. Marka i Maryi Panny, których „reprezentacje” starają się, przy użyciu domowej roboty fajerwerków, trafić w dzwonnicę kościoła przeciwnego (koniec końców i tak obie parafie ogłaszają swoje zwycięstwo).
Nietypowy świąteczny zwyczaj w założeniu obudzić ma ludzkość, by przygotować ją na nadejście zmartwychwstałego Chrystusa. Korzenie jego sięgają XIX wieku, gdy wyspa pozostawała jeszcze pod okupacją turecką, a samo Rouketopolemos urządzane było przy wykorzystaniu... prawdziwych armat.
I choć, z uwagi na skalę zniszczeń, uczestnicy „zabawy” zmniejszyli kaliber używanego w starciu arsenału, i tak co roku we Vrontados dochodzi do protestów części mieszkańców, którzy skarżą się na hałas, zaśmiecone ulice i przede wszystkim uszkodzenia ścian oraz dachów swych domów (którym nie zapobiegają nawet powszechnie rozwieszane na ten czas stalowe siatki i ochronne płyty).
Z uwagi na te protesty doszło nawet do jednorazowego zawieszenia „imprezy” w roku 2016. Od roku 2017 Rouketopolemos odbywa się ponownie, w znacznie jednak mniejszej niż w poprzednich latach skali. Całkowita rezygnacja z tradycji oznaczała bowiem odpływ tysięcy turystów, którzy rokrocznie w porze wielkanocnej nawiedzają Chios, zostawiając na wyspie pokaźne kwoty.
W ramach ciekawostki warto na zakończenie wspomnieć, że podobny zwyczaj, wedle lokalnych przekazów, „celebrowany” był w dawnych czasach również na ziemiach polskich. Rywalizować miały tu, położone na przeciwległych brzegach Dunajca (a dziś sztucznego Jeziora Czorsztyńskiego), zamki w Czorsztynie i Niedzicy, zaś sam „ostrzał” prowadzony był w noc sylwestrową.