Wielu z nas miało w swoich rękach „Obronę Sokratesa”. I choć być może było to wiele lat temu, to pamiętamy niesprawiedliwy wyrok, który spotkał greckiego filozofa. Sokrates stał się symbolem filozofa obdarzonego poczuciem humoru, który ukochał mądrość i pozostał wierny swoim ideałom aż do śmierci.
Stosunek Greka do śmierci był bardzo mocno osadzony w jego filozofii. W dziele, które przypomina jego obronę mówił: „(…) o śmierci żaden człowiek nie wie, czy czasem nie jest dla nas największym ze wszystkich dobrem, a tak się jej ludzie boją, jakby dobrze wiedzieli, że jest największym złem. A czyż to nie jest głupota, i to ta najpaskudniejsza: myśleć, że się wie to, czego człowiek nie wie? (Obrona Sokratesa, XVII A)”.
Rozważania filozofa na temat śmierci zostały głęboko poruszone w innym dialogu platońskim o tytule „Fedon”, gdzie zesłany do więzienia Sokrates rozmawia m.in. z Kebesem, Simiaszem, Echekratesem czy Kritonem o rzeczach ostatecznych. Młodzi przyjaciele towarzyszą swojemu nauczycielowi w ostatnich godzinach jego życia. Są zdumieni pogodą ducha i nadzieją swojego mistrza. Równocześnie przeżywają gorycz, ponieważ wiedzą, że strata bliskiej osoby jest niedaleko.
Sokrates nie uważa, aby wraz ze śmiercią miała go spotkać jakaś przykrość. Wręcz przeciwnie. Tłumaczy swoim przyjaciołom: „Ja się przed wami przecież, przed sędziami muszę już usprawiedliwić, że słuszność mam, kiedy myślę, że człowiek, który naprawdę życie spędził na filozofii, będzie dobrej myśli przed śmiercią i będzie się tam największego dobra spodziewał po śmierci” (Fedon, VIII).
Według mędrca nadzieja człowieka dotycząca tego, co po śmierci, wynika z jego sposobu życia na ziemi, a żyć można na dwa sposoby. Z jednej strony może to być życie przyziemne, polegające na zaspokajaniu cielesnych popędów i przyjemności takich jak jedzenie, picie, przywiązanie do pieniędzy, sławy czy rozkoszy seksualnych. Takie osoby mocniej przeżywają odejście z tego świata.
Inną formą bytowania jest ta skierowana ku temu, co w górze i niezmienne. Ta droga wiąże się z poskramianiem popędów, kierowaniem się męstwem, sprawiedliwością, roztropnością i poszukiwaniem mądrości. To dawało Sokratesowi nadzieję na szczęście po śmierci. Powiadał: ale że do bogów pójdę, do władców bardzo dobrych, to bądźcie przekonani, że jeślibym się przy czymkolwiek w tej materii upierał, upierałbym się i przy tym. Więc dlatego nie wzdragam się i tak tylko mam dobrą nadzieję, że jednak jakoś tam jest tym, co pomarli, i jak to dawno mówią, znacznie lepiej dobrym niż złym” (Fedon, VIII).
Śmierć była dla filozofa momentem wyczekiwanym, ponieważ otwiera dostęp do lepszego świata. W jaki sposób definiował śmierć? Tłumaczył swoim towarzyszom: „Może to nic innego jak uwolnienie duszy od ciała? Umieranie to jest to, że ciało uwolnione od duszy staje się, z osobna, ciałem samym w sobie, a z osobna znowu dusza wyzwolona z ciała sama istnieje dla siebie” (Fedon, IX).
Według filozofa dusza uwolniona z ciała będzie mogła poznawać rzeczywistość prawdziwą. Do momentu życia na ziemi poznawanie jest zniekształcane przez niedoskonałości ciała. Stąd śmierć wiąże się z nadzieją. Ciało stanowiło w jego myśli kajdany dla duszy. Cielesność ciążyła nierozumnie w dół, a dusza rozumna ku temu, co trwałe i niezmienne w świecie idei.
Dlatego śmierć była dla filozofa dobrem. Dialog „Fedon” to głęboka i otwarta dyskusja o nieśmiertelności duszy, gdzie w konstruktywnym duchu ścierają się stanowiska rozmówców poszukujących odpowiedzi na najważniejsze egzystencjalne pytania. Sokrates przedstawia szeroką argumentację za niezniszczalnością duszy po śmierci.
Uczniowie bardzo mocno przeżywali rozstanie z mistrzem. Sokrates nie tylko ich pocieszał, ale do końca zachował swoiste poczucie humoru. Przed śmiercią miał powiedzieć: „(…) a mnie już teraz, powiedziałby jakiś tragik, los woła i bodaj że mi właśnie pora myśleć o kąpieli. Wydaje się przecież rzeczą lepszą naprzód się wykąpać, a potem wypić truciznę i nie robić zachodu kobietom, żeby trupa myły” (Fedon, LXIII).
Sokrates miał możliwość uciec z więzienia, ale nie skorzystał z tej możliwości. Pozostał do końca wierny swoim przekonaniom i nadziejom. Odchodził wśród przyjaciół. Wypiwszy cykutę ufał, że po śmierci duch opiekuńczy – który towarzyszy człowiekowi za życia i gdy ten umrze odprowadza tam, gdzie jego miejsce – nie zaprowadzi go do Tartaru, ale do miejsca szlachetnych dusz pośród bogów.