Po odczytaniu Ewangelii kapłan (lub diakon) odmawia po cichu dość tajemniczą modlitwę. Mowa w niej o odpuszczeniu grzechów. O co chodzi?
Sekrety celebransa
„Sekretą” nazywa się w liturgii modlitwę, którą celebrans odmawia po cichu (szeptem lub półgłosem). Dawniej było ich więcej, obecnie zachowano jedynie kilka. Jedną z nich jest krótka modlitwa odmawiana po odczytaniu Ewangelii.
Czytaj także:
Dlaczego w czasie mszy ksiądz wypowiada niektóre modlitwy szeptem?
Kiedy już prezbiter (lub diakon, bo to właściwie jego funkcja) powie: „Oto Słowo Pańskie”, a lud: „Chwała Tobie, Chryste”, nachyla się nad księgą i, całując ją, mówi: „Niech słowa Ewangelii zgładzą nasze grzechy”. Zazwyczaj tego nie słyszymy, chyba że akurat mikrofon „złapie”, albo czytający specjalnie wypowie je głośniej.
(Na marginesie: nie powinno się podnosić i ukazywać księgi [lekcjonarza lub ewangeliarza], mówiąc „Oto Słowo Pańskie”, gdyż Jego Słowem nie jest tekst zapisany w księdze, ale to, co właśnie usłyszeliśmy.)
Ten krótki dialog po odczytaniu Ewangelii ma nam uświadomić (raz jeszcze), że właśnie mówił do nas sam Pan. Jego Słowo rozbrzmiewało przed chwilą w naszych uszach, a teraz chce odbić się echem w sercach.
Czy słuchanie Ewangelii gładzi grzechy?
O co właściwie chodzi w tej modlitwie? Czy oznacza ona, że słuchanie Ewangelii sprawia odpuszczenie grzechów? Odpowiedź na to pytanie brzmi: „Tak”, ale wymaga pewnego doprecyzowania.
W wersji łacińskiej modlitwa ta brzmi: „Per evangelica dicta deleantur nostra delicta”. Oprócz tego, że się rymuje, to zawiera słowo „delicta”, które oznacza: winy, przewinienia, wykroczenia. Grzechy to po łacinie „peccata”. Chodzi więc raczej o grzechy lekkie. I owszem. Słuchanie Ewangelii może je gładzić.
W Katechizmie czytamy, że w ogóle uczestnictwo w Eucharystii może (i powinno) skutkować zgładzeniem naszych grzechów lekkich. A to dlatego, że właściwie przeżywana Eucharystia ożywia w nas miłość, czyli pomaga nam „nadrobić” braki miłości, jakimi są co do zasady nasze grzechy lekkie (ciężki grzech do zerwanie relacji miłości, zaprzeczenie jej; lekki to jej zaniedbanie).
Moment głoszenia i słuchania Ewangelii wydaje się być pod tym względem „uprzywilejowany”. Wszak mówi do nas sam Jezus. Jego słowo ma moc – także moc uzdrawiania, przywracania życia, stwarzania na nowo.
Ponadto Jego słowo wzywa nas do nawrócenia. Jest światłem rozpraszającym mrok naszego grzechu – także swoistej „logiki grzechu”, w której często tkwimy, i którą potrzebujemy porzucić, aby dokonało się nasze uwolnienie.
Czytaj także:
Ma 107 lat i co tydzień jest na mszy św. w innym miejscu na świecie. Jak to możliwe?
Jezus sam tak mówił
Sam Jezus podczas Ostatniej Wieczerzy powiedział uczniom: „Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was” (J 15,3). Słuchanie Jego Słowa nas nawraca, wyrywa nas z grzechu i prowadzi ku dobru, ku miłości, a tym samym gładzi nasze uprzednie przewinienia.
Dlatego biskup, sprawując Eucharystię, może po odczytaniu Ewangelii pobłogosławić zgromadzonych Ewangeliarzem. Ten znak ma nam uświadomić, że słuchanie Słowa Bożego (a zwłaszcza Ewangelii) jest dla nas błogosławieństwem, czyli szczęściem i do szczęścia nas prowadzi.
Starotestamentalny prorok Baruch wołał: „Szczęśliwi jesteśmy, o Izraelu, że znamy to, co się Bogu podoba!” (Ba 4,4). I nie byłoby źle, gdybyśmy poświęcili nieco czasu na medytację tego prorockiego okrzyku.
Wracając do treści i sensu naszej „sekrety”, trzeba zaznaczyć, że oczywiście nie jest to absolucja (rozgrzeszenie) w sensie sakramentalnym. Grzechy ciężkie wymagają wyznania i odpuszczenia w spowiedzi (lekkie też warto wtedy wyznać). Niemniej, warto zdawać sobie sprawę z tego, jak wielkie znaczenie duchowe, także w kwestii naszych zmagań z grzechem, ma uczestnictwo w liturgii i słuchanie Słowa.
Słowo gładzi grzechy nie tylko w liturgii
Zresztą Kościół zachęca nas do korzystania z tej uzdrawiającej mocy Słowa Bożego nie tylko podczas sprawowania liturgii.
Z pobożną lekturą Pisma Świętego (pobożną, czyli mającą charakter modlitewnego spotkania z Panem, a nie lektury dla celów naukowych czy zaspokojenia ciekawości), trwającą przynajmniej pół godziny, każdorazowo wiąże się możliwość uzyskania odpustu zupełnego pod zwykłymi warunkami.
Czytaj także:
Kulminacyjny moment Eucharystii: patrzeć na hostię lub kielich czy schylać głowę?