Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
„Relacja wewnętrzna” może się nam wydawać czymś abstrakcyjnym – relacja ze sobą, to znaczy z kim? Jednak nawet jeśli nie wierzymy w relację „wsobną”, to doświadczamy jej całkiem realnych skutków. Wiele bowiem z naszych trudności i kłopotów bywa następstwem sposobu, w jaki odnosimy się do siebie i co myślimy o sobie.
I choć mówimy: „lubię siebie”, „dbam o siebie”, w tzw. „praniu” okazuje się zupełnie inaczej. Na przykład wtedy, kiedy coś nam się sypie. Gdy zawalimy egzamin. Gdy ktoś odwróci się do nas plecami. Gdy stracimy pracę. I także wtedy, gdy nie znajdujemy w sobie żadnego zaplecza, by stawić czoła nowym wyzwaniom. W trudnych sytuacjach może się okazać, że myślimy o sobie i traktujemy siebie jak najgorzej.
Zanurkuj w siebie
To częsty temat przynoszony na coaching – niezdolność zabrania się za coś ważnego. Psychologia wymyśliła na to termin „prokrastynacja”, ale wielu osobom dodaje on jeszcze ciężaru. Jego znajomość rzadko sprawia, że ktoś w tydzień napisze odkładany w nieskończoność rozdział pracy magisterskiej albo wykona trudny telefon do urzędu.
Gdy pracuję z ludźmi w ramach swojej dopiero rocznej praktyki w roli coacha, nauczyłam się już, że większości trudnych tematów, z jakimi przychodzą do mnie klienci, nie da się załatwić przy pomocy zaplanowania działań i rozłożenia ich na kroki. I że naprawdę potrzebujemy zanurkować głębiej, by sprawdzić, co kryje się pod powierzchnią. A tam często znajdziemy wiele niewspierających przekonań na własny temat, trudnych uczuć, nierealistycznych oczekiwań. Nie wspominając o lęku wcale nie przed tym, co będzie, ale przed powtórką tego, co już kiedyś się stało.
Jeśli na przykład obawiamy się tzw. „wyjścia na arenę” i pokazania światu jakiegoś pomysłu, to może to wynikać rzeczywiście z tego, że czujemy się niegotowi albo na czymś się nie znamy. O wiele częściej jednak bywa, że lęk bierze się z wcześniejszego doświadczenia, gdy pomysły, które w naszej głowie i sercu zakwitły jak egzotyczne i kruche kwiaty, ktoś ocenił bez cienia życzliwości. I dziś każdy nowy pomysł trafia bezpiecznie do szuflady. Mechanizm ten nas chroni przed wstydem i rozczarowaniem. Niestety także odbiera kolejne życiowe szanse.
Lęk przed porażką
Może też być tak, że nie siadamy do pisania pracy magisterskiej, bo przytłacza nas lęk przed porażką. A może znamy to uczucie, kiedy mieliśmy jako jeszcze całkiem małe dzieci „posprzątać swój pokój” i to kosmiczne zadanie zajmowało nam lata świetlne, spędzone w utykaniu na każdym odcinku, w poczuciu tragicznego osamotnienia i braku wsparcia. Przy świadomości, że zaraz ktoś nas z tego (nieżyczliwie) rozliczy. I dziś ogarnia nas paraliż przed każdym większym zadaniem.
Bezradny. Opuszczony. Oceniony
Te wszystkie momenty, gdy czuliśmy się nieadekwatni, bezradni, opuszczeni i surowo ocenieni miały wpływ na to, co myślimy o sobie i swoich możliwościach. Dlatego porusza mnie tak ogromnie ten filmik, który zaczyna się od zadania niemożliwego do wykonania, a kończy na spotkaniu z tą częścią siebie, która nie wierzy, że zasługuje na miłość i że spotka ją coś dobrego:
„Duża ja” i „mała ja”
Przedstawiona jest w tej animacji jako małe dziecko, ponieważ wiedza o sobie samych kształtuje się najpierw wtedy, gdy jeszcze nie mamy narzędzi do jej weryfikowania. I sczytujemy bez korekty informacje na własny temat od ludzi większych od nas i ważnych w naszym życiu. Jako dorośli potem możemy żyć w dwóch światach na raz: zewnętrznym świecie dorosłych spraw, i tym wewnętrznym, pełnym cierpienia i lęku, że ktoś w końcu odkryje, iż nie jesteśmy nic warci.
Dopiero zaopiekowanie tej najmniejszej i najbardziej zranionej części nas samych może coś zmienić. Jeśli „duża ja” zaopiekuję się w sobie „małą ja”, moje życie nabierze zupełnie innej jakości. Może będzie w nim więcej odwagi, a może mniej wyśrubowanych oczekiwań wobec siebie. Może więcej zrobi się w nim miejsca dla codziennych radości, a mniej będzie mnie dotykać krytyka. Więcej będzie wiary w powodzenie moich zamierzeń, a mniej paraliżującego lęku.
Tyle może się zmienić, gdy zajmiemy się właśnie tym, jak przeżywamy siebie samych.