O prowadzonym przez szarytki betlejemskim sierocińcu Crèche oraz sytuacji tamtejszych kobiet pisze specjalnie dla Aletei mieszkająca w Izraelu Karolina van Ede Tzenvirt.
Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Kilka minut jazdy od mojego izraelskiego domu, za betonowym murem i masywną bramą, wita mnie inna rzeczywistość. Betlejem.
Jako kobieta nie czuję się tu komfortowo. To męski świat. Realia chrześcijańskiego w większości Betlejem zmieniły się wyjątkowo drastycznie przez ostatnie lata. Fatalna sytuacja ekonomiczna, bezrobocie i ekstremizm religijny w Strefie Gazy zmusiły ogromne liczby mieszkańców do ucieczki w bezpieczniejsze miejsce – na Zachodni Brzeg oraz do Betlejem.
Napływająca ludność jest najczęściej muzułmańska. Przynosi ze sobą swoją religię, zwyczaje, strój i oczywiście stosunek do kobiet. Nawoływanie z minaretów zagłusza kościelne dzwony. Jak opowiada nam mieszkaniec Betlejem – katolik, którego rodzina mieszka tam od czterech pokoleń – los jego córek jest jego największym zmartwieniem. Kolebka chrześcijaństwa nie umie oprzeć się szybko postępującej islamizacji.
Ciężarne kobiety Betlejem według Biblii
Historia Betlejem obfituje jednak w historie silnych kobiet. Zarówno matek i żon, owdowiałych i wyzwolonych.
Cztery tysiące lat temu, na peryferiach starożytnego miasta, umiera w bólach porodu Rachela. Żona patriarchy Jakuba i jedna z czterech matek narodu żydowskiego. Jej grób uważany jest za święte miejsce zarówno przez Żydów, jak chrześcijan i muzułmanów. Odwiedzany jest tłumnie przez ciężarne lub bezpłodne kobiety po dziś dzień.
Siedemset lat później do Betlejem wraca owdowiała, biblijna Naomi i jej synowa Rut. Po powrocie do Betlejem Rut poślubia Boaza i wydaje na świat syna Obeda, który będzie dziadkiem króla Dawida. To zresztą uplasuje ją wśród pięciu kobiet w prostej linii spokrewnionych z Jezusem Chrystusem.
Około roku 1 n.e. kolejna ciężarna kobieta i jej mąż przybywają do Betlejem. Na świat przychodzi chłopczyk, który niedługo zmieni oblicze dotychczasowego świata. Maria przynosząc na świat Zbawiciela, ustanawia Betlejem jednym z najważniejszych miejsc na Ziemi dla milionów ludzi, którzy urodzą się przez następne wieki.
Status Betlejem umacniają, kilkaset lat później, również kobiety. Matka chrześcijańskiego cesarza Konstantyna, Helena, umieszcza miasto na mapie starożytnego świata. W tym czasie, również dzięki nowej religii cesarstwa, kobiety nareszcie mogą dostać się na stanowiska, które w pogańskim Rzymie dostępne były tylko mężczyznom. I tak Helena, odkrywczyni relikwii Krzyża Świętego, okrzyknięta później przez Kościół świętą, buduje na miejscu wczesnochrześcijańskich pielgrzymek Kościół Narodzenia Pańskiego w Betlejem.
Dziś w zdominowanym przez muzułmanów świecie, do roku 2017, najwyższe stanowisko w mieście zajmowała kobieta, Vera Baboun – palestyńska polityk, burmistrz Betlejem. Prywatnie wdowa, matka piątki dzieci i działaczka na rzecz interesów kobiet w arabskim świecie.
Dzisiaj w Betlejem, tak jak przez tysiące lat, kobiety rodzą nowych mieszkańców miasta. Na świat przychodzą muzułmańskie i chrześcijańskie maleństwa. I niestety, ten świat nie zawsze jest im życzliwy. I nieżyczliwy jest też i matkom.
Crèche – Dom dla dzieci im. Świętej Rodziny
Autobus podjeżdża pod robiący wrażenie, majestatyczny, kamienny budynek. W drzwiach witają naszą grupę uśmiechnięta zakonnica i wąsaty Palestyńczyk. Właśnie weszliśmy do sierocińca o nazwie Crèche – Dom dla dzieci imienia Świętej Rodziny. Betlejemski żłóbek (crèche) prowadzony jest przez zakonnice Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo, inaczej zwanymi szarytkami.
W 1884 roku na prośbę biskupa Betlejem przybyły tu pierwsze siostry, aby służyć najbardziej potrzebującym w mieście i okolicach. Rok później założyły szpital Świętej Rodziny, a potem otworzyły żłobek, by móc przyjmować dzieci, które zostały porzucone. Nierzadko nawet znalezione pod drzwiami szpitala czy zgromadzenia. Te odważne kobiety poświęcają do dziś swoje całe życie na pomoc innym, nie bacząc na to, gdzie rzuci je los i w jakich warunkach będą musiały pracować.
Czytaj także:
Mur, tęcza i Grota Narodzenia. Moje wymarzone Boże Narodzenie w Betlejem [zdjęcia]
Setka dzieci
W sierocińcu przebywa w tej chwili około setka dzieci – od noworodków aż do maluchów do 6-7. roku życia. Wychowankowie czekają na adopcję, umieszczenie w rodzinie zastępczej lub powrót do rodzin biologicznych. Od narodzin do momentu opuszczenia murów sierocińca szarytki opiekują się dziećmi z oddaniem i miłością. Starają się w ograniczonych warunkach dać im poczucie bezpieczeństwa i ciepło, jakiego powinny doznać w rodzinnym domu.
Idziemy, trochę zawstydzeni, przez szerokie korytarze. Wszędzie kamień, wysokie sufity, w kątach stoją choinki. Na stolikach w różnych pomieszczeniach porozstawiano stroiki i scenki ze żłóbkiem. Podążamy w ciszy, bojąc się chyba zakłócić podniosłą atmosferę. Ale w tym świętym przybytku powaga jeszcze bardziej się udziela – gdzieś tu, za jakąś ścianą, za jakimiś drzwiami czekają na spotkanie z nami malutkie dzieci.
W ciepło urządzonym saloniku przyjmuje nas szefowa sierocińca, siostra Denise. Ta pełna ciepła, uśmiechnięta i przemiła zakonnica przyjechała do Jerozolimy z Libanu ponad 20 lat temu. Od roku 2000 zarządzała sierocińcem w Betlejem. W tej chwili na jej stanowisku jest już ktoś inny. W szokującym wywiadzie opowiada nam o tragicznej sytuacji kobiet w okolicy. Większość dzieci w sierocińcu pochodzi z rodzin muzułmańskich. Wiele z nich nie jest nawet sierotami. Maluchy z rodzin dysfunkcyjnych przebywają u sióstr tylko w ciągu dnia. Ale niestety są i takie, które pomimo posiadania obojga rodziców, zdolnych zresztą do opieki nad nimi, spędzą w sierocińcu całe swoje dziecięce życie, by w końcu zostać oddane do adopcji.
Jak dzisiaj w Betlejem rodzą kobiety?
Prawo szariatu przewiduje surowe kary za związki pozamałżeńskie i jakiekolwiek kontakty intymne przed ślubem. Oczywiście – jak mówi siostra Denise – karę ponosi tylko kobieta. Małżeństwa niestety nadal są aranżowane i te z dziewcząt, które podejmą ryzyko sprzeciwu, najczęściej ponoszą ciężkie tego konsekwencje. Nieślubne dzieci odbierane są matkom, a one same idą do więzienia.
Wiele z maluchów zostało też po prostu porzuconych na schodach sierocińca. To jednak nie jest niestety najgorszy możliwy scenariusz. Ciężarna panna uważana jest za plamę na honorze rodziny i nierzadko spotyka ją śmierć z rąk własnej rodziny. Takich honorowych mordów w muzułmańskim świecie jest wiele, a statystyki pokazują niestety tylko czubek góry lodowej. Policja przymyka często na nie oko, bo przecież funkcjonariusze też są wierzącymi muzułmanami i w ich mniemaniu prawo szariatu stoi ponad prawem państwowym. A ponieważ morderstwa odbywają się w kręgach rodziny, łatwiej jest sprawę ukryć lub zakamuflować jako samobójstwo. Ten sam problem tyczy się niestety również społeczności beduińskich, których mnóstwo na terenach Izraela.
Nienarodzone dzieci mordowane z ciężarnymi
Ciężarne kobiety mordowane są wraz ze swoimi nienarodzonymi dziećmi. Jeśli jednak uda im się urodzić, a rodzina ma łagodniejsze poglądy, dziewczyny najczęściej trafiają za kratki, a dzieci oddawane są do domu dziecka.
Sierociniec Świętej Rodziny jest jedyną placówką na Zachodnim Brzegu, która przyjmuje dzieci od dnia narodzin. Po spotkaniu z siostrą Denise idziemy w końcu poznać małych wychowanków. Serce podchodzi mi do gardła, kiedy podchodzimy pod szklane drzwi do sali noworodków. Będąca w środku zakonnica podnosi na ręce maleństwo i podchodzi do przeszklonej ściany. To dzieciątko urodziło się dwa dni temu i już nigdy nie zobaczy swojej mamy. Sala wyposażona jest we wszystkie potrzebne sprzęty, łóżeczka jak w szpitalnej sali, ze ścian i sufitu zwisają kolorowe zabawki. Siostry tulą do siebie bezradne maleństwa, karmią je zastępczym mlekiem w butelkach, śpiewają im kołysanki. Sala przepełniona jest miłością i troską, ale nie da się nie myśleć o cierpieniu tych wszystkich matek, którym dopiero co wyrwano z rąk ich nowo narodzone lub kilkumiesięczne dzieci. Nie da się nie wyobrażać sobie, jak właśnie szlochają do poduszki na więziennym łóżku. Wszyscy mamy łzy w oczach.
Sierociniec Crèche w Betlejem schronem także dla ciężarnych
Żałując nam oczywiście jakichkolwiek szczegółów, siostra Denise zdradza, że w sierocińcu mieszkają również ciężarne kobiety. W strachu przed honorowym mordem ukrywają swoją ciążę przed rodziną. Podziemnymi kanałami roznoszona jest informacja, że jest miejsce w Betlejem, gdzie ukryć się mogą dziewczyny w kłopotach. Siatka kobiet sprowadza ciężarną do sierocińca, by tam mogła przeczekać czas do porodu. W konspiracji pomagają matki, siostry, ciotki.
Kobiety muszą trzymać się razem. Ciężarna instruowana jest, by zostać w domu do czasu, kiedy ciąża będzie widoczna. Wtedy mężczyznom serwowane jest obmyślone wcześniej ‘cover story’. Może to być wyjazd na naukę, praktyki gdzieś daleko, babskie sprawy dla przykładnych muzułmanek. Dziewczyny przeprowadzają się do sierocińca i tam, pod czujnym okiem zakonnic i lekarza, mieszkają do czasu, aż dziecko może się urodzić zdrowe i mieć szanse na przeżycie. Często po pozytywnej decyzji lekarza poród jest wywoływany i rodzi się wcześniak. Zrozpaczone mamy wracają do domów same, ukrywając informacje o istnieniu dziecka.
Siostra Denise na ratunek dzieciom
Od czasu do czasu siostra Denise otrzymuje telefon, że kolejne dziecko czeka na odbiór. Czy to w więzieniu, czy z powodu utraty przez rodziców władzy rodzicielskiej. Siostra Denise wsiada wtedy do srebrnego Peugeota, zabiera zabawki, kocyki, fotelik, mleko i jedzie na drugi koniec Zachodniego Brzegu. Jej serce pęka na tysiąc kawałków, kiedy po drodze maleństwa płaczą za maminym ciepłem. Zakonnica wie, że da tym dzieciom wszystko, co może, ale nigdy nie będzie mogła zwrócić ich matkom.
Na miejscu oprócz oddanych i pełnych ciepła sióstr pracuje też 50 ochotników. Opiekunowie, opiekunki, personel sprzątający, kucharze, pielęgniarki i lekarz. Atmosfera jest naprawdę domowa. Po krótkim spacerze przez przepiękne korytarze dochodzimy do dziecięcych sypialni. W tej chwili są puste, jest środek dnia, równo ustawione łóżeczka w kilku salach podzielonych na grupy wiekowe robią wrażenie. Pościel jest kolorowa, na każdym posłaniu pluszowa zabawka do przytulenia w nocy zamiast mamy czy taty. Robi się nam znów bardzo smutno. Ale za chwilę słyszymy dziecięcy gwar.
Przechodzimy do sali, gdzie maluchy się bawią. Uśmiechy na buziach podnoszą nas trochę na duchu. Siostrom udało się stworzyć namiastkę domu, dzieci czują się kochane. Widać, jak lepią się do swoich wychowawców. Siostra Denise nie szczędzi im buziaków. Na pytanie o nią dzieciaki wyrywają się z odpowiedziami: „Kochamy ją”, „Codziennie robi nam śniadanie”, „Nie chcemy nigdy stąd odchodzić”.
Zauważamy, że kilkoro dzieci ma lekkie upośledzenia. To wynik przedawkowania leków, narkotyków lub nieudane próby usuwania ciąży. W sierocińcu docelowo powinno mieszkać maksymalnie 40 dzieci. W tej chwili jest ich tu już ponad setka, z czego tylko połowa jest sierotami. Wiele z dzieci jest ofiarami psychologicznej lub fizycznej przemocy.
Muzułmańskie dzieci pod opieką katolickich sióstr
Zgromadzenie szarytek to zakon katolicki, jednak przyjmuje pod swój dach głównie dzieci muzułmańskie. Procedury adopcji są niestety bardzo skomplikowane, gdyż prawo szariatu ogranicza możliwości manewru katolickim instytucjom. Matki, po odsiedzeniu kary w więzieniu, do swoich dzieci nie mają już żadnych praw.
Dzieciaki oblegają naszą grupę, są ciekawskie, zagadują, a opiekunowie tłumaczą ich z arabskiego, byśmy mogli nawiązać kontakt. Co odważniejsze stają przed naszymi kamerami i wtulone w habit siostry Denise odpowiadają na nasze nieśmiałe pytania.
Żegnani miłym spotkaniem opuszczamy mury tego wyjątkowego przybytku. Za bramą wita nas znów bezduszny świat mężczyzn, świat islamu, gdzie kobieta nie ma wiele do powiedzenia, gdzie morderstwo usprawiedliwione może być wolą Boga. I znów cierpią na tym właśnie kobiety, matki, żony. Właśnie w mieście, gdzie narodziny stały się cudem. Gdzie narodził się kult kobiety, która dała życie. Właśnie tu kobiety za noszenie życia w sobie skazuje się na smierć albo na wieczne męki tęsknoty za swoim dzieckiem.
Czytaj także:
Czy na niebie pojawi się dziś Gwiazda Betlejemska?
Czytaj także:
Chrześcijańscy przedsiębiorcy z Betlejem: „Jesteśmy prawie skończeni”