Adwent to czas oczekiwania, ale są rzeczy, z którymi nie warto czekać. Spójrz, rozejrzyj się – może obok jest ktoś, kto teraz bardzo potrzebuje twojej obecności?
Rzucanie palenia, niejedzenie słodyczy, rezygnacja z przeglądania Facebooka czy wyłączenie na cały Adwent telewizji. Poszczenie w piątki o chlebie i wodzie, wstawanie o 3.00 nad ranem, by modlić się w tej szczególnej godzinie, uczestniczenie w roratach. Wysłuchanie trzech serii adwentowych rekolekcji. A może zrzucenie kilku nadprogramowych kilogramów (wszystko ze szlachetnych, pobożnych pobudek ;))?
Postanowień adwentowych mamy wiele. I choć wszystkie te, które przeczytaliście przed chwilą, same w sobie są dobre i pomagają nam w naszym duchowym rozwoju, pogłębiają i rozszerzają nasze serca, to… no właśnie, zazwyczaj chodzi w nich o nas.
O nasz rozwój. O naszą duchowość. O nasze stawanie się lepszym. To ważne. To prawda. Ale może w ramach adwentowych postanowień w tym roku spróbować odwrócić wzrok od siebie i skierować go w stronę naszych bliskich i tych wszystkich, których spotykamy na co dzień? To mogą być zupełnie proste, czasem może i banalne rzeczy. A może w tych banałach tkwi właśnie sedno Adwentu?
Magda, która uśmiecha się do ludzi
Zwyczajna dziewczyna. Ma normalną pracę, swoich znajomych, mieszka sama w dużym mieście. Czasem doskwiera jej samotność, zwłaszcza w długie jesienne wieczory, których nie ułatwiają koronawirusowe obostrzenia.
Magda chodzi, jak każdy, do sklepów. I postanowiła, że będzie się w tych sklepach uśmiechać do… ekspedientek! Czasem zmęczonych, bo mija właśnie ósma godzina ich zmiany, czasem nie w humorze, bo jakiś klient pół godziny wcześniej niemiło się odezwał, czasem nieobecnych, bo myślami są już w sypialniach swoich dzieci i marzą o tym, by poczytać im bajkę na dobranoc.
Uśmiech i bycie uprzejmym to prosty, darmowy antydepresant, który może choć na chwilę poprawić komuś humor. A kto wie – może i przywrócić wiarę w ludzi? Magda uśmiechając się do pani w hipermarkecie (pani miała minę, która mówiła „dajcie mi już wszyscy spokój”) dowiedziała się, że strasznie denerwują je te pikające dźwięki przy kasach i że już pęka jej od nich głowa. Nie jest znudzoną ekspedientką, po prostu nie miała już tego dnia siły. Bo uśmiech i życzliwość to mosty, po których możemy dojść do serca drugiego człowieka. I zrzucić z niego kilka zbyt ciężkich kamieni…
Marysia, która puka do starszej sąsiadki
Marysia od kilku miesięcy jest na home office, jak spora część Polaków. Mieszka od prawie dwóch lat w ośmiopiętrowym bloku, po pięć mieszkań na piętro. Wcześniej od czasu do czasu mijała się z sąsiadami w windzie, ale za żadne skarby nie była w stanie przyporządkować ich do mieszkań! Wiadomo, rano wychodziła do pracy, po pracy zakupy, jakieś spotkanie ze znajomymi, czasem siłownia, wracała wieczorem – zwyczajne, przedpandemiczne życie.
Kiedy sytuacja „uwięziła” ją w domu, zupełnie przypadkiem poznała na klatce starszą sąsiadkę. Pani Wandzia mieszka tam sama, mieszkanie kupiły jej dzieci, 42 m2. W większym, w którym mieszkała jeszcze z mężem przed jego śmiercią, mieszka teraz syn z rodziną.
Ma dobre dzieci, odwiedzają ją, dbają, dzwonią. Ale na co dzień jest sama. Marysia zaczęła z nią rozmawiać, gdy mijały się na klatce, a potem nie czekała już na przypadkowe spotkanie, tylko zapukała do drzwi pani Wandzi i poczęstowała ją usmażonymi przed chwilą naleśnikami (wiadomo, naleśników zawsze wychodzi za dużo!). Wprawdzie ta sąsiedzka przyjaźń zaczęła się na długo przed Adwentem, ale może ta historia może wydarzyć się też na twojej klatce?
Mateusz, który zadzwonił do ojca
To raczej szorstka relacja. Któryś z nich, a najprawdopodobniej obaj, powiedzieli kiedyś zdecydowanie za dużo. I obaj żałowali, choć żaden z nich się do tego nie przyznał. Rozmawiali, przecież są rodziną. Ale to był raczej kontakt z serii tych, które podtrzymywać należy, bo głupio byłoby nie. No i jak się modlić z taką urazą do kogoś. Więc uraza sprzed lat została zasypana piachem powinności, czasem tylko dawała o sobie znać przy rodzinnym stole, kiedy coś się komuś wymsknęło.
Mateusz skończył akurat w pierwszą niedzielę Adwentu 40 lat. Takie okrągłe urodziny to dobry pretekst do pomyślenia o swoim życiu. Mateusz tego dnia postanowił, że nie będzie czekał na telefon od taty, zadzwoni pierwszy. I podziękuje mu za życie… Za wychowanie, za to, że sypnął groszem, gdy był na studiach, za to, że czasem zabierał go na ryby. Drżący głos spotkał się z drugim drżącym głosem.
O tym, co przez lata było cegłami budującymi między nimi mur, jeszcze nie rozmawiali, ale Mateusz mówi, że jedna cegła została już z tego muru zdjęta. I że chce ściągać kolejne.
Adwent to czas oczekiwania… Ale są rzeczy, z którymi nie warto czekać! Spójrz, rozejrzyj się, może obok jest ktoś, kto teraz bardzo potrzebuje twojej obecności?
Read more:
Adwent to nasza szansa na odzyskanie straconego czasu
Read more:
Roraty online: niebanalne propozycje transmisji na Adwent