Gdzie znaleźć autentyczną miłość, na całe życie? Na przykład – troszcząc się o innych! Czego przykładem jest Dzieło Pomocy św. Ojca Pio.Przez ostatnie 100 lat ogromnie zmieniło się zarówno rozumienie miłości, jak i jej miejsca w rodzinie. Kiedyś miłość rzadko była główną, a tym bardziej jedyną przyczyną zawierania małżeństwa z drugą osobą. Czasem to był kontrakt między dwoma rodami, które łączyły przez to majątki, władzę czy wpływy, a czasem – rozsądny układ zapośredniczony przez swatów lub po prostu życiowa konieczność.
Człowiek nie był w stanie funkcjonować w społeczeństwie bez rodziny. Rodzina pełniła funkcje wychowawcze, ochrony zdrowia, opiekuńcze, ekonomiczne… I oczywiście emocjonalne. Dziś większość edukacji odbywa się poza domem. Mamy ochronę zdrowia, urlopy, zwolnienia, emerytury i różne świadczenia, a ekonomicznie o byt walczą i mąż, i żona. Miłość natomiast urosła do rangi wartości, bez której trudno wyobrazić sobie małżeństwo.
Gdzie znaleźć autentyczną miłość, na całe życie? Na przykład – troszcząc się o innych! Czego przykładem jest Dzieło Pomocy św. Ojca Pio.
Miłosierdzie owocuje?
Słysząc nazwę organizacji, od razu myślimy – osoby z doświadczeniem bezdomności, bo to im Dzieło pomaga od kilkunastu lat. Pierwsze skojarzenie – samotność. Drugie – ubóstwo. Trzecie – miłość miłosierna. A jak kiedyś zauważył ks. Wojciech Węgrzyniak, jeszcze nigdy nie spotkał pary, która pobrałaby się z miłosierdzia… Czyli miłość i miłość to różne rzeczy. Jak bardzo są różne? Jedna jest namiętna, romantyczna, oczekuje wzajemności. Druga jest bardziej ofiarna, to dar bezzwrotny. Może jednak mają ze sobą więcej wspólnego, niż się wydaje?
Jest o tym przekonana Jolanta Kaczmarczyk, zastępca dyrektora zarządu Dzieła, kiedy mówi: poznało się u nas sporo par, zarówno pracowników jak i wolontariuszy. Rodzą się też dzieci, choć pracodawcy bywa trudno, gdy na przykład 3 pracownice jednego działu zachodzą w ciążę w tym samym czasie… Jednak ten pracodawca je rozumie.
„W ciągu 15 lat (2004-2019) urodziło się 15 dzieci. W tym roku (2020) – dwójka, a w przyszłym – trójka minimum, bo są już w brzuszkach mam” – mówi uśmiechnięta Kaczmarczyk. Każda para, zaręczyny i ślub to radość dla wszystkich. W Światowym Dniu Ubogiego warto spojrzeć na takie organizacje inaczej niż zwykle. Od strony miłości, która się rozlewa na ludzi, którzy przyszli tu, by ją dać.
Pierwsze zakochanie
Justyna Nosek, członek zarządu, poznała przyszłego męża w 2013 roku. 2 lata ze sobą chodzili, 14 sierpnia 2016 roku – w Roku Miłosierdzia – pobrali. Adaś przyszedł na świat w 2018, oczekują drugiego synka.
Jak się to zaczęło? Opowiada: – Na początku byłam m.in. koordynatorką wolontariatu i odbywałam spotkania z przyszłymi wolontariuszami. Pewnego dnia nie dotarła na nie osoba, która była umówiona. Na korytarzu stał wysoki mężczyzna i czytał coś na tablicy ogłoszeń – spytałam, czy jest zainteresowany wolontariatem. Był. I tak poznałam Rafała. Podczas rozmowy rekrutacyjnej cały czas się uśmiechał, a ja uznałam, że to podejrzane. Postanowiłam, że będę mieć go na oku, więc dyżury wolontaryjne mój przyszły mąż odbywał z reguły… w moim towarzystwie. Potem zrezygnował z pracy, a ponieważ był u nas dobry w kontaktach międzyludzkich, zarząd zaproponował mu pracę w Dziele. Teraz jest kierownikiem działu pomocy doraźnej.
A co ma sobie Dzieło, że łączy?
Nosek wyjaśnia, że podobne wartości i miłość do osób bezdomnych. – Wszyscy mamy w kontakcie z osobami bezdomnymi pokusę oceniania, chcemy im dawać szybkie recepty – mówi. – A my osobom bez domu towarzyszymy. Uczymy się cierpliwości, pokory, towarzyszenia. Wsłuchiwania się w rytm osoby bezdomnej. Jezusowego „jeżeli chcesz” – mogę coś zrobić… To pomaga nam też z Rafałem rozumieć siebie nawzajem – puentuje.
Byliśmy gotowi
Monika Łatka jest wolontariuszką w recepcji w poradni psychiatryczno-psychologicznej. Od 25 kwietnia jej mężem jest Zbigniew Łatka, który pomaga sortować ubrania od darczyńców, które z magazynu w Kokotowie trafiają do garderoby (Dzieło ma też łaźnię, jadalnię i inne formy pomocy – doraźnej i długofalowej).
Poznali się podczas Dnia Ludzi Bezdomnych. – Zbyszek mnie wypatrzył i zdobył – opowiada Monika. – Zaczęliśmy rozmawiać, potem zaprosił mnie do teatru. Miesiąc później spotkaliśmy się na rekolekcjach dla pracowników i wolontariuszy, potem on pożyczył mi kurtkę na Dziełowym grillu. Później ja dałam mu urodzinowe ciasto, kiedy wspólnie rozlewaliśmy herbatę na całonocnym czuwaniu Grup Modlitwy św. o. Pio w Łagiewnikach. Na wakacje wyjechałam do domu i kazałam na siebie czekać dwa miesiące, ale po pół roku w końcu się zakochałam… A Zbyszek wiedział od tego pierwszego spojrzenia, że między nami będzie coś wyjątkowego – mówi.
Razem jeździli sortować ubrania, chodzili na Orszak Trzech Króli przebrani za Azjatów i zawozili zupy do Ogrzewalni na ul. Wielickiej. – Gdy się spotyka człowieka w takim miejscu, to można podejrzewać, że jest dobrym człowiekiem, który chce dzielić się tym, co ma – wyjaśnia Monika wpływ Dzieła. – Takiego, który nie ocenia stereotypowo i chce świat zmieniać na lepsze. Bo to jest to, co łączy ludzi w Dziele – wszyscy tam chcą robić dobro. Mój mąż też chciał. To nas do siebie zbliżyło.
Ślub w pandemii
Ślub był zaplanowany po Wielkanocy i choć nadeszła pandemia, Łatkowie się pobrali. Nie było wesela. Nie mieliście wahań? – pytam. Monika odpowiada:
– Zastanawialiśmy się nad przełożeniem ślubu. W chwili, gdy podejmowaliśmy decyzję, przepisy pozwalały na obecność w kościele tylko 5 osób. Nawet rodzice nie mogliby być na ceremonii – tylko my, świadkowie i fotograf. Ale stwierdziliśmy, że jesteśmy gotowi, nie chcemy przekładać. Kilka dni przed ślubem zmieniono przepisy i u nas w kościele mogło być do 15 osób. Bardzo się ucieszyliśmy bo przyjechali nasi rodzice i siostry. To był tak radosny dzień!
Miłość za rogiem!
– My też poznaliśmy się w Dziele, a nawet bardziej – ja tam znalazłam męża – śmieje się Elżbieta Pieczonka. Jak pani tam trafiła? – pytam.
– Mocno się wtedy zastanawiałam nad tym, czy wyjechać gdzieś na misje. Przygotowywałam się do wyjazdu, ale czułam też pragnienie założenia rodziny. To było ponad 3 lata temu, miałam 31 lat. W tym wieku nie podejmuje się już łatwo spontanicznych decyzji. Zamiast pojechać na drugi koniec świata, poszłam za róg. I jak się okazało – tam jest wszystko.
Była też konkretna sytuacja, która zdecydowała o wyborze Dzieła. Przyszedł do banku, w którym pracuję, młody człowiek, bezdomny. Potrzebował pomocy bankowej, bo miał dostać przelew od babci i był z tym problem. Wyglądał i pachniał strasznie. Byłam przerażona. Skończyło się tak, że skontaktowaliśmy się z jego babcią, potem kupiliśmy mu bilet i wysłaliśmy go do domu do Wrocławia (sprawdziliśmy, czy dotarł). Okazało się, że chłopak miał problemy psychiczne, w maju uciekł z domu i błąkał się po Bieszczadach. To był piątek pod koniec lipca, przed pielgrzymką dominikańską, na którą się wybierałam Zaangażowali się w tę pomoc wszyscy pracownicy. Ta sytuacja bardzo mocno mnie zmotywowała do tego, żeby iść gdzieś pomagać – wspomina Elżbieta. A mąż?
– Był wtedy we wspólnocie ewangelizacyjnej „Janki” u dominikanów – mówi Elżbieta. – Chciał zrobić coś więcej oprócz modlitwy. Potem był wyjazd wolontariuszy do pustelni bł. Salomei do Grodziska, gdzie zaczęliśmy rozmawiać i okazało się, że mamy trochę podobne światy.
Miłość spotyka się z miłością
Co sprawia, że ludzie znajdują tu miłość swego życia? Pieczonka wyjaśnia: – To ogrom miłości, którą Dzieło daje. Nie tylko ubogim. Atmosfera jest taka, że jest to miejsce spotkania drugiego człowieka. Na różnych płaszczyznach. Nie tylko ubogiego z tym, który pomaga. Człowieka z człowiekiem i miłości z miłością. To jest miejsce obecności Pana Boga.
Wszyscy podkreślają, że w Dziele jest ogromna dbałość o relacje. To serdeczność, życzliwość, uśmiech, wyjście do drugiego, chęć spotkania. Każdy z nich czuje się tu przyjęty, akceptowany, ma poczucie bezpieczeństwa. Może więc w Kościele, który tyle mówi o relacjach, wystarczy dziś przejść od teorii do praktyki? I miłość będzie się rozlewać jak Duch Święty, łącząc ludzi miłością do Boga, ubogiego i siebie nawzajem…
Zobacz nasze wideo z poruszającą modlitwą o empatię:
Czytaj także:
Dom Ulgi w Cierpieniu. Dzieło o. Pio, którego nie chciał nazywać szpitalem. Dlaczego?
Czytaj także:
3 modlitwy o specjalne wstawiennictwo św. ojca Pio