separateurCreated with Sketch.

Nie wmawiajcie mi, że muszę ważyć 45 kg. Moda reaguje na „body positive”

BODY POSITIVE
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Joanna Operacz - 27.10.20
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Czy nie byłoby dobrze, gdyby kobiety mogły zobaczyć ubrania na sylwetkach bardziej podobnych do swoich? Coraz więcej firm odzieżowych dochodzi do wniosku, że to dobry pomysł. Ale zadziałało tu coś więcej niż prawa rynku.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Przekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Zaginione 97%

Niedawno wędrowałam po sklepach internetowych w poszukiwaniu sukienki i zobaczyłam, że niektóre ubrania mogę sobie obejrzeć również na modelkach plus size. Ucieszyłam się, choć sama noszę dość standardowy rozmiar 40, bo wreszcie mogłam sobie zwizualizować, jak różne modele wyglądają na bardziej typowym kobiecym ciele – z normalnym biustem, z fałdkami i zmarszczkami, ale bez ingerencji Photoshopa.

Z całym szacunkiem i sympatią dla nastolatek mających 180 cm wzrostu i ważących 45 kg, które są najczęściej zatrudniane jako modelki, ich wygląd daleko odbiega od tego, jak wygląda większość kobiet (ponoć figurę standardowej modelki ma 3% żeńskiej populacji). Kilka dni później szukałam w sieci stroju kąpielowego i znowu miło się zdziwiłam – mogłam obejrzeć kostiumy na paniach XXL, a także np. na tych w starszym wieku. A na głównej stronie sklepu obok hasła reklamującego „ponad 120 modeli legginsów” było zdjęcie trzech kobiet w trakcie ćwiczeń – dwóch bardzo szczupłych i trzeciej wyłamującej się z tego schematu.

Chyba możemy już mówić o pewnym zjawisku – firmy odzieżowe zaczęły dostrzegać (piszę: „zaczęły”, bo jednak znakomitą większość sukienek i strojów kąpielowych mogłam zobaczyć tylko na chudzinach) realne potrzeby 97% swojej klienteli. Co ciekawe, zadziałały tu nie tylko prawa rynku.

 

Ciałopozytywność

W 1996 r. spotkały się dwie Amerykanki – Connie Sobczak i Elisabeth Scott. Ta pierwsza miała zaburzenia odżywiania i bolesne doświadczenie śmierci siostry z powodu anoreksji, a druga była psychoterapeutką specjalizującą się w takich problemach. Ich rozmowy o kłopotach kobiet zmagających się z nienawiścią do własnego ciała oraz o wzorcach kulturowych, które je w to wpędzają, zaowocowały powstaniem organizacji non profit Body Positive.

Organizacja prowadzi szkolenia dla nastolatków i młodych dorosłych oraz ich rodziców i wychowawców, ale też na wiele sposobów promuje pozytywny, akceptujący stosunek do ciała. W ostatnich kilku latach hasła: „body positive” i „body positivity” podchwyciło wiele użytkowniczek mediów społecznościowych, które umieszczają w sieci swoje zdjęcia.

Te określenia doczekały się też polskiego odpowiednika – „ciałopozytywny” i „ciałopozytywność”, odnotowanego m.in. przez Obserwatorium Językowe Uniwersytetu Warszawskiego.

 

Fałdki, zmarszczki

„Body positive” dotyczy najczęściej „nieidealnej” wagi. Ale nie tylko. Dziewczyny pokazują zmarszczki, cellulit, nierówności na skórze, oznaki upływu czasu, brak makijażu czy – o zgrozo! – włoski na ciele. Udowadniają, że także mając kilka kilogramów więcej ponad lansowany wzorzec, można być piękną albo wysportowaną. Innym chodzi raczej o podkreślenie, że najpiękniejsza jest naturalność.

Jeszcze inne pokazują swoje ciała po urodzeniu dzieci – z rozstępami, zwisającą skórą, bliznami po cesarskim cięciu – przypominając coś, co przecież powinno być dla wszystkich oczywiste: że kobiece ciało zmienia się w trakcie ciąży. Są też kobiety, które traktują temat z humorem i np. kopiują wyidealizowane zdjęcia celebrytek, robiąc sobie fotki w tych samych pozach i na podobnych tłach, ale w urealnionych wersjach, np. ubrane w wielkie majtasy zamiast koronkowych stringów. A wszystko po to, żeby pokazać absurdalność takich stylizacji i absurdalność wzorców wyglądu kształtowanych przez media i reklamę.

W takie akcje włączają się czasem znane osoby. Np. Angielka hinduskiego pochodzenia Jameela Jamil, dziennikarka i aktorka, założyła dwa lata temu na Instagramie konto „I Weigh” („Ważę”), poświęcone głównie walce z reklamami preparatów odchudzających.

W wywiadach dzieli się swoim doświadczeniem: „Między 14. a 17. rokiem życia nie zjadłam żadnego normalnego posiłku. Bardzo schudłam, przestałam miesiączkować, byłam słaba fizycznie, a moja psychika kompletnie się rozsypała. Ratunkiem okazał się… wypadek samochodowy! Dwa lata byłam rehabilitowana. Kiedy nie możesz się ruszać, zyskujesz nowy szacunek dla swojego ciała. Ten wypadek mnie ocalił” – wspominała w jednej z rozmów.

 

(Nie)prawdziwe piękno

Bodaj pierwszą firmą, która zareagowała na trend „body positive”, było Dove, które w 2005 r. w swojej reklamie pokazało osiem „prawdziwych” kobiet ubranych w białą bieliznę. Panie były w różnym wieku i miały różne rozmiary i kolory skóry. I nikt ich komputerowo nie wygładził. W ramach kampanii „Prawdziwe piękno” firma podała wyniki badań, które w zasadzie należałoby uznać za przerażające – że tylko dwie na sto kobiet uważa się za piękne, a dziewięć na dziesięć zmieniłoby w swoim wyglądzie przynajmniej jedną rzecz.

W ostatnim czasie wiele firm zdecydowało się na podobny krok. Nike wprowadziło do swoich salonów manekiny w rozmiarze L, XL i XXL. H&M nakręciło reklamę z kobietami w różnym wieku, szczupłymi i zaokrąglonymi. Brytyjski producent bielizny Neon Moon w zabawny sposób zmienił rozmiarówkę swoich produktów, np. dawne 34-36 to teraz „śliczny”, 38-40 – „wspaniały”, 42-44 – „piękny”, 46-48 – „fantastyczny”, a 50-52 – „oszałamiający”.

Firma zachęca klientki do przesyłania zdjęć w bieliźnie – bo każda kobieta może być modelką! „Kobiece piękno nie potrzebuje poprawek” – to z kolei hasło kampanii polskiego producenta bielizny Samanta, który reklamuje się za pomocą zdjęć kobiet w różnych rozmiarach. Szminki firmy Gucci reklamowała dziewczyna z nierównymi zębami, a buty Adidas – z włosami na nogach.

Coraz więcej firm chwali się, że ich zdjęcia reklamowe nie były retuszowane, a na wybiegach pojawiają się modelki na wózkach albo w rozmiarach większych niż 34. W np. w najnowszej edycji polskiego programu „Top Model” wystąpiła Agata Wiśniewska, która pracuje jako modelka plus size.

Wrangler w kampanii 2019/2020 posługiwał się sloganem „Jeansy powinny doskonale pasować do ciebie, a nie ty do nich” i nie tylko pokazywał swoje produkty na kobietach mających różne kształty, ale również wyprodukował spodnie, które szczególnie dobrze się układają na krągłej figurze – z wydłużonym stanem i odpowiednio wyprofilowanymi nogawkami i kieszeniami. Cóż, trudno się nie zgodzić ze sloganem Wranglera… I dotyczy to nie tylko dżinsów.


NATALIA BIAŁOBRZESKA, JESTEM WYSTARCZAJĄCA
Czytaj także:
Natalia Białobrzeska o akcji #JestemWystarczająca: kobiety wreszcie czują ulgę


PIĘKNO
Czytaj także:
Klucz do tego, by dobrze czuć się we własnym ciele [wywiad]

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.