Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Kiedy pan Wojtyła i Edmund śpiewali Litanię loretańską, w mieszkaniu pobliskiego budynku, w niewielkiej sypialni, dał się słyszeć krzyk maleństwa przychodzącego na świat. Narodził się Karol Wojtyła, przyszły Jan Paweł II.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Opowieść o przyjściu na świat Karola Wojtyły
Było ciepłe wiosenne popołudnie 18 maja 1920 r. Na wadowickim rynku skąpanym w promieniach słonecznych panował codzienny ruch. Czternastoletni Mundek Wojtyła spieszył się do domu. Pot spływał mu po plecach, a koszulka kleiła się do wilgotnej skóry, ponieważ przez kilka godzin grał z kolegami w piłkę nożną, na błoniach nad rzeką Skawą. Obiecał ojcu, że wróci przed nabożeństwem majowym. Mieli wspólnie uczestniczyć w modlitwach w pobliskim kościele parafialnym.
Narodziny Karola Wojtyły
Państwo Wojtyłowie mieszkali blisko kościoła, w sąsiednim domu przy rynku (Rynek nr 2), na pierwszym piętrze. Mundek miał nadzieję, że przed wyjściem na nabożeństwo zdąży się jeszcze umyć i przebrać.
W maju codziennie wraz z rodzicami odmawiał Litanię do Najświętszej Maryi Panny, najczęściej właśnie w kościele, w Kaplicy Świętokrzyskiej przed obrazem Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Tego dnia mama nie mogła brać udziału we wspólnych modlitwach. Od rana odczuwała silne bóle.
Edmund martwił się o mamę, ale jednocześnie wielka radość przepełniała jego serce. Wkrótce bowiem miało przyjść na świat maleńkie dziecko, siostra lub brat Mundka.
Czytaj także:
Jak Jan Paweł II „uciekał” z Watykanu. Nieznane anegdoty
Wadowice. Tu się wszystko zaczęło
Przechodząc przez rynek, chłopiec spojrzał na wystawę księgarni Foltina. Od dziecka kochał książki i lubił śledzić nowości wydawnicze ukazujące się w księgarni, ale w tej chwili nie miał czasu, więc tylko przyspieszył kroku i pobiegł dalej.
Wchodząc w niewielki przesmyk między kościołem a domem rodzinnym, słyszał jeszcze odgłos kopyt końskich stukających o nawierzchnię rynku. Okrążył budynek i wszedł na wewnętrzne podwórko. Tutaj było chłodniej. Po żelaznych, krętych schodach wbiegł na balkon i zastukał w drzwi wejściowe.
Ojciec otworzył mu natychmiast i położył palec na ustach w geście nakazującym ciszę. Mundek zanurzył palce w kropielniczce ze święconą wodą wiszącej przy wejściu, uczynił znak krzyża i wszedł do kuchni, mieszczącej się tuż za drzwiami. Z kuchni wchodziło się do sypialni, a za następnymi drzwiami znajdował się salonik.
– Tato, czy już po wszystkim? – zapytał Edmund.
– Jeszcze nie – odpowiedział pan Wojtyła. – Umyj się szybko i pójdziemy do kościoła – dodał, wskazując na białą miednicę pełną wody.
Jan Paweł II. Dzieciństwo
Mundek ze zrozumieniem skinął głową. Za kilka minut był gotowy do wyjścia. Nagle drzwi do sypialni się uchyliły i w szczelinie ukazała się twarz położnej, która pomagała Emilii Wojtyłowej w porodzie.
To już niedługo – szepnęła kobieta uspokajająco i ponownie zniknęła w sypialnym pokoiku. W oczach Karola Wojtyły, odważnego żołnierza, oficera 12 Pułku Piechoty, pojawiły się łzy wzruszenia.
Chodźmy pomodlić się do Najświętszej Marii Panny– zwrócił się do syna, który bacznie mu się przypatrywał. Kiedy pan Wojtyła i Edmund głośno śpiewali Litanię loretańską, w mieszkaniu na pierwszym piętrze pobliskiego budynku, w niewielkiej sypialni, dał się słyszeć krzyk maleństwa w tym momencie przychodzącego na świat.
Czytaj także:
„Nie zastąpi Ciebie nikt”. Hymn na 100-lecie urodzin Jana Pawła II
Narodziny przyszłego Ojca Świętego
Po nabożeństwie majowym ojciec z synem najszybciej jak się dało wrócili do domu, gdzie czekała ich radosna nowina.
Mam brata! – Edmund wesoło podskakiwał wokół porucznika Wojtyły, ale ten nakazał mu spokój.
Mundek, mama jest bardzo zmęczona. Dajmy jej odpocząć, a później pójdziesz do niej i poznasz swego małego braciszka.
Chłopcu niemożliwie dłużyły się chwile oczekiwania na głos matki przywołującej go do siebie. W końcu jednak się doczekał. Emilia Wojtyłowa, jeszcze bardzo słaba, ale jakże szczęśliwa, zawołała starszego syna. Mundek przekroczył próg sypialni i ujrzał uśmiechniętą mamę tulącą w ramionach maleńkie zawiniątko.
– Podejdź, Mundek – powiedziała. – Chciałabym przedstawić ci kogoś wyjątkowego. To twój braciszek. Edmund z drżeniem w sercu podszedł do łóżka mamy i spojrzał na twarzyczkę niemowlęcia.
– Jaki on malutki – wykrztusił z przejęciem.
– Ty też taki byłeś. – Karol Wojtyła z uśmiechem przytulił syna.
– Jakie będzie mieć imię? – Mundek nie mógł się doczekać odpowiedzi.
– Karol Józef – odparła mama.
– Witaj na świecie, Karolu Józefie – szepnął wzruszony Edmund.
*Fragment książki Teresy Kozłowskiej, „Tu wszystko się zaczęło. Opowieść o dzieciństwie i wczesnej młodości Karola Wojtyły”, Wydawnictwo Kefas 2020
**Tytuł, lead, śródtytuły i pogrubienia pochodzą od redakcji Aleteia.pl
Czytaj także:
O tym, jak sutanna Jana Pawła II zrobiła się całkiem czarna. Opowiada Arturo Mari