„Nie mówiłam po angielsku, on nie mówił po francusku. Nie mam pojęcia, jak sobie poradziliśmy. Cud miłości” – tak o swojej wielkiej miłości do Milesa Davisa mówiła Juliette Greco, legenda piosenki francuskiej.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Miłość Juliette Greco i Milesa Davisa była wzajemna. Miles komponował dla Juliette utwory, które artystka śpiewała z wielką, niepowtarzalną ekspresją. Po raz pierwszy spotkali się na koncercie Davisa, w klubie “Pleyel”. Piosenkarka wspominała żartobliwie, że nie stać jej było nawet na bilet i udało się jej przedostać do klubu „po znajomości”.
Miłość Greco i Milesa
Juliette wspominała, że kiedy zobaczyła Milesa z profilu, to pomyślała o jego niezwykle pięknej twarzy, która była jego wizytówką. „Nie mówię nawet o jego geniuszu: nie trzeba było być uczonym ani specjalistą od jazzu, żeby to zauważyć. Niezwykła harmonia między człowiekiem, instrumentem i dźwiękiem – była dość wstrząsająca. Miles był sam w sobie spektaklem”.
Piosenkarka wspominała, że po koncercie poszli z przyjaciółmi na kolację „i tak się wszystko zaczęło”. Ich miłość i przyjaźń trwała aż do ostatnich dni Milesa.
Ich dni były pełne zachwytu – sobą nawzajem i całym ich światem. Ale były też i smutne wydarzenia, jak te, które Juliette zapamiętała najbardziej: po latach, kiedy była już znaną artystką, zaprosiła Milesa na obiad w Nowym Jorku do jednego z słynnych hoteli. Reakcja i twarz recepcjonistki, kiedy „czarnoskóry” muzyk wszedł do lobby, była “nie do opisania”. „Po dwóch godzinach oczekiwania praktycznie rzucono nam jedzeniem w twarz” – wspominała rozżalona piosenkarka.
„O czwartej nad ranem Miles zadzwonił do mnie, płacząc – Nigdy więcej nie chcę cię tutaj widzieć, w kraju, w którym taki związek jest niemożliwy – powiedział bardzo smutny. Nagle zrozumiałam, że popełniłam straszny błąd. Nigdy nie zapomnę uczucia upokorzenia, które wtedy czułam. W Ameryce jego kolor był dla mnie rażąco oczywisty, podczas gdy w Paryżu nawet nie zauważyłam, że jest czarny, bo nie było to dla mnie istotne” – wspominała wielokrotnie artystka.
Chociaż Greco miała swoje życie osobiste i rodzinę, to przyjaźniła się z Davisem. „Odwiedził mnie na kilka miesięcy przed śmiercią. Siedzieliśmy w salonie. W pewnym momencie wyszłam na werandę, żeby spojrzeć na ogród. Usłyszałam jego śmiech. Zapytałam, co go tak sprowokowało do uśmiechu od ucha do ucha. – Nieważne, gdzie bym był, w jakimkolwiek zakątku świata, patrząc na ciebie nawet z oddali i nawet z tyłu, zawsze wiedziałbym, że to ty, Juliette – odpowiedział”.
Greco i ruch oporu
Piosenkarka urodziła się w 1927 w Montpellier w południowej Francji. Jej ojciec pochodził z Korsyki, matka była działaczką francuskiego ruchu oporu (Résistance). Na edukację oraz formację ideową młodej Julietty mieli ogromny wpływ jej rodzice i ich zaangażowanie polityczne. Szczególny wpływ miała jej matka. Julietta, idąc za jej przykładem, również przyłączyła się do ruchu oporu.
Podczas II wojny światowej wraz ze swoimi rodzicami działała w wspomnianym Résistance, m.in. przeciwko faszyzmowi. Została z tego powodu aresztowana, ale uniknęła deportacji z powodu młodego wieku. Juliette Greco była przez prawie rok więźniem obozu koncentracyjnego Ravensbrück.
Po wojnie Juliette zamieszkała w Paryżu, gdzie szybko zaczęła odnosić sukcesy artystyczne jako pieśniarka. Kompozytorami jej utworów byli m.in. wspomniany Miles Davis i Joseph Kosma. Teksty do muzyki pisali zaś: znany poeta Jean Cocteau czy słynny powieściopisarz Jean Paul Sartre. Współpraca Juliette Greco z znanymi ikonami XX-wiecznej bohemy artystycznej zaowocowała wieloma przebojami, które zyskały światowy rozgłos i sympatię melomanów.
W Paryżu doceniono i dostrzeżono w krótkim czasie niepowtarzalny talent wokalny Juliette, która stała się jedną z ulubionych gwiazd powojennej Francji. Słyną piosenkę Juliette „Gréco – Sous le ciel de Paris” z 1951 nuci się do dziś, wspominając najświetniejszy czas Paryża. Piosenki Greco ilustrowały znakomicie też nowy kierunek filozoficzno–egzystencjalny, a także nastroje francuskich intelektualistów, które były następstwem przeżyć po II wojnie światowej. Image sceniczny Juliette komponował się z duchem powojennych czasów: czarna suknia i długie czarne, rozpuszczone włosy. Ten sceniczny wizerunek możemy też odnaleźć w twórczości muzycznej Ewy Demarczyk.
Cud miłości
Przyjaciele i dziennikarze wspominali, że Juliette Gréco często gościła w słynnej kawiarence Saint Germain, w której tworzyła się polityczna i filozoficzna bohema. To w tym słynnym miejscu spotkały i rozwijały się artystyczne wizje, tworzone razem z Milesem Davisem czy Jeanem Cocteau.
Cocteau zaproponował też artystce niewielką rolę w filmie „Orfeusz”, hollywoodzkiego producenta i reżysera Darryla F. Zanucka. Po tym debiucie filmowym Juliette była częściej zapraszana do udziału w jego filmach na przestrzeni prawie 10 lat.
Pieśniarka nie miała szczęścia w miłości i aż trzykrotnie była mężatką: jej pierwszym mężem był aktor Philippe Lemaire, z którym miała córkę Marie-Laurence Lemaire. Drugim mężem był aktor Michel Piccoli. A w wieku 61 lat wyszła za mąż za Gerarda Jeunesse’a, z którym była aż do jego śmierci.
Do dzisiaj na przeróżnych playlistach można usłyszeć przepiękną balladę, opatrzoną wspólnym zdjęciem Juliette i Milesa, podpisaną tak: „Zdjęcie: Jean-Philippe Charbonnier w Salle Pleyel, maj 1949, Paryż. Piosenka to La javanaise napisana przez Serge Gainsburga dla Juliette Gréco, zaśpiewana przez Juliette Gréco”.
Sartre podobno kiedyś zapytał Milesa Davisa, dlaczego on i Juliette nie byli małżeństwem. Davis odpowiedział: „Za bardzo ją kocham, żeby była nieszczęśliwa”. A Juliette często wspominała ich pierwsze, niepowtarzalne spotkanie: “Nie mówiłam po angielsku, on nie mówił po francusku. Nie mam pojęcia, jak sobie poradziliśmy. Cud miłości”.
Czytaj także:
Ludwik Sempoliński – do dziś z jego dorobku korzystają młodzi aktorzy!
Czytaj także:
Jak ciąża uczy nas, czym jest miłość