Aktualizacja: 13 października 2021 roku papież Franciszek upoważnił Kongregację ds. Kanonizacyjnych by promulgowała dekret uznający cud przypisywany wstawiennictwu sługi Bożego Jana Pawła I. Teraz można ustalić datę beatyfikacji papieża.
Środa 27 września 1978 roku, 32. dzień pontyfikatu Albino Lucianiego. Aula Pawła VI nabita po brzegi. Światowa prasa nazywa go „Don Camillem [prosty, małomiasteczkowy proboszcz ze znanego włoskiego serialu] w Watykanie”, zarzucają mu „elementarny i banalny sposób wyrażania się” oraz populizm, a jego przekaz recenzują jako „zaczerpnięty z Reader’s Digest”.
Zdaniem komentatorów poziomem intelektualnym nie dorównuje poprzednikowi. A jednak z tygodnia na tydzień na papieskie audiencje ściągają coraz większe tłumy. Ludzi przyciąga jego prostota, serdeczność i ten uśmiech. Tak go zapamiętają – jako „papieża uśmiechu”.
To już czwarta środowa audiencja. Do tej pory mówił o jedności, wierze i nadziei. Dziś tematem jest miłość. Zaczyna od prostej modlitwy, której nauczyła go mama:
Chce omówić ją w prosty sposób, słowo po słowie, jak zrobiłby to parafialny katecheta.
Przywołuje słowa swojego profesora filozofii, który w szkole tłumaczył mu, że kochać to wybiegać ku przedmiotowi miłości, którego obraz nosimy w swoim wnętrzu: „Kochać Boga to zatem podróżować ku Niemu. To przepiękna podróż”.
Wspomina dziecięce lektury książek Juliusza Verne’a, aby powiedzieć, że „podróże z miłości do Boga są o wiele ciekawsze”. Nie omija też tematu cierpienia i ofiary związanych z miłością:
Mówi także o tajemniczym przyciąganiu człowieka przez Boga:
Przypomina, że miłość do Boga domaga się „totalności”:
Podkreśla też, że miłość do Boga i miłość do człowieka są nierozdzielne:
Na koniec mówi, że to Bóg „umieścił w naszych sercach pragnienie postępu”, i że tak, jak staramy się o postęp w technice, nauce i wielu innych dziedzinach, tak potrzebujemy postępu i rozwoju w miłości:
W pewnym momencie ktoś z tłumu krzyknął: Papa! Lunga vita! – Ojcze Święty! Żyj długo! Papież się uśmiechnął i kontynuował przemówienie. Moment ten zarejestrowano na nagraniu [od 05:15].
Nikt nie spodziewał się, że to ostatni dzień pontyfikatu. Następnego ranka, w czwartek 28 września 1978 roku, świat obiegła wiadomość o niespodziewanej śmierci niespełna 66-letniego Albino Lucianiego, którego jedna z sióstr zakonnych znalazła rano martwego w jego apartamencie.
Przyczyną śmierci była najprawdopodobniej rozwijająca się niepostrzeżenie choroba naczyniowa, która doprowadziła do ataku serca. Atmosfera podejrzliwości i strachu, jaka panowała w tamtych latach we Włoszech i pewne niejasności co do szczegółów śmierci „wrześniowego papieża” doprowadziły do powstania na ten temat licznych teorii spiskowych. Najlepiej podsumował to chyba jeden z dziennikarzy włoskiej telewizji Rai Tre w reportażu o Albino Lucianim:
„Prawda jest taka, że Jan Paweł I odszedł. Odszedł, zostawiając nas zagubionych. Odszedł na palcach, tak jak przyszedł. Nocą, na początku jesieni. Odszedł sam i nikt nie mógł nic zrobić. Odszedł, jak odchodzi wielu. U początku, bez powodu. Odszedł, jak to się dzieje codziennie, każdej godziny, każdej minuty... To jest cała i jedyna tajemnica śmierci Jana Pawła I. Śmierć sama, która przychodzi jak nocny złodziej i w jednej chwili okrywa zimnym cieniem świat i jego sprawy. W jednej chwili. Ale to tylko jeden moment niepokoju przed spotkaniem, przed wpadnięciem na zawsze w objęcia Ojca”.
Sam papież Luciani, którego proces beatyfikacyjny zbliża się ponoć już do końca, napisał kiedyś taką modlitwę, którą warto chyba uczynić swoją: