separateurCreated with Sketch.

Dziś pogrzeb br. Wojciecha, który zmarł zakażony koronawirusem. Był jak “rubaszny mnich z Robin Hooda”

WOJCIECH KACZMAREK
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

“Pamiętamy go jako zawsze uśmiechniętego, opowiadającego suchary, z których sam się śmiał. Pracował nad sobą i często nam powtarzał, że ważny jest postęp, a nie perfekcja”. Dziś pogrzeb br. Wojciecha Kaczmarka, 46-letniego kapucyna.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Przekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Informację o śmierci zakonnika podała Warszawska Prowincja Kapucynów za pośrednictwem mediów społecznościowych.

Ostatnie dni spędził w szpitalu, gdzie bardzo ciężko przechodził zarażenie koronawirusem. Miał 46 lat, pracował w Bydgoszczy, Orchówku, Lublinie (na Krakowskim Przedmieściu) oraz Ostrovie i Borze w diecezji pilzneńskiej w Czechach. Był wikarym klasztoru, wikarym i administratorem parafii, rektorem kościoła, spowiednikiem, duszpasterzem chorych, ministrantów, kapelanem więzienia, posługiwał wspólnotom AA, Al-Anon oraz Eleos w Lublinie – piszą kapucyni.

Brat Wojciech przeżył 24 lat w zakonie Braci Mniejszych Kapucynów oraz 17 lat w kapłaństwie. Msza pogrzebowa zostanie odprawiona w środę, 23 września br. o godzinie 12.45 w kościele pw. Wszystkich Świętych na cmentarzu przy ul. Lipowej w Lublinie. Eucharystię poprzedzi wprowadzenie urny i różaniec o godz. 12:00.

 

Br. Wojciech Kaczmarek – zawsze pogodny

Diakon Jakub Wiechnik w rozmowie z KAI wyznał, że zapamiętał br. Wojciecha jako bardzo pogodnego człowieka o subtelnym uśmiechu.

Był niezwykle pogodną osobą, przypominał trochę takiego rubasznego mnicha z Robin Hooda. Myślami wracam do czasów, kiedy przeszedł na dietę i dużo ćwiczył Nordic Walking. Kiedyś poszedłem z nim i obeszliśmy Lublin dookoła, cały czas zawzięcie dyskutując.

“Zawsze mogłem go prosić o pomoc. Przypominam sobie taką sytuację, kiedy moja pokiereszowana przez życie znajoma, młoda dziewczyna, bardzo psychicznie cierpiała. Ojciec Wojtek wyspowiadał ją i pomodlił się o pokój. To było wtedy bardzo potrzebne” – dodał alumn.

 

Wiecznie nieuczesany, zaspany

“Ojciec Wojciech nie należał do osób szczególnie poukładanych i zorganizowanych: wiecznie nieuczesane włosy i zaspany wzrok stanowiły w pewnym czasie naszej znajomości jego szczególny znak rozpoznawczy, ale to wszystko nadawało mu animuszu. Nie mogę sobie wyobrazić tego, że mógł umrzeć. Śmierć stanowczo nie pasuje do tego człowieka” – stwierdził diakon Wiechnik.

Dla Elżbiety Struskiej ze Wspólnoty Eleos zmarły kapucyn był przykładem duszpasterskiego zaangażowania się w pracę z młodzieżą. “Po spotkaniach wspólnoty, mimo że był na diecie, to spotykał się z nami w fastfoodzie i zamawiał sałatkę bez dressingu. Był bardzo troskliwy, przygotowując kiedyś rekolekcje, zszedł do nas specjalnie i o 6:00 przygotował nam kanapki z parówkami. Świetnie też szył, sam nam uszył poduszki na okna w salce” – wspomina.

“Bardzo starannie odprawiał msze święte. Kiedyś wpadł 10 minut spóźniony i rozczochrany i wszystkich przeprosił, ale zaspał, bo był na nocnej drodze krzyżowej. Wbrew temu, że na co dzień był bardzo małomówny, miał naprawdę dar do dobrych spowiedzi, wiedział co powiedzieć, przez co człowiek wychodził od niego uspokojony”.

“Pamiętamy go jako zawsze uśmiechniętego, opowiadającego suchary, z których sam się śmiał. Pracował nad sobą i często nam powtarzał, że ważny jest postęp, a nie perfekcja, co też widzieliśmy u niego. Mamy taką refleksję, że jego pogrzeb będzie otoczony miłością, bo ludzie ze wspólnoty szczerze go pokochali. I twierdzę, że Pan Bóg wezwał go do siebie w momencie, gdy był otoczony miłością” – dodała.

 

Wojtku, módl się za nami

Brat Tomasz Mantyk z lubelskiej wspólnoty kapucynów po śmierci br. Wojciecha umieścił w swoich mediach społecznościowych kopię obrazu „Pejzaż z upadkiem Ikara” autorstwa Pietera Bruegela Starszego.

Dziś, po tygodniowym zmaganiu z wszechobecnym w mediach wirusem zmarł mój współbrat, młody człowiek, lat 46. A oracz dalej swój pług prowadzi i pasterz dalej dogląda swych owiec. I statki mkną prędko do portów w oddali… I będę się kłócić, czy maska potrzebna, czy to pożar pandemii, czy też zimne ognie. I każdy swą własną pieczeń na nim smaży…Ikar wpadł w wodę. Dedala świat się skończył – napisał.

“A Ty, Wojtku, wpadłeś w morze, które jest morzem Miłosierdzia. Spocznij w Jego pokoju… i módl się za nami” – zakończył swój wpis br. Mantyk.

Pamiętajmy o br. Wojciechu w naszych modlitwach.

dab / Lublin


CZY MODLITWA ZA ZMARŁYCH MA SENS
Czytaj także:
Czy modlitwa za zmarłych ma sens? Skąd o tym wiemy?


BENEDYKTYNI W TYŃCU
Czytaj także:
Koronawirus w Tyńcu: mnisi na kwarantannie, czują się dobrze


PENG YINHUA
Czytaj także:
Żeby leczyć pacjentów z koronawirusem, odłożył swój ślub. I zmarł

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.