separateurCreated with Sketch.

W tym, o czym (nie) marzysz, ukryte są twoje najgłębsze potrzeby

MARZYCIELKA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Nie śmiałabym się z czyjegoś marzenia o zostaniu wielkim prezesem – dopytałabym wręcz, czym ten człowiek jeździ, w co się ubiera, co robi, jak względem niego zachowują się inni.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Przekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

„Marzyciel” – słowo, które rzadko kiedy uznawane bywa za komplement. Raczej kojarzy się z kimś oderwanym od rzeczywistości, kto nie wnosi niczego namacalnego do życia swojego i innych ludzi. Na drugiej szali znajduje się idealistyczny nurt, który przekonuje, że marzyciele zmieniają świat i tylko w naszych głowach istnieją bariery, by marzenia spełniać. Jak możemy się nimi opiekować, by stawały się życiodajne i wspierające?

 

Marzenia mówią o potrzebach

Nasze marzenia (lub ich brak) bardzo wiele mówią o nas i naszych potrzebach. Nawet ktoś, kto mawia, że marzy tylko o tym, by wstać rano, pójść do pracy i z niej wrócić – czyli mieć „normalny dzień” – nie opowiada o braku potrzeb, ale na przykład o potrzebie stabilizacji, bezpieczeństwa i sprawczości. I o życiu, w którym te potrzeby musiały być wielokrotnie naruszane, skoro teraz to właśnie one dochodzą do głosu i przysłaniają inne.

Jeśli niektórzy ludzie boją się marzyć, to najczęściej dlatego, że marzenia otwierają w nas szerokopasmowe drogi do naszych uczuć. Jeśli w życiu spotkało nas wiele trudnego, co spowodowało tak trudne emocje, że nie umieliśmy ich pomieścić ani przeżyć – wówczas możemy nieświadomie wybierać ścieżkę „nieczucia”. Czyli niezajmowania się tym, jak nam jest, by ograniczyć przykre doznania. Wraz z nimi jednak tracimy dostęp także do tych pozytywnych i szczęśliwych.

Droga do marzeń może być podobnie zamknięta, jeśli w domu, w którym wzrastaliśmy, nie było miejsca na radość, spontaniczność i własną inicjatywę. Gdzie panowało uczuciowe ubóstwo. Gdzie nikt nie pytał o potrzeby – ani dorosłych, ani dzieci. I wreszcie utrata marzeń może się wiązać z doświadczeniami dramatów i strat, którym nie udało się zapobiec. Ludzie, którzy wiele przeszli, mogą także odczuwać lęk przed marzeniami i rezygnację. „Skoro nie mam wpływu na to, co będzie, po co marzyć?”.

 

Puścić wodze fantazji

Marzenia to jednak obszar, w którym w całkowitej wolności możemy puszczać wodze fantazji – i dzięki obrazom, jakie powstają w naszych głowach i sercach, możemy poznawać coraz lepiej samych siebie. Są jak wewnętrzne EKG, w którego zapis warto się wczytać. Marzenia pokazują mi, co jest dla mnie ważne. Czego mi brakuje. Za czym tęsknię. Co mi służy i sprawia, że żyję bardziej w zgodzie z sobą samym. Co ładuje moje akumulatory.

Agnieszka Stein w swoim „Workbooku” dla rodziców napisała, że marzenia to potrzeby, których jeszcze nie zaspokoiliśmy. W maju, kiedy prowadziłam warsztaty dla mam, zapisałam sobie także własne marzenie: by pojechać w góry z przyjaciółmi. Poszukałam potrzeb kryjących się za tym marzeniem i znalazłam potrzebę przestrzeni (mocno nadwyrężoną podczas zamknięcia spowodowanego pandemią), ruchu, kontaktu z przyrodą i własnym ciałem, przygody, ale także kontaktu z drugim człowiekiem, wspólnoty i przynależności.

Zapisane na kartce – marzenie i potrzeby – przekładałam z miejsca na miejsce, choć ostrożnie i z czułością, by uznać w tym jednak ważny kawałek siebie. Niemożliwa wydawała mi się jego realizacja – nie było mnie w górach 17 lat. A jednak nazwanie tego marzenia sprawiło, że gdy 2 miesiące później dorastająca córka zapytała, czy mogę ją w jakieś ciekawe miejsce zabrać, wybrałam góry.

 

Radość z bycia tu i teraz

Świadomość naszych marzeń pomaga nam właśnie w tym: w sięganiu po rzeczy, które nas do realizacji marzeń przybliżają, wtedy, gdy pojawiają się sprzyjające okoliczności. Zaczynamy wybierać to, co nas kieruje w ich stronę.

Marzenia kompletnie „z czapy” tym bardziej potrzebują naszego zaciekawienia. Nie śmiałabym się z czyjegoś marzenia o zostaniu wielkim prezesem – dopytałabym wręcz, czym ten człowiek jeździ, w co się ubiera, co robi, jak względem niego zachowują się inni.

Zaczyna się wtedy już rozmowa nie o przyszłości, ale o potrzebie docenienia, uznania, bycia widzianym, słyszanym, szanowanym, kochanym. I można wtedy sprawdzać, co stoi na przeszkodzie, by tak się czuć. I końcem takiego oglądania marzeń będą pomysły, jak otwierać się na to docenianie, uznanie, albo jak je dawać samemu sobie, by w zwykłym życiu było go więcej. Także po to, by zawężone, wybujałe, monotematyczne marzenie nie kradło radości życia tu i teraz.



Czytaj także:
„Patrzyła tylko na rower. A nam pękły serca”. Dziadek vs. marzenie wnuczki


ZBROJA
Czytaj także:
Zdejmij zbroję – już nie będzie ci potrzebna

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.