Jan Paweł II wyspowiadał się u bezdomnego polskiego księdza, który porzucił kapłaństwo i stał się żebrakiem na ulicach Rzymu. To wydarzenie tak wstrząsnęło marnotrawnym księdzem, że zmienił swe życie i do końca ofiarnie posługiwał jako kapelan w szpitalu…
Relacja papieża Franciszka
Tę poruszającą historię przypomniał papież Franciszek w wywiadzie dla wydawanego przez włoskich bezdomnych magazynu „Tenisówki”. Ile jest w niej prawdy, a na ile są to budujące „wojtyłowe kwiatki”?
Read more:
U kogo spowiadał się Karol Wojtyła, (późniejszy) papież?
W swym wywiadzie Franciszek wyraźnie mówi o bezdomnym Polaku, który z Karolem Wojtyłą miał być razem w seminarium, co wcale nie znaczy, że na jednym roku. Jego koleje życia tak się potoczyły, że zamieszkał na ulicach Rzymu i nie rozmawiał z nikim, nawet z wolontariuszami Caritas przynoszącymi mu jedzenie. Dopiero po długim czasie opowiedział im swą historię, która dotarła także do Jana Pawła II.
Słysząc imię bezdomnego, papież potwierdził, że był z nim razem w seminarium i postanowił się z nim spotkać. Padli sobie w ramiona po 40 latach i na koniec audiencji bezdomny poprosił Wojtyłę, by go wyspowiadał – mówił w wywiadzie Franciszek. – Po spowiedzi powiedział do papieża: «teraz twoja kolej». I tak kolega z seminarium wyspowiadał papieża.
Franciszek zwrócił uwagę, że dokonało się to dzięki wolontariuszowi, gorącemu posiłkowi i słowom pocieszenia. Bezdomny ksiądz, jak dodał, podniósł się, powrócił do normalnego życia i został kapelanem w szpitalu.
Opowieść krąży po Watykanie
Bez wątpienia Franciszek mógł usłyszeć tę opowieść od któregoś ze współpracowników papieża Polaka, bo krąży ona w Watykanie w wielu różnych odsłonach. Wspólnym elementem jest fakt, że Jan Paweł II wyspowiadał się u bezdomnego księdza i że ten zmienił swe życie. Pozostałe szczegóły mało się pokrywają.
Historię tej niezwykłej spowiedzi opisuje m.in. Andreas Widmer w książce „Strażnik Świętego Papieża”. Był on gwardzistą szwajcarskim, a co za tym idzie, świadkiem wielu niezwykłych spotkań w czasie pontyfikatu Wojtyły. Według niego bezdomny ksiądz miał być Amerykaninem i mógł spotkać się z Janem Pawłem II dzięki pośrednictwu swego kolegi, który przyjechał do Rzymu na jakąś międzynarodową konferencję.
W przerwie między wykładami spacerował po mieście i przy jednym z kościołów spotkał żebraka, którego twarz wydała mu się znajoma. Ta myśl na tyle go nurtowała, że go zagadnął.
– Przepraszam – powiedział do niego – czy my się nie znamy? Mężczyzna odwrócił wzrok i odpowiedział: – Tak, byliśmy razem w seminarium i razem – tutaj, w Rzymie – otrzymaliśmy święcenia. Ksiądz-żebrak opowiedział Amerykaninowi historię o tym, jak potwornie błędne życiowe decyzje i pomyłki zatruły i zniszczyły jego powołanie. Ksiądz wstrząśnięty tym, co usłyszał, nie wiedział, co odpowiedzieć. Po południu papież przyjął na audiencji uczestników konferencji. Ksiądz nie mógł oprzeć się pokusie i kiedy podszedł do Jana Pawła II, powiedział: – Ojcze Święty, proszę pomodlić się za księdza, którego przed chwilą spotkałem… I opowiedział papieżowi całą historię.
Tak relacjonuje te wydarzenia w swej książce Andreas Widmer, zdradzając, że Wojtyła zaprosił obu Amerykanów na kolację.
Wersja szwajcarskiego gwardzisty
Ksiądz-żebrak długo się opierał. Był brudny, nie miał żadnego przyzwoitego ubrania. Ale kolega przekonał go, proponując skorzystanie z prysznica i oferując mu jeden ze swoich garniturów. Tak więc poszli na kolację do papieża.
Zostali wprowadzeni do apartamentu papieskiego, gdzie powitał ich bp Dziwisz. Zaprowadził ich do jadalni. Przy stole siedział już papież. Wymieniono grzeczności. Pod koniec dania głównego papież pomachał ręką w kierunku bp. Dziwisza. Amerykański kapłan nie wiedział, co oznacza ten gest, ale biskup wiedział. Wstał i powiedział do niego: – Czy mogę prosić na chwilę? Wyszli i jakiś czas czekali na zewnątrz. Minęła minuta, dwie, pięć minut, dziesięć. W końcu biskup stwierdził, że czas wracać do jadalni. Usiedli przy stole dokładnie w chwili podawania deseru.
Wieczór minął, papież pożegnał i pobłogosławił dwóch księży, a oni zeszli marmurowymi schodami na plac św. Piotra. Amerykanin umierał z ciekawości i zapytał: – Co się wydarzyło? Żebrak odpowiedział: – Nie uwierzysz w to, nawet jeśli ci opowiem. Jak tylko wyszliście z jadalni, Jan Paweł II pochylił się do mnie i powiedział: «Czy może ksiądz wysłuchać mojej spowiedzi?». A ja na to: «Ojcze święty, nie jestem księdzem, jestem żebrakiem». A papież odpowiedział: «To tak jak ja – ja też jestem zwykłym żebrakiem. Jesteś kapłanem. Byłeś księdzem i na zawsze będziesz księdzem».
«Ojcze święty» – mówię papieżowi – «nie mam prawa pozostawać w Kościele!». «Jako biskup Rzymu przywracam cię do jedności z Kościołem, tu i teraz» – brzmiała odpowiedź. «Potrzebuję jedynie twojej zgody». «Jak mógłbym odmówić biskupowi Rzymu?» – zakończył swoją opowieść ksiądz-żebrak, który sam się też wypowiadał przed papieżem.
Jak wspomina Andreas Widmer, Jan Paweł II zadbał o przyszłość bezdomnego księdza. Poprosił, by zgłosił się do proboszcza kościoła, przed którym dotąd żebrał i zaczął z nim współpracować. „Powiedział mu, że jego zadaniem będzie teraz dotarcie do wszystkich żebraków z tej okolicy. Bo właściwie wszyscy jesteśmy żebrakami” – czytamy w książce „Strażnik Świętego Papieża”.
Ogrom Bożego miłosierdzia
Zapytałam o wiarygodność tej opowieści ks. Sławomira Odera, postulatora w procesie kanonizacyjnym św. Jana Pawła II. Odpowiedział, że, z tego co pamięta, nie znajduje się ona w materiale procesowym. Pewnie jest w niej prawda, ale historia ta funkcjonuje w sferze „wojtyłowych kwiatków”.
Z kolei ks. Andrzej Dobrzyński, kierujący rzymskim Ośrodkiem Dokumentacji i Studium Pontyfikatu Jana Pawła II, wskazuje, że jest to trochę historia na skróty, bo brakuje w niej formalnego powrotu księdza do posługi. Suspendowany ksiądz nie ma też prawa nikogo rozgrzeszyć, chyba że w niebezpieczeństwie śmierci.
Czy te prawne aspekty umniejszają jednak tę opowieść, czy być może jeszcze bardziej wskazują na ogrom Bożego miłosierdzia, którego zarówno Jan Paweł II, jak i Franciszek są gorącymi czcicielami? Cała historia ma posmak budującej historii, nawet jeśli nie potwierdzonej dokumentem czy świadectwem, bo za takie trudno też uznać beletryzowane dialogi z wspomnień szwajcarskiego gwardzisty.
Ks. Dobrzyński potwierdza jednak, że słyszał, iż gdy Wojtyła był jeszcze w Krakowie, to wiedząc, że któryś z kapłanów ma problemy z alkoholem czy nosi się z zamiarem odejścia, potrafił nawet nadrzucić sporo kilometrów, jadąc samochodem, by z nim porozmawiać. Ukazywał tym samym, że mu na nich zależy.
Podobnie było przez wszystkie lata pontyfikatu, gdy przez Rzym przewinęło się niemało zagubionych księży, do których Jan Paweł II zawsze wyciągał pomocną dłoń.
Read more:
Jan Paweł II i Anna Tymieniecka: 340 listów i przyjaźń, która przetrwała 3 dekady