Do szkół prowadzących edukację domową zgłosiło się w tym roku dwa-trzy razy więcej chętnych niż rok temu.Homeschooling staje się coraz popularniejszy w Polsce. Co rok przybywa rodziców decydujących się na taki sposób kształcenia swoich dzieci (30 września 2019 r. było to w sumie 12 230 dzieci i młodzieży – najwięcej w województwie mazowieckim).
Jednak najbliższy rok szkolny będzie wyjątkowy. Do szkół prowadzących edukację domową zgłosiło się dwa-trzy razy więcej chętnych niż w poprzednich latach. Kiedy podczas epidemii dzieci uczyły się zdalnie, wielu rodziców dostrzegło plusy tej sytuacji.
Plusy edukacji domowej
Anna Malicka ma dwoje dzieci: niepełnosprawnego syna i starszą córkę. Karol był od małego bardzo chorowity. „Rzadko bywał w szkole, bo albo był chory, albo miał rehabilitację, albo szedł do neurologa. Ale trwała ciągła walka – oby tylko wyzdrowiał i mógł pójść do szkoły… I tak do kolejnej choroby. Kiedy w marcu zaczął się lockdown i Karol po raz pierwszy od dawna przestał kaszleć, pomyślałam: Po co nam to wszystko?” – opowiada mama.
Teraz poważnie się zastanawia, czy nie zabrać na edukację domową również córki, która dobrze się uczy i ma talent plastyczny, ale jako osoba spokojna i raczej wycofana nie zawsze dobrze się odnajduje w szkolnym środowisku.
Kiedy dzieci miały naukę zdalną, wstawały, kiedy się wyspały, kończyły zajęcia koło południa, a potem miały czas na inne rzeczy. Maliccy poznali inne rodziny homeschoolingowe i dowiedzieli się, że internet oferuje dziś olbrzymie wsparcie w edukacji domowej.
Dziadkom, którzy się martwią, że wnuczek nie będzie miał kolegów, przypominają, że jego dwaj najlepsi przyjaciele mieszkają na tym samym podwórku i że co tydzień ma on do czynienia z chmarą dzieciaków na spotkaniach Domowego Kościoła.
Homeschooling: wspólne odkrywanie świata
Maliccy są jednak wyjątkiem, bo większość rodziców, którzy zdecydowali się na homeschooling, rozważała tę opcję już od jakiegoś czasu. Marcin Perfuński, ojciec pięciu córek w wieku od 12 do 3 lat, podjął razem z żoną Anią ostateczną decyzję podczas ubiegłorocznego strajku nauczycieli.
Kiedy starsze dziewczynki przez miesiąc nie chodziły do szkoły, okazało się, że mają czas nie tylko na zrobienie prania, ale też np. na czytanie, eksperymenty przyrodnicze, pomoc młodszej siostrze w nauce, pisanie własnej książki. Skończyło się też ciężkie odreagowywanie emocji, z którymi musiały się mierzyć w szkole.
Dzisiaj Marcin Perfuński uważa, że przejście na edukację domową było bardzo dobrą decyzją. Ostatni rok był dla niego wspaniałym okresem towarzyszenia dzieciom w odkrywaniu tego, jak fascynujący jest świat. Bardzo rzadko nauka odbywała się na zasadzie: „rodzic mówi, dziecko słucha”. Np. najstarsza córka, ucząc się do egzaminu z geografii, przygotowała sama fantastyczną mapę myśli, na której zawarła wszystkie informacje z tego przedmiotu. Młodsza poznawała litery, szukając z tatą w lesie korzeni i gałęzi w tych kształtach.
Większe zainteresowanie edukacją domową
Artur Abramowicz, dyrektor Szkoły Podstawowej i Liceum im. Moraczewskich w podwarszawskim Sulejówku i ojciec trojaczków uczących się w domu, mówi, że w tym roku do „Moracza” zgłosiło się dwa albo trzy razy więcej chętnych niż rok temu (trudno podać konkretną liczbę, bo trwają procedury przyjmowania uczniów).
Podobnie jest w innej znanej szkole przyjaznej edukacji domowej – Montessori Mountains Schools, która ma 11 oddziałów w różnych miejscowościach w Polsce. Dyrektor tej szkoły, Marcin Sawicki często słyszy, że rodzice w czasie epidemii przekonali się, że dziecko niewiele wynosiło ze szkolnych lekcji albo że nagle minęły mu tajemnicze bóle brzucha.
Czytaj także:
Edukacja domowa to opcja dla bogatych? Obalamy mity
Bez opinii z poradni
Bardzo zachęcające dla wielu rodziców było zniesienie (na razie do końca roku szkolnego 2020-21) przez Ministerstwo Edukacji Narodowej wymogu uzyskania przed przejściem na edukację domową opinii z poradni psychologiczno-pedagogicznej. Wprawdzie wydanie takiej opinii to zaledwie jedna albo dwie wizyty, ale poradnie są często nadmiernie obłożone i trzeba czekać na spotkanie kilka miesięcy.
Niestety, można też trafić na pracownika, który piętrzy trudności, prosi o dodatkowe badania i konsultacje, zwleka z wydaniem dokumentu itp. Niektórzy rodzice już na wstępie odbierają ten przepis jako wysoce irytującą konieczność udowodnienia, że nie są psychopatami i nie zamierzają więzić dziecka w piwnicy.
Nowelizacja prawa oświatowego?
W czerwcu grupa posłów Prawa i Sprawiedliwości złożyła projekt nowelizacji Ustawy prawo oświatowe, zakładający ułatwienia dla rodzin homeschoolingowych. Są to:
- zniesienie obowiązku przedstawiania opinii z poradni psychologiczno-pedagogicznej,
- likwidacja ograniczeń w wyborze szkoły (teraz rodzice mogą zgłosić dziecko do szkoły znajdującej się wyłącznie na terenie województwa, w którym ono mieszka),
- zwiększenie kwoty subwencji oświatowej (obecnie na dziecko w edukacji domowej przypada 6/10 stawki przypadającej na ucznia w szkole stacjonarnej, a posłowie proponują 8/10. Subwencja trafia do szkoły, która przeznacza ją na organizowanie egzaminów, zajęć, wyjazdów, a niekiedy także na stypendia),
- ułatwienie dostępu do edukacji domowej polskich dzieci mieszkających za granicą.
Nad projektem pracuje teraz sejmowa komisja.
Jak rozpocząć naukę w domu?
Każdy rodzic może wystąpić o zgodę na prowadzenie edukacji domowej swojego dziecka (czyli – formalnie: „wypełnianie obowiązku szkolnego poza szkołą”). Musi napisać podanie do dyrektora szkoły. Może to być np. szkoła rejonowa, ale warto rozważyć wybór placówki specjalizującej się w ED.
Dziecko uczy się w domu, ale może też korzystać ze wsparcia oferowanego przez szkołę. Niektóre z nich proponują lekcje, konsultacje, zajęcia sportowe i językowe, spotkania i wyjazdy integracyjne; niektóre dają też stypendia. Na zakończenie każdego roku nauki uczeń zdaje egzaminy ze wszystkich przedmiotów, które są podstawą klasyfikacji i promocji do następnej klasy.
Czytaj także:
Wszystko, co potrzebujesz wiedzieć o edukacji alternatywnej, a nawet nie wiesz, jak o to zapytać