Laura Mainetti
Siostra Laura Mainetti zginęła w 2000 r. Okrutna zbrodnia wstrząsnęła całą Italią. W głowie się nie mieściło, że stały za nią trzy śliczne dziewczyny niesprawiające wcześniej żadnych problemów wychowawczych. Pochodziły z normalnych rodzin, niczego im nie brakowało.
Miały jednak za dużo wolnego czasu i właśnie z nudy, jak zeznały w śledztwie, wymyśliły całą zbrodnię. Szczegóły ustaliły, popijając kawę w ulubionym barze. Inspiracji szukały w piosenkach Marilyna Mansona, których fragmenty notowały w swoich dziewczęcych pamiętnikach:
Złożyć hołd szatanowi
W ich szkolnych zeszytach policjanci znaleźli sporo rysunków pentagramów, trzech szóstek i bluźniercze hasła pod adresem Kościoła. Kolejne przesłuchania ujawniły makabryczne szczegóły. Dziewczyny wyznały, że mordując zakonnicę chciały złożyć hołd szatanowi.
Wcześniej na ofiarę wybrały miejscowego księdza, ale doszły do wniosku, że z dobrze zbudowanym mężczyzną nie pójdzie im tak łatwo, jak z 61-letnią kruchą zakonnicą. Siostrę Laurę znały, ponieważ była bardzo popularna w maleńkim miasteczku Chiavenna, gdzie mieszkały. Od lat niosła pomoc dziewczętom przeżywającym różne trudności.
Ambra, Veronica i Milena z zimną krwią wykorzystały dobroć i oddanie siostry Laury. Zwabiły ją w pułapkę, podszywając się pod potrzebującą pomocy nastolatkę, która w wyniku gwałtu zaszła w ciążę, lecz chce urodzić dziecko. Dwie morderczynie miały wówczas 17 lat, trzecia była o rok młodsza.
Z protokołu śledztwa:
Proces beatyfikacyjny s. Laury Mainetti
Paradoksalnie, to właśnie zeznania nastoletnich morderczyń stały się przyczynkiem do otwarcia procesu beatyfikacyjnego włoskiej zakonnicy, a papież Franciszek uznał jej śmierć za męczeństwo. Beatyfikacja odbyła się 6 czerwca 2021 roku.
Niezależnie od siebie dziewczyny zeznały, że gdy ją masakrowały, siostra Laura osunęła się na kolana, kilkakrotnie wołając: „Boże, przebacz im! Przebacz, bo nie wiedzą, co czynią”. Do ostatniego tchu się za nie modliła. Dziewczyny nie mogły pojąć, dlaczego nie błagała o życie, tylko powierzała je Bogu.
W tej historii nie ma happy endu o nawróconych zbrodniarkach i poruszających świadectw. Przynajmniej nic o tym nie wiadomo. Odbyły kary, opuściły miasto, gdzie dokonały masakry i ułożyły sobie normalne życie. Są żonami i matkami. Wszystkie prosiły, by o nich zapomniano. Jedna z dziewcząt wyznała, że słowa przebaczenia mordowanej zakonnicy brzmią jej często w uszach i sprawiają, że chce być lepszym człowiekiem. To ta, która zwabiła siostrę w pułapkę.
S. Laura żyła jak święta
Ktoś zapyta, czy wystarczy być zamordowaną zakonnicą, by zostać błogosławioną? Na pewno nie. Ambra, Veronica i Milena zabiły jednak siostrę ze Zgromadzenia Służebnic Krzyża z nienawiści do Chrystusa, pragnąc oddać się na wieczność szatanowi. W tym procesie beatyfikacyjnym warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz.
Jak mówi bp Oscar Cantoni, który doskonale znał siostrę Laurę, jej męczeństwo to nie przypadek. Było ono zwieńczeniem długiego życia poświęconego w szczególności młodzieży. To właśnie dlatego siostra dała się zwieść młodym satanistkom. To również dzięki pielęgnowanej przez całe życie postawie s. Laura potrafiła przebaczyć w chwili śmierci swym oprawczyniom i za nie się modlić.
Jej głównym rysem była prostota. Życie proste, w świetle Ewangelii. Dobrze wiedziała, co to znaczy być zakonnicą. W sposób szczególny zależało jej jednak na ubogich i najmniejszych.
Także postulatorka w jej procesie beatyfikacyjnym jest przekonana, że śmierć oddanej dziewczynom zakonnicy jest prostym rachunkiem jej życia. Być do końca dla potrzebujących, nie mieć czasu dla siebie, tylko hojnie ofiarować go innym, służyć.
Gdyby było inaczej, nie wyszłaby wieczorem z klasztoru, natychmiast odpowiadając na błaganie o pomoc. Taka była. Mawiała, że w doświadczonych na różny sposób dziewczynach, którym całe życie pomagała, jest „jej Jezus”. Jej współsiostry z klasztoru w Chiavennie mówią: „Siostra Laura żyła jak święta, umarła jak męczennica”.
6 czerwca 2021 roku siostra Laura Mainetti została ogłoszona błogosławioną Kościoła rzymskokatolickiego.