W tamtych czasach w USA obowiązywało prawo segregacji rasowej. Ale odważne kobiety poszły pod prąd i dopięły swego. Kiedy zmarły obie fundatorki klasztoru, następną przełożoną została Afroamerykanka.
Wizja matki Marii od Jezusa
Pewnego dnia matka Maria od Jezusa, dominikanka klauzurowa, miała wizję. Będąc w ogrodzie przyklasztornym, zobaczyła rozgrywającą się przed jej oczyma scenę zamieszek na tle rasowym. Ten widok był brutalny – ludzie różnych ras zaangażowani w walkę między sobą.
Czytaj także:
Dominikanki do zadań specjalnych. „Jak widzę te siostry, to chciałbym takiego Kościoła” [wywiad]
Później matka Maria (biała) zobaczyła ciemnoskórego zakonnika, który podchodził do tłumu. Był on przyodziany w habit dominikański i trzymał w ręce różaniec. Rozpoznała w nim świętego Marcina de Porres. W miarę jak Marcin przechodził przez tłum, broń i pałki, które trzymali walczący, zmieniły się w różańce, a ich bójki w modlitwę.
Wtedy św. Marcin wskazał na klasztor na szczycie wzgórza. Matka Maria od Jezusa zobaczyła tam siostry dominikanki wszystkich ras modlące się na różańcu, z rękami rozłożonymi szeroko na kształt krzyża.
W 1944 roku matka Maria wraz z kilkoma innymi kobietami podjęły radykalną, kontrkulturową decyzję, aby żyć przeobrażającą miłością. Jakie kroki podjęły? Założyły międzyrasowy klasztor kontemplacyjny sióstr dominikanek klauzurowych.
W tamtym czasie w Stanach Zjednoczonych był to projekt niezgodny z prawem segregacji rasowej. Mimo to, od samego początku, biało- i czarnoskóre siostry żyły razem w klasztorze św. Judy Tadeusza, współdzieląc każdy obowiązek, każdy moment modlitwy, każdy smutek i każdą radość wspólnotowego życia.
Założenie nowego klasztoru
Matka Maria od Jezusa nie dożyła momentu całkowitego zrealizowania swej wizji. Ale dwie inne siostry, które żyły razem z nią w klasztorze w Catonsville w Maryland, dopięły swego. Matka Maria od św. Dominika i Matka Maria od Dzieciątka Jezus chciały otworzyć klasztor dla tych, którzy szukają Boga. Gdy młoda Afroamerykanka przyszła zasięgnąć informacji w Catonsville i została odprawiona z powodu koloru skóry, siostry były już zdeterminowane, by dokonać fundacji nowego klasztoru.
Siostry otrzymały pozwolenie, by napisać do biskupów. Spędziły lata, pisząc listy i otrzymały wiele odpowiedzi. Niektórzy biskupi początkowo byli skorzy do pomocy, ale później odrzucali wniosek sióstr. Większość podziwiała ich ideały, ale uważali pomysł za zbyt nieroztropny, by realizować go w ich diecezji w tamtych czasach.
Po otrzymaniu pozwolenia na napisanie już ostatniego listu założycielki dostały wreszcie pozytywną odpowiedź od arcybiskupa Tomasza Toolena z Mobile w Alabamie. Ze wsparciem abp. Toolena otworzyły klasztor w Marbury.
Marbury było już domem misyjnym, w którym pracowali ojcowie zmartwychwstańcy. Oferowali tam pomoc edukacyjną, medyczną i duchową dla Afroamerykanów. Siostry rozpoczęły klasztorne życie kontemplacyjne na odnowionej farmie tuż obok, choć wspólnota obejmowała wówczas zaledwie dwie założycielki i jedną postulantkę.
Marbury było miastem położonym na wzgórzu (Mt 5,14). Klasztor stał się centrum, które siostry z innych zakonów odwiedzały, by oglądać dynamiczną wielorasową wspólnotę. Siostra Mary Jordan, obecna mistrzyni nowicjatu w klasztorze, mówi: „Biskup był dumny z posiadania takiej wspólnoty w swojej diecezji, a wielu księży i duchownych odsyłało młode kobiety do naszego klasztoru”.
Zaproszenie do miłości
Podstawową zasadą nowego klasztoru było przyjmowanie każdej odpowiedniej kandydatki szukającej życia kontemplacyjnego, niezależnie od jej rasy. Od swoich początków klasztor głosił zatem pierwotne założenia: wizję życia, w którym wszyscy byliby zaproszeni do odkrywania głębi miłości Boga w życiu zakonnym. Siostra Mary Aimee wspomina, jak dobroć sióstr dotknęła serca lokalnego robotnika, baptysty, podczas budowy nowego klasztoru w 1950 roku:
Pewnego poranka, gdy siostry przyszły, by omówić plany z panem Brownem, który był dla nich coraz bardziej przyjazny, zastały go zapłakanego. „Ale dlaczego, panie Brown, co się stało?”- spytały. „Tak bardzo mi wstyd – powiedział. – Byłem uczony, by nienawidzić katolików, myśleć, że są samym złem. A wy jesteście takie miłe, zawsze myślicie, jak tu nam pomóc”. „Cóż, już dobrze, panie Brown” – powiedziała matka Maria od Dzieciątka Jezus. „Ale nigdy nie przyszło panu do głowy, że pastor nie powinien uczyć, by kogokolwiek nienawidzić, skoro ma pan być chrześcijaninem?”. „Nie, nie myśleliśmy o tym, po prostu przyjmowaliśmy, co nam mówiono” – odpowiedział.
Czytaj także:
Siostry zakonne na skuterach rozpoczęły Stadion Młodych! Przywiozły „prezent” [zdjęcia]
Bóg nie udaremnia pragnień
Siostra Maria od św. Józefa, Afroamerykanka, która dołączyła do wspólnoty w 1947 roku, rozważa swą miłość do Pana i życie kontemplacyjne. Mówi: „Nie sądzę, by Bóg umieścił to pragnienie w moim sercu bez możliwości spełnienia go. Nie wiedziałam, o co chodziło w życiu kontemplacyjnym, ale wiedziałam, że chcę być zakonnicą i jednocześnie nie chcę uczyć albo pracować w szpitalu. Miałam pragnienie życia w modlitwie, śpiewania na chwałę Boga i całkowitego oddania Jemu”.
Jako międzyrasowy klasztor Marbury stało się miejscem, które Pan przeznaczył dla siostry Marii od św. Józefa, by rozkwitła. Prawdziwa miłość, której doświadczyła począwszy od pierwszego spotkania z matką Marią od św. Dominika naznaczyła całe jej życie w klasztorze aż do dziś.
Budowanie kultury przeobrażającej miłości
Życie w klasztorze jest targowiskiem miłości. Ale jak to jest możliwe? W jaki sposób siostry żyją przeobrażającą miłością? Siostra Mary Jordan mówi: „Fakt, że przychodzimy do klasztoru, by żyć jednym umysłem i jednym sercem w Panu znaczy, że kiedy przychodzą emocjonalne wyzwania i osobiste trudności, mamy podstawę, by iść naprzód w kontekście całej wspólnoty”. Wiedząc, że każda siostra jest cenna, troska o wszystkie jest czymś oczywistym.
Nie można powiedzieć, że nigdy nie ma konfliktów. Cytując Pismo, odpowiedź łagodna uśmierza zapalczywość (Prz 15,1). Siostra Mary Jordan zauważyła: „Jeśli chcesz pokłócić się z kimś, nieważne czy on chce cię sprowokować, czy jest po prostu zmęczony – odpowiesz tym samym”. Zamiast tego – czy to wewnątrz, czy poza klasztorem – odpowiedź pełna łagodności i zrozumienia uzdrawia i umacnia wspólnotowe życie.
Siostra Mary Jordan mówi: „Nasz sposób życia zachęca do brania na siebie odpowiedzialności, przyznawania się do błędów, proszenia o przebaczenie i przyjmowania go”.
Klasztor daje świadectwo kultury miłości. Księga zasad Marbury mówi, że każda siostra ma być „drugą Maryją” i świadectwem Chrystusa dla innych. Jak zapewnia matka Maria od Najdroższej Krwi, „niezależnie od rasy siostry są złączone w swej tożsamości jako dominikanki, jako oblubienice Chrystusa, oddając się Jemu w klasztornej ciszy, w pieśniach liturgicznych, w modlitwie różańcowej i w zabieganiu o zbawienie dusz”.
W Marbury matka Maria od św. Dominika nigdy nie mówiła o czarnoskórych i białoskórych. Kiedy zmarły obie fundatorki, następną przełożoną klasztoru została Afroamerykanka. Jej wybór nie został podyktowany rasą. Po prostu była najlepszą kandydatką, aby prowadzić wspólnotę.
Kultura klasztoru sprawiała, że rasa nigdy nie stanowiła problemu. Klasztor ma swoją własną kulturę, chociaż ta może wydawać się odległa od doświadczeń wielu młodych kobiet. Jeżeli chodzi o kwestię nowych powołań, siostra Mary Jordan twierdzi, że „w dzisiejszych czasach rasa nie jest takim wyzwaniem jak dominująca kultura popularna”.
Dar z siebie
Jan Paweł II mówił: „Miłość sprawia, że człowiek znajduje spełnienie w szczerym ofiarowaniu siebie samego. Kochać znaczy dawać i przyjmować coś, co nie może być ani kupione, ani sprzedane, lecz tylko podarowane w wolności i wzajemności”.
Klasztor jest światłem cywilizacji miłości. Siostry w Marbury są oddane Bogu i przez to oddane sobie nawzajem. Tak jak głoszą konstytucje klasztoru: „Jednomyślność naszego życia, zakorzenionego w miłości Boga powinna być żywym przykładem owego zjednoczenia wszystkich rzeczy w Chrystusie…”.
Dla mężczyzn i kobiet wszystkich ras i języków jedynie dar z siebie samego nadaje światło i znaczenie naszej egzystencji. Jak mówi Sobór Watykański II: „Człowiek nie może w pełni odnaleźć siebie inaczej niż poprzez szczery dar z siebie samego”.
Czytaj także:
11 zakonnic dobrowolnie poszło na śmierć, ratując życie 120 osób. Męczennice z Nowogródka