„Nie zwalczajcie zła złem”, „miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was nienawidzą”, „nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi”.Grecki rzeczownik „fobos”, oznaczający strach, lęk, bojaźń, trwogę, przerażenie i pochodzący od niego czasownik „fobeomai” w tekście Ewangelii pojawiają się najczęściej wtedy, gdy widzimy ludzi, napotykających w swym życiu wydarzenia, wobec których czują się bezradni. Przeżywają doświadczenia, które ich nieskończenie przekraczają.
Tak jak tamtej nocy, gdy płynący łodzią, zmagający się z przeciwnym wiatrem uczniowie dostrzegają Jezusa kroczącego po tafli jeziora. Krzyczą przerażeni, lękając się zjawy. „Uspokójcie się! Ja jestem. Nie bójcie się!” – woła do nich. Na Górze Przemienienia Piotr, Jakub i Jan padają na twarz, strwożeni tym, na co patrzą. „Wstańcie! Nie bójcie się!” – słyszą, czując dotknięcie Pana. Słowa dodające odwagi pokrzepią ich też w wieczerniku, gdy przerażeni spoglądać będą z niedowierzaniem na Zmartwychwstałego.
W Ewangelii, którą słyszymy w liturgii dzisiejszej niedzieli mowa jest jednak o innym lęku. „Nie bójcie się ich!” – mówi Jezus do apostołów, przygotowując ich na spotkanie z ludźmi, którzy okażą się ich wrogami. „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało”. „Nie bójcie się” – wzywa trzykrotnie, uświadamiając uczniom jak wiele warci są w oczach Boga. Lęk wobec niebezpieczeństwa jest czymś naturalnym w życiu człowieka. Jezus jednak wzywa swych uczniów, by nie dali się zniewolić strachowi, gdy będą doświadczać prześladowań i gdy życie ich znajdzie się w niebezpieczeństwie.
Chwilę wcześniej, jak relacjonuje Ewangelia, Jezus wzywał, by każdy, kto jest Jego uczniem, dzielił Jego los, stawał się do Niego podobny. W jaki sposób może się to dokonać? „Nie zwalczajcie zła złem”, „miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was nienawidzą”, „nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi”, „wszystko, co chcielibyście, żeby wam ludzi czynili, i wy im czyńcie”, „niech wasza mowa będzie: tak – tak, nie – nie”. To słowa Jezusa z „Kazania na Górze”. Oto Jego „autoportret”. On tak właśnie żył.
Pod koniec II wieku pewien nieznany z imienia autor tak opisywał życie chrześcijan: „Kochają wszystkich ludzi, a wszyscy ich prześladują. Są zapoznani i potępiani, a skazywani na śmierć zyskują życie. Są ubodzy, a wzbogacają wielu. Wszystkiego im niedostaje, a opływają we wszystko. Pogardzają nimi, a oni w pogardzie tej znajdują chwałę. Spotwarzają ich, a są usprawiedliwieni. Ubliżają im, a oni błogosławią. Obrażają ich, a oni okazują wszystkim szacunek. Czynią dobrze, a karani są jak zbrodniarze. Karani, radują się jak ci, co budzą się do życia” (List do Diogneta). Wyzwoleni z niewoli strachu. Podobni do Pana. Czy tacy dziś jesteśmy? My, chrześcijanie.