Poród w czasie koronawirusa nie musi być traumatycznym doświadczeniem. Może dać kobiecie siłę i wyzwolić niesamowitą energię – mówi Anna Las-Opolska, psycholog rodzinny, psychoterapeutka okołoporodowa, która pomaga małżeństwom w budowaniu dobrych relacji oraz przezwyciężaniu kryzysu, szczególnie po porodzie, autorka książki “RodziMy”.Anna Malec: Czy czas koronawirusa i większej ostrożności w kontaktach społecznych zmienia coś w przygotowaniu do porodu?
Anna Las-Opolska: Zmienia. Myślę, że najtrudniej jest małżeństwom i kobietom, które rodzą po raz pierwszy. Część osób w ogóle nie miała możliwości uczestniczenia w szkole rodzenia i dla nich przygotowanie do porodu może być ciężkim czasem, zupełnie nie takim, jak planowali.
Są wprawdzie dostępne szkoły rodzenia online, więc jeśli chodzi o zdobycie wiedzy, to to może być dobry pomysł, z pewnością warto posłuchać mądrych ludzi, usłyszeć położne, które profesjonalnie o porodzie opowiadają. Jednak część praktyczna rzeczywiście zostaje w tej sytuacji po stronie małżeństwa i po stronie kobiety.
Z mojej perspektywy nie jest to zupełnie zła i trudna sytuacja, ponieważ poród jest momentem, kiedy to kobieta, a nie położna musi wziąć odpowiedzialność. Więc tak naprawdę ten czas można potraktować już jako trening brania odpowiedzialności – nie ma ze mną personelu, położnej, która przygotowuje mnie na szkole rodzenia, jestem ja i mąż i próbujemy wprowadzić już w domu, przed szpitalem, np. naukę oddechu, ćwiczenia, które w czasie porodu się przydają.
Kobieta zostaje na sali porodowej bez męża. Jak zaopiekować się sobą psychicznie w takiej sytuacji, w której kobiety najczęściej bardzo potrzebują wsparcia ojca dziecka?
Bardzo ważne jest to, żeby zanim kobieta trafi do porodu, przygotowywała się do tego z mężem właśnie teraz. Poród trwa od kilku do kilkudziesięciu godzin, a relacja małżeńska trwa już od dawna i będzie trwała jeszcze kolejne długie lata. Dobrze jest wcześniej rozmawiać o tym, przytulać się, robić sobie różne prezenty, by mama mogła ten prezent zabrać do szpitala i mieć go przy sobie podczas porodu – to są małe gesty, ale dla wielu kobiet bardzo potrzebne.
Można też zabrać ze sobą np. koszulkę pachnącą perfumami męża, koc, pod którym spało to małżeństwo, i którym kobieta może w trakcie porodu się okryć. To są takie duchowe, ważne rzeczy, które można zrobić jeszcze przed szpitalem.
Kobieta ma na szczęście cały koktajl hormonów, które się uruchamiają w trakcie porodu. To motywuje, mobilizuje. Moje koleżanki położne mówią mi, że ten czas samodzielności w porodzie jest dla kobiet dużo bardziej motywujący. Nie ma obok męża, na którym można się troszkę zawiesić i ponarzekać.
Sama mam takie doświadczenie. Rodziłam podczas koronawirusa w szpitalu bez męża i to są rzeczywiście prawdziwe słowa. Rozmawiałam też z dziewczynami po porodzie i one faktycznie mówiły, że bardziej się spięły, miały więcej motywacji.
Francuski położnik, Fryderyk Leboyer, napisał, na podstawie swoich wieloletnich obserwacji, że kobiety, które rodzą bez mężów, rodzą dużo szybciej i łatwiej, i mniej się użalają w trakcie porodu. Być może coś w tym jest. My z koleżankami w szpitalu trochę się do tego przyznałyśmy. Faktycznie, jak jest się samej w takim doświadczeniu, to bierze się tę odpowiedzialność i po prostu się rodzi.
Personel medyczny też jest wspaniały, kobiety są pełne empatii, przytulają, tulą dobrym słowem, naprawę dają radę, żeby tę samotność i pustkę złagodzić.
Położna zamiast męża? Takie rozwiązanie może się sprawdzić?
Myślę, że bardzo dobre jest to, aby kobieta brała, ile może od położnej, która jej towarzyszy, żeby prosiła, pytała, naprawdę nie bała się tego, bo te położne są tam właśnie po to, by wspierać i pomagać, i wiedzą dobrze, w jakiej sytuacji znajduje się każda kobieta, zwłaszcza przy pierwszym porodzie.
Kobiety, które rodzą po raz kolejny już mniej więcej wiedzą, czego się spodziewać, w jaki sposób ten poród postępuje, jak ich ciało będzie się zachowywać.
Trudne są oczywiście takie sytuacje, kiedy coś dzieje się inaczej, niż kobieta zaplanowała, czyli np. podczas porodu naturalnego okazuje się, że musi mieć cięcie cesarskie. To jest duży trud, po takim zabiegu kobiety potrzebują mieć przy sobie bliską osobę, żeby się przytulić, przeżyć to, że coś poszło nie tak.
Kiedy nie ma obok męża, to rzeczywiście jest w tym szpitalu trudniej, i wtedy ważne są inne mamy po porodach. Kobiety potrafią się wspierać, mogą sobie podać herbatę, pójść po łyżkę do zupy, popilnować dziecko, które np. zasnęło, a mama chce się szybko wykąpać. To jest ta wioska kobieca, która jest bardzo potrzebna i bardzo naturalna. Możemy dać bardzo dużo z siebie tym mamom, które są po porodzie w szpitalu. To jest nieoceniona pomoc.
Co w tej sytuacji dzieje się z ojcami? Jak oni – na odległość – mogą mimo wszystko być?
To jest dziwny czas również dla mężczyzn. Wielu z nich może czuć zagubienie i niepewność. Szczególnie przed pierwszym porodem. Zachęcam do rozmów z innymi ojcam, do wspierania się wzajemnie oraz do modlitwy za żonę.
Niełatwo jest wspierać ją na odległość. A naturalnie uruchamia się u mężów pierwotna potrzeba troski. To, co może być dobrym pomysłem, to np. o prezenty dla żony. Panowie mogą pomyśleć, w jaki sposób chcą żonę przywitać w domu. Takie gesty, jak np. kwiaty, są po prostu bardzo bardzo potrzebne mamie, która właśnie dokonała wielkiego dzieła, czyli urodziła dziecko, wielką swoją siłą, podołała wielkiemu wyzwaniu dla swojego ciała. Taką kobietę trzeba wesprzeć i dać jej dużo ciepła i troski.
Są małżeństwa, które w obliczu zagrożenia koronawirusem decydują się na porody domowe. To bezpieczniejsze rozwiązanie?
Jest cała kwalifikacja do porodu domowego, dlatego nie jest to opcja dla każdej kobiety. Warto wcześniej zapoznać się z taką kwalifikacją. Jeżeli kobieta jest zdrowa i jej dziecko również, warto rozważyć poród domowy. Część kobiet pragnie urodzić w domu, a część nie wyobraża sobie takiego porodu i bezpieczniej czuje się w szpitalu. Dobrze jest wybrać miejsce, które daje poczucie bezpieczeństwa i nie postępować wbrew sobie.
Poród domowy jest dobrym doświadczeniem dla wielu rodzin. Największym plusem jest to, że mama zostaje w domu, nie zmienia otoczenia, jest z mężem i to daje ogromne poczucie bezpieczeństwa i przed i w trakcie porodu.
Jak taki wspólny domowy poród wpływa na więź małżeńską?
Jeżeli poród odbywa się w bardziej intymnych warunkach, żona z mężem mogą poczuć się bezpieczniej i swobodniej. Jest wiele badań, które opisują wpływ otoczenia na przebieg porodu. Myślę, a nawet wiem, że poród wpływa na całą rodzinę.
My mieliśmy takie doświadczenie porodu domowego i to faktycznie wpłynęło na umocnienie więzi i relacji. To doświadczenie przyczyniło się do napisania książki “RodziMy”, w której celem było pokazanie dzieciom i dorosłym porodu oraz połogu jako wydarzenia, w którym kluczowe są wspierająca obecność i bliskość rodziny oraz szacunek do naturalnego procesu porodu i kobiecego ciała.
Samo określenie “dom rodzinny” wzięło się właśnie od słowa „rodzenie” – kiedyś większość kobiet tak właśnie rodziła, było to bardzo naturalne.
Dobrze jest się przygotować do takiego doświadczenia. To jest bardzo piękne, intymne przeżycie, nie ma tam całej otoczki medycznej, kobieta czuje się bezpiecznie w swoim domu, jeśli jest oczywiście gotowa na takie rodzenie.
Jak przygotować dom do takiego wydarzenia? Potrzeba jakiś specjalnych procedur?
Większość kobiet, która przygotowuje się do porodu, niezależnie od tego, czy w domu, czy w szpitalu, wije gniazdo – zastanawiamy się, w jaki sposób sprzątnąć dom, co i gdzie ustawić, omiatamy swoją jaskinię, by za chwilę mogło przyjść tam dziecko. I to jest bardzo naturalna tendencja.
Jeśli chodzi o sam poród, to myślę, że kobieta wie, w którym miejscu w domu chciałaby urodzić, ale tak naprawdę poród jest bardzo żywą sytuacją i nie da się go do końca zaplanować i przewidzieć.
W trakcie przygotowań do porodu położne mówią, co warto przygotować, co warto, żeby było w domu w tym czasie. Ja nie jestem zwolenniczką opakowywania domu w folie malarską czy inne tego typu rzeczy, bo poród nie kojarzy mi się ani z malowaniem ani z remontem. Warto kupić kwiaty, świece, takie elementy, które dadzą możliwość przeżycia tego porodu intymnie, pięknie.
Dla wielu kobiet, które rodzą w domu, bardzo dobrym doświadczeniem jest połóg. Bo poród trwa od kilku do kilkudziesięciu godzin, a połóg we własnym domu, we własnej łazience, jest bardziej intymny. To jest też powód, dla którego często kobiety decydują się na takie rozwiązanie.
Ten czas izolacji społecznej sprzyja przeżywaniu ciąży czy przeciwnie?
Sama pandemia nie wpływa dobrze na spokój kobiet w stanie błogosławionym. Głównie z powodu lęku o zakażenie. Ja jednak chcę też zwrócić uwagę na aspekcie izolacji. Kiedy mamy mniej rozproszeń w życiu i mniej sytuacji, które musimy ogarniać, typu zawiezienie dzieci na zajęcia, to wtedy możemy bardziej skupić się na sobie i swoim ciele. To jest naturalne.
Zachęcam do tego, by kobiety w stanie błogosławionym miały jak najmniej rozproszeń, bo to oddala je od kontaktu z własnym ciałem i własnym instynktem. Na to właśnie jest ten czas, te dziewięć miesięcy, by kobieta sobie zaplanowała, w jaki sposób chce urodzić, żeby zobaczyła, jak zachowuje się jej ciało. Nie polecam czytania forów dotyczących korona wirusa czy śledzenia grup na facebooku w tematyce trudnych porodów czy innych historii zaburzających spokój i bezpieczeństwo.
Połóg, szczególny i wyjątkowy czas po porodzie, często pomijany czy nierozumiany – jak się do niego dobrze przygotować, by był dobrze przeżyty, dobry dla nas?
To jest czas święty. Dzięki niemu kobieta może lepiej wejść i w macierzyństwo i w relację małżeńską. To jest odkrywanie swojej nowej tożsamości, która rodzi się nie tylko przy pierwszym porodzie, ale za każdym razem, kiedy kobieta zostaje mamą. Ważne jest, by dać sobie czas na odpoczynek i regenerację.
Połóg jest ważnym czasem dla całej rodziny, szczególnie dla kobiety. W swojej książce opisuję go jako szczególny moment, który nazywam przebudowaniem relacji. Uważam, że w połogu każdy z domowników od nowa szuka swojego miejsca. Kiedy rodzi się dziecko, cały świat robi mu miejsce. To oznacza, że dotychczasowe ułożone rodzinne życie wymaga przeorganizowania. Nie warto żyć nadzieją, że wszytko będzie jak dawniej. To nowy rozdział w życiu i naszym obowiązkiem jest ułożyć go na nowo.
W tym czasie domownicy powinni być dla siebie mili i troskliwi, to ułatwia oswojenie się z nowymi sytuacjami.
Zwolennicy coachingu powiedzieliby – zadbaj najpierw o siebie, a potem o dziecko. Czy to w pierwszych dniach po porodzie realna opcja?
To sformuowanie, by zadbać najpierw o siebie, należy rozbroić i dopasować do konkretnej osoby. Część kobiet potrzebuje mieć wsparcie, potrzebuje mieć osoby, które ugotują zupę, posprzątają, zajmą się starszymi dziećmi, a część kobiet potrzebuje ciszy i spokoju, potrzebuje być tylko z mężem.
Uważam, że bardzo ważne jest, aby jeszcze przed porodem kobieta przygotowała plan swojego połogu. Warto otulić siebie samą a następnie dać sobie przestrzeń i zorganizować wokół osoby, które będą w stanie otulić tę mamę, i nie będą jej odbierać tej cennej energii, która jest potrzebna do regeneracji i do opieki nad dziećmi.
Czy mężczyźni też przeżywają coś, co można by nazwać „męskim połogiem”?
Pracuję w obszarze profilaktyki depresji poporodowej i wspieram też takie mamy, rodziny, które z depresją się zmagają. Widzę, że to, co jest fundamentem w okresie połogu, to troska wzajemna o siebie. Nie chodzi o to, że tata ma wspierać mamę i ma zaniedbać wszystkie swoje potrzeby. Tata też potrzebuje odpoczynku, potrzebuje się z tą sytuacją oswoić.
I tutaj apel do wielu mam, aby wsparły swoich mężów w tym czasie. Żeby na nich nie krzyczeć, żeby nie wydawać im tylko suchych poleceń, bez żadnej miłości czy wrażliwości. To, co małżeństwo może sobie dać w połogu, to jest przed wszystkim wsparcie, dużo rozmów, przytulenie się nawet bez słów, bycie uważnym na swoje potrzeby, np. czy my potrzebujemy w tym czasie gości. Ale uwaga – goście w połogu to nie są goście, którzy przychodzą na kawkę i na obiadek, ale to są goście, którzy przychodzą po to, żeby pomóc.
Jeżeli mama nie chce nikogo wpuszczać do domu, bo potrzebuje jeszcze być w tym połogu intymnie, to np. może poprosić przyjaciółkę, siostrę, sąsiadkę, mamę, tatę, brata, żeby donosili posiłki np. pod drzwi.
A jeśli babcia koniecznie chce zobaczyć wnuka i poczuje się urażona prośbą o dostawę rosołku pod drzwi?
Chodzi o to, by ta najbliższa rodzina – rodzice teściowie, ale też przyjaciele, nie zawieszali się w tym czasie na ciekawości poznania wnuka czy siostrzeńca, tylko aby chcieli dać dar z siebie, czyli właśnie zrobić kotlety, ugotować zupę.
Dużym przełom w moim życiu było skorzystanie w połogu właśnie z gości, którzy przychodzą do nas z obiadem. To jest wspaniała sprawa i niezwykłe doświadczenie. I myślę, że każda mama powinna się otworzyć na wsparcie innych osób.
Jedzenie i picie dla mamy w połogu jest bardzo istotnym aspektem. Mama musi się zregenerować, musi się zregenerować jej krew, układ nerwowy, i do tego bardzo potrzebne jest dobre, pożywne, treściwe jedzenie.
Po porodzie, który wygląda inaczej, niż planowaliśmy, może pojawić się kryzys emocjonalny. Jak go przezwyciężyć?
Podczas ciąży, porodu, tak jak i w życiu, mogą pojawić się sytuacje niespodziewane, takie których nie planowaliśmy lub których wolelibyśmy uniknąć. Np. cięcie cesarskie zamiast porodu naturalnego, zagrożona ciąża czy porod bez męża z powodu epidemii.
Zmiany planów wywołują szereg emocji. Np. część z nas będzie czuć złość do innych za to, co nas spotyka, a inna osoba będzie obarczać siebie, że ma pecha i jest zawsze poszkodowana i nieporadna.
Oswajanie zmian to proces, który u każdej osoby może przebiegać inaczej. Pamiętajmy jednak, że to w naszych rękach jest odpowiedzialność za to, co zrobimy z tymi emocjami.
Dobrze jest zacząć proces akceptacji od „wyrzucenia z siebie” myśli, emocji, jakie przeżywamy z powodu tego, co się wydarzyło i co jest dla nas trudne. Warto szukać swojego sposobu na wyrażenie emocji. Dobrze jest nie tkwić przez lata w tym procesie, bo to zatrzymuje nasz rozwój. Życie w poczuciu krzywdy i użalania rzutuje na nasze zdrowie psychiczne, fizyczne oraz na codzienne funkcjonowanie i samoocenę.
Warto korzystać z pomocy specjalistów czy dobrych ludzi, których wsparcie pomoże wyciągnąć z przysłowiowego dołka. Dobrze jest wtulić się w męża i wypłakać, ale nie zawieszać się na tej sytuacji, nie umartwiać, nie użalać. Bo jeżeli mama wybierze taką ścieżkę, to też dużo ciężej będzie jej się odnaleźć w tej nowej tożsamości mamy i trudniej będzie opiekować się dzieckiem.
Szczególnie rodzice powinni umieć wychodzić z dołka i nie tkwić w nim latami. Wasza cenna życiowa energia, wasze emocje, myśli są potrzebne również dzieciom.
Czytaj także:
Połóg jest ważny! Jak go przeżywać, by z radością wejść w macierzyństwo?
Czytaj także:
Czy umiemy dbać o kobiety po porodzie? [wywiad]