separateurCreated with Sketch.

Pierwsza z tych pięciu sióstr urodziła się o 9.37. Jak papież “uczestniczy” w ich życiu?

KIELECKIE PIĘCIORACZKI
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

5 kwietnia 2008 roku urodziły się tzw. „kieleckie pięcioraczki”. Rodzice Julii, Mai, Karoliny, Natalii i Oliwii są pewni, że zawdzięczają to Janowi Pawłowi II. Jak do tego doszło?

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Przekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Jest w Polsce rodzina, która stanowi chyba swoiste „wcielenie” marzeń Jana Pawła II. O jego trosce o przyszłość rodziny wiedzą wszyscy – ale rodziny w sensie wspólnoty, instytucji. Nieco abstrakcyjnie. Ci, którzy dali się porwać słowom papieża, jego wizji szczęścia, często decydują się na większą liczbę dzieci. W Wielkanoc ukazał się mój wywiad z Katarzyną i Sebastianem Kubisami, małżeństwem 12 pociech. Wydawnictwo „Znak” wydało kiedyś książkę „I co my z tego mamy?” – rozmowę 2 mam z 5 dzieci. Najmłodsi synowie w obu przypadkach noszą imię Jan Paweł. Ale tu nikt tego nie planował! Ba, nikt by nie wpadł na aż tak szalony pomysł. Oto 5 kwietnia 2008 roku w Krakowie urodziły się tzw. „kieleckie pięcioraczki” (rodzina mieszka w Kielcach). Rodzice Julii, Mai, Karoliny, Natalii i Oliwii są pewni, że zawdzięczają to Janowi Pawłowi II. Jak do tego doszło?

 

Piątka w pakiecie

Paulina Szymkiewicz, mama dziewczynek, prowadzi bloga (ostatnio rzadziej, bo rok temu doszła szósta córeczka, czasu brak…) i profil na Facebooku, gdzie można śledzić, jak rosną. Pierwszą ciążę poroniła – modląc się pod pomnikiem Jana Pawła II w Kielcach, w rocznicę jego śmierci… Ból, łzy i strata. Kiedy znów zaszła w ciążę, badania szybko wykazały, że jest ona mnoga. Byli z mężem dość przestraszeni, choć szczęśliwi. Ale czy uda się ją donosić, czy dzieci będą zdrowe? No i jak sobie poradzą, nie mając doświadczenia jako młodzi rodzice? Ani nawet warunków na przyjęcie 5 dzieci „w pakiecie”. Modlili się.

Kiedyś mąż, czyli Piotr, usnął przed telewizorem. Przyśnił mu się Jan Paweł II, który poklepał go po ramieniu i powiedział: wszystko będzie dobrze. Mężczyzna się obudził i pierwsze co zobaczył, to papież, gdyż właśnie zaczął się o nim jakiś program. Państwo Szymkiewiczowie uznali to za znak. Mama zawierzyła ciążę papieżowi, który wtedy jeszcze nie był nawet błogosławionym. Była prowadzona przez ten sam zespół lekarzy, który w zeszłym roku przyjął na świat pierwsze polskie sześcioraczki. Dziewczynki urodziły się w 26. tygodniu, 3 miesiące przed terminem, ale to i tak bardzo duże osiągnięcie. W momencie gdy pani Paulina spojrzała na zegar w sali porodowej, zobaczyła godzinę: 9.37. W tej minucie urodziła pierwszą córkę. A przecież według angielskiej nomenklatury 21.37, czyli godzina śmierci papieża to 9.37 PM (po południu). Po tylu modlitwach można to uznać za przypadek?

Nie wiem, jaką rolę ma rodzina do odegrania, jednak nie wierzę w tak dużą liczbę przypadków. Tu zresztą nie chodzi o cuda, a o szczególną relację, jaka łączy całą tę rodzinę ze świętym papieżem. Z okazji 100. rocznicy jego urodzin zapytałam mamę o kilka spraw. Nie o to, ile pieluch zużywała dziennie, kiedy córki były małe lub ile czasu zajmuje jej pomoc w zdalnej nauce 5 córkom równolatkom. To banały. Czy jednak dziewczynki wiedzą coś o papieżu?

Małgorzata Bilska: Dziewczynki urodziły się 3 lata po śmierci Jana Pawła II. Nie mają osobistych doświadczeń spotkania z papieżem – jak prawie większość nastolatków. Jak państwo opowiadacie o nim dzieciom?

Paulina Szymkiewicz: Bardzo często rozmawiamy z córkami na temat Jana Pawła II. Mają teraz 12 lat. Dzieci generalnie łatwo zapominają, nie wystarczy im raz o czymś czy o kimś powiedzieć. Wiedzę trzeba cały czas utrwalać. Jeden czy dwa szczegóły zachowają w pamięci, a pozostałe muszę im przypominać w kolejnych rozmowach. Same dopytują o różne rzeczy… I tak ta historia się tworzy.

Nasze rozmowy często są „okraszone” filmami z różnych lat (na przykład z pielgrzymek papieża) czy programami dokumentalnymi opartymi na faktach. Na przykład w piątek słuchaliśmy jego refleksji o rodzinie. Przy okazji opowiadamy, jak postać Jana Pawła II „uczestniczyła” w naszym własnym życiu. Dzieci niejednokrotnie słyszały o tym, że poroniłam pod pomnikiem papieża. Wiedzą, że zaszłam potem w ciążę, a tacie przyśnił się papież… A one urodziły się o 9.37. Słyszały od nas o wielu sytuacjach związanych z Janem Pawłem II.

W ten sposób dbacie państwo o pamięć?

Nic nie jest dane raz na zawsze. Trzeba pielęgnować i dbać o miłość, o rodzinę – i tak samo o pamięć. My, dorośli, musimy stać na straży historii i mieć nad nią pieczę. Dzieci muszą znać tę historię, bo ona ma wpływ na ich tożsamość. Kiedyś przekażą ją swoim dzieciom. Kolejnym pokoleniom…

Przekaz papieża był wymagający. Dla 12-latek filmy dokumentalne i rozmowy na tematy z pielgrzymek, homilii czy encyklik nie są za trudne? Nie nudzą ich?

Postać naszego świętego Jana Pawła II nie jest nudna więc za każdym razem da się powiedzieć coś nowego. To najbardziej wybitna postać ostatniego stulecia. Poza tym mamy mnóstwo dostępnych materiałów, więc jest czym młodzież inspirować. Córki serfują po internecie i same wyszukują nowe materiały… Samodzielnie – na ile im pozwolimy. Nie można dzieci całkiem ograniczać, trzeba mieć do nich zaufanie.

Ostatnio oglądaliśmy film „Dwóch papieży”, o Franciszku i Benedykcie XVI. Dziewczynki były bardzo zaciekawione. Oglądały niemal z natchnieniem, zadając przy tym dużo pytań – dlaczego papież Benedykt zrobił to i to, czemu tak się stało… Mamy już kolejne inspiracje do rozmów i to  ponadczasowych. O tym, że papieże są tylko ludźmi, jak każdy z nas. Grzeszą, mają swoje słabości. I nie każdy umie się w 100 procentach wywiązać z powierzonego mu zadania.

Powiedziała pani, że Jan Paweł II to postać wybitna. Jak się pani czuje z tym, że wybitny, święty człowiek wszedł tak mocno właśnie w pani życie? Nie każdy ma takie doświadczenie.

Nie każdy… Tak jak nie każdy rodzi pięcioraczki. Zdarzają raz na 52 miliony ciąż. To jest trochę chichot losu, bo uważam siebie za zupełnie zwykłą osobę, która wykonuje zwykłe, proste obowiązki. Prozaiczne – sprzątanie, gotowanie, opieka nad dziećmi. To ludzi nie ujmuje. Kobiety chcą dziś robić karierę. Ja też chciałam (śmiech). Jestem wykształcona i ambitna, miałam marzenia. Czasem trzeba jednak zmienić ambicje. Wyznaczyć nowe priorytety. Moim priorytetem są dzieci. Poświęcam się im i mam nadzieję, że kiedyś to zaowocuje. Może nieskromnie powiem, ale są fajnie wychowane. Nie mają w głowie tylko materialnych wyznaczników wartości. Wartością jest dla nich rodzina, miłość.

Papież Jan Paweł II wywarł na naszej rodzinie wielkie piętno i nas uskrzydla. Kierunek, jakim idziemy, jest dobry choć niełatwy. Łatwiej by mi było wyjść rano do pracy i przyjść po południu.

Pani pracę ma w domu…

Cały czas. Czasem mam też słabości. Człowiek musi zagryźć zęby, bo każdy jest ułomny, ale znajduję gdzieś pokłady siły. Gdyby nie modlitwa, gdyby nie postać papieża – bo ciążę zawierzyłam Janowi Pawłowi II – może dziewczynki byłyby w innym stanie zdrowotnym? Sami lekarze się zastanawiali, jak to możliwe, że urodziły się w 26. tygodniu i wyszły obronną ręką ze wszystkich zagrożeń. Więc bez Boga, bez wiary, bez czytania Pisma Świętego, bez modlitwy, człowiek byłby jakimś pustym… organem.

Dzbanem! To modne, młodzieżowe słowo (śmiech).

Który się gdzieś odbija we wszechświecie. Trzeba sobie znaleźć „górnolotne” wartości i do nich dążyć…

A to już bardzo papieskie.

Tak. I to dodaje sił. Bo tak po ludzku, bez wiary, nie wytrzymałabym. I nie pokonałabym wielu trudności życia codziennego.

 

Rodzice pięcioraczków – śladami papieża

Zbyt rzadko my pamiętamy, że mocnym punktem nauczania Jana Pawła II była też pozycja i godność kobiety. W tej rodzinie kobiet jest 7! Według mnie przykład pani Pauliny dobrze pokazuje to, o co chodzi w powołaniu kobiety. Bo przecież – jak pisała św. Edyta Stein, ulubiona święta papieża – żadna z nas nie jest tylko kobietą. Jest człowiekiem. Jest też wyjątkową, niepowtarzalną, pełną indywidualnych talentów i pasji osobą. I powinna mieć własne ambicje, marzenia i plany. To jest dobre i po prostu ludzkie. Lecz z drugiej strony – być gotową na to, że Bóg ją wezwie po imieniu do tego, co się w tych planach zupełnie nie mieści. Może nawet (pozornie) do niej wcale nie pasuje.

Wtedy albo zasklepimy się w sobie, w swoim ja, mówiąc Bogu nie (po drodze można się też na Niego obrazić, gdy cierpimy czy boli nas strata), albo powiemy jednak FIAT. Maryja mogła powiedzieć nie. Podjęła ryzyko. Bała się jak każda z nas, ale zawierzyła Bogu. Jego opiece.

Może być też tak, że kobieta marzy o byciu mamą i o 5 dzieci, a Bóg wezwie ją do życia w pojedynkę… Istotą drogi do świętości jest nie to, by się poświęcać dla innych na swoich warunkach. Tylko to, aby marzeń i planów nie traktować jako ważniejszych od Boga. Kobieta święta jest gotowa do heroizmu i ofiary tak samo, jak do przyjęcia wielkich darów i zostania królową. Tak żył Jan Paweł II, przyjmujący zarówno tiarę jak i chorobę Parkinsona. I tacy są chyba rodzice pięcioraczków, którzy – na swój sposób – starają się podążać jego śladami.


KRÓTKA HISTORIA JEDNEGO ZDJĘCIA
Czytaj także:
Za tymi zdjęciami kryją się wyjątkowe historie. Znacie je?


EDITH ZIERER
Czytaj także:
Leżała na dworcu po wyjściu z obozu. Kleryk Wojtyła wziął ją na ręce i niósł 3 kilometry


MARIAN MARKIEWICZ
Czytaj także:
“Marianku, a ostrzygłbyś mnie, żebym jakoś na tym konklawe wyglądał” – poprosił mnie Karol Wojtyła [wspomnienie]

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.