Chociaż Mira Zimińska-Sygietyńska była znaną, lubianą aktorką i tancerką w dwudziestoleciu międzywojennym, tzw. złotym wieku kina polskiego, to jej nieśmiertelną wizytówką, wciąż żywą, pozostaje znany na całym świecie zespół “Mazowsze”.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Każdemu wolno kochać
Popisowa piosenka i taniec Miry Zimińskiej i Adolfa Dymszy w filmie „Każdemu wolno kochać” zwyczajnie cieszy oko i wywołuje uśmiech na twarzy, niezależnie od tego, że to film sprzed wielu, wielu lat, bo z 1933 roku. Poruszające do dziś jest to, że kilka lat później, po nakręceniu sceny z tańcem, Adolf Dymsza pomógł w uwolnieniu Miry Zimińskiej z Pawiaka, a także uchronił jej męża Tadeusza Sygietyńskiego przed szukającym kompozytora gestapo, o czym po latach aktorka napisała w swoich wspomnieniach.
Debiut filmowy Miry to czas kina niemego i film „Wszystko się kręci” z 1922 roku oraz udział w głośnym filmie „Iwonka” z 1925 roku. Ale pierwszą sceną był rodzimy teatr w Płocku. Aktorka tak wspomina swoje pierwsze artystyczne kroki:
Urodziłam się w teatrze, artystką zostałam też niemal od początku. Rodzice moi pracowali w teatrze w Płocku. Przynosili mnie w poduszce do teatru. Ledwie wyskoczyłam z pieluch, już miałam debiut sceniczny. W jakiejś sztuce ukraińskiej potrzebne było małe dziecko i mama mnie „wypożyczyła”. Miałam w sztuce płakać z głodu, ale mnie się płakać nie chciało.
Mira lubiła od dziecka spędzać czas w miejscu pracy rodziców, ale też miała swoje drugie ulubione miejsce, pobliski kościół, bazylikę p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny: “Lubiłam strasznie katedrę. Miałam w niej swoje miejsce przy grobie króla Krzywoustego z białym orłem. Tam zawsze się modliłam. Chodziłam do katedry patrzeć, jak malują. Jeden z malarzy powiedział: „Mała, stań”. Stanęłam, a on wymalował mnie jako aniołka. Aniołkiem to ja nigdy nie byłam, ale na ścianie w katedrze, w moim Płocku, zostałam tak uwieczniona”.
Mira chodziła też tutaj do chóru kościelnego, gdzie jako nastolatka poznała swojego męża i jeśli wierzyć jej oficjalnej metryce, że urodziła się w 1901, to wyszła za mąż w wieku 16 lat, więc zapewne z powodu niedojrzałości wiekowej małżeństwo z Janem Zimińskim, jej nauczycielem muzyki, trwała krótko. W latach 30. – będąc już znaną gwiazdą filmową – poznała miłość życia, Tadeusza Sygietyńskiego, z którym wzięła ślub dopiero na rok przed śmiercią kompozytora, czyli w 1953 roku.
Wszechstronny talent
Aktorka, tancerka, a nawet redaktorka czasopisma, z temperamentem, który pokona niezdobyte mury stojące na przeszkodzie – to najskromniejszy skrót opinii i pochwał, jakie cytowała przedwojenna prasa, zachwycona wszechstronnym talentem Miry. Dla kochających aktorkę wielbicieli na zawsze pozostaną w pamięci jej ciekawe i nietuzinkowe role w filmach: „Każdemu wolno kochać”, „Ada to nie wypada” czy „Papa się żeni”.
„Każdemu wolno kochać” to pierwszy polski film w pełni udźwiękowiony i komedia romantyczna z 1933 roku w reżyserii Mieczysława Krawicza. Mira Zimińska występuje tam z wykreowaną przez siebie przekorną Lodzią u boku Adolfa Dymszy, grającego sprytnego „odkrywcę” muzycznych talentów i promotora tytułowej piosenki, który zaczyna śpiewać cała Polska, czyli „Każdemu wolno kochać”. W jednym z ulubionych przez publiczność filmów „Papa się żeni” z 1936 roku w reżyserii Michała Waszyńskiego aktorka gra swoją imienniczkę Mirę Stellę.
Jej córka Lila od lat pyta mamę, która jest słynną śpiewaczką, o swojego ojca, którego nie zna. Matka jednak zbywa córkę i wysyła „na nauki”. Po zdaniu matury córka powraca, a mama, ulubienica muzycznych scen, chce zataić w swoim środowisku, że ma już tak dorosłe dziecko i prosi Lilę, aby udawała jej młodszą siostrę. Perypetii sporo, zwłaszcza, że pojawia się przystojny Visconti, grany rewelacyjnie przez Franciszka Brodniewicza, który okazuje się ojcem Lili.
Córka postanawia zawalczyć o to, aby pogodzić ze sobą skłóconych dawno temu rodziców. Naturalnie wszystko kończy się szczęśliwie, a w pamięci pozostają niezapomniane kreacje aktorów.
„Ada to nie wypada” to następny film komediowy z 1936 roku i ostatni, jak się później okazało, film z udziałem Zimińskiej, która gra w nim primadonnę Irę Roletti, razem z Lodą Niemierzanką w roli Ady, Aleksandrem Żabczyńskim w roli Freda i Kazimierzem Junosza-Stępowskim w roli hrabiego Orzelskiego. Słynny motyw muzyczny w tytule „Ada to nie wypada” przeszedł do klasyki przedwojennych piosenek filmowych.
Po wojnie aktorka razem z Tadeuszem Sygietyńskim założy zespół pieśni i tańca “Mazowsze”. Początki zaczęły się już w 1948 roku. Kompozytor był kierownikiem artystycznym zespołu do 1955 roku. A po jego śmierci Zimińska kontynuowała ich wspólne dzieło. W 1957 roku została dyrektorem “Mazowsza” na długie lata. Zespół był dla artystki miejscem, w którym mogła realizować wszystkie swoje muzyczne, aktorskie i taneczne pasje.
Chociaż Mira Zimińska-Sygietyńska była wybitną i lubianą aktorką złotego wieku kina polskiego, to jej nieśmiertelną wizytówką, wciąż żywą, pozostaje znany na całym świecie zespół “Mazowsze”.
Czytaj także:
Lena Żelichowska – przedwojenna gwiazda kina, która w USA została… manicurzystką
Czytaj także:
Chciał przybliżyć skrawek nieba. Taki był Mieczysław Fogg