Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Kiedy 4 lipca 2010 roku, czyli w rocznicę osiemsetlecia narodzin św. Celestyna, Benedykt XVI pielgrzymował do jego grobu i złożył na nim swój paliusz, nikt nie podejrzewał, że ten przejaw pobożności ma drugie dno. Niecałe trzy lata później papież z Bawarii poszedł w ślady swojego poprzednika z Włoch i ustąpił z urzędu jako drugi w historii następca św. Piotra, który podjął taką decyzję.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Benedyktyn i eremita
Obu biskupów Rzymu łączy jeszcze element ich duchowości, a mianowicie czerpanie inspiracji od św. Benedykta z Nursji. Kardynał Joseph Ratzinger wybrał to imię, zaś Celestyn V żył zgodnie z regułą napisaną przez tego świętego. Urodzony w chłopskiej rodzinie jako przedostatnie, jedenaste dziecko w rodzinie, postanowił wybrać życie zakonne. Wstąpił właśnie do benedyktynów, ale wkrótce opuścił wspólnotę i na górze Morrone, od nazwy której nazwano go Piotrem z Morrone, założył pustelnię. Jako niespełna trzydziestolatek przyjął święcenia i to w samym Rzymie, po czym znów wrócił na swoje pustkowie.
Wkrótce wokół niego zgromadzili się uczniowie, doceniając jego pobożność i pokorę. Nic dziwnego – żył bardzo ascetycznie, dochowywał surowych postów (choć nigdy nie pościł w niedziele) i stanowił piękny wzór życia na sposób opisany chociażby w pismach św. Jana Kasjana. Liczba eremów, w których żyli mnisi zgodnie z zasadami zaproponowanymi przez Piotra z Morrone, szybko rosła (w momencie jego śmierci było ich ponad 30 i żyło w nich około 600 mnichów!). Założyciel zwrócił się więc o zatwierdzenie tej formy życia monastycznego do papieża Urbana IV i prośba ta została spełniona w 1264 r. Tak powstali celestyni – kongregacja benedyktyńska, która istniała do kasat na początku XIX w.
Duchowość w zderzeniu z polityką
Spokojne zdążanie do świętości w ciszy pustelni skutecznie zdemolowała Piotrowi z Morrone kościelna polityka. Był człowiekiem wielkiej prostoty i to go, można powiedzieć, w pewnym sensie zgubiło.
Zaczęło się od śmierci papieża Mikołaja IV w kwietniu 1292 r. Po niej oczywiście rozpoczęło się konklawe a na nim przepychanki włoskich rodów dodatkowo skomplikowane rozgrywkami królów Francji i Neapolu. Jakby tego było mało, bardzo na popularności zyskiwał w Kościele ruch inspirowany odrzuconą ostatecznie teologią Joachima z Fiore, którego szczególnymi uczniami byli franciszkanie spirytuałowie.
Kiedy powoli zbliżał się drugi rok trwania wyborów, a kardynałowie nie byli w stanie zgodzić się na przedstawiciela żadnej z politycznych stron, ktoś podrzucił ideę wziętą właśnie od spirytuałów – wybierzmy kogoś, kto jest spoza układu i głęboko duchowy! Pechowym kandydatem okazał się właśnie założyciel celestynów.
Po to, by ściągnąć go z gór, kiedy już został wybrany, udało się trzech kardynałów i trzeba przyznać, że Piotr zastanawiał się dłuższy czas i nie był zbytnio zainteresowany polityczno-kościelnym splendorem proponowanej mu funkcji. Ostatecznie jednak wsiadł na osiołka i przyjechał do Rzymu, by tu objąć tron biskupi.
Więzień
Przyjął imię Celestyna, od którego potem nazwano jego mnichów a także efemeryczny zakon franciszkanów-pustelników, skasowany niedługo po śmierci papieża. Niestety, nowy następca św. Piotra szybko poddał się wpływom króla Neapolu Karola II Andegaweńskiego. Ten zaprosił biskupa do siebie, a następnie zafundował mu domowy areszt i zaczął tak nim manipulować, by Celestyn prowadził politykę kościelną (w tym nominował kardynałów) zgodnie z potrzebami władcy.
Na szczęście manipulowany szybko zorientował się, że jego decyzje nie są dobre dla Kościoła. Polecił sprawdzić dwóm kanonistom, czy jest prawnie możliwa jego abdykacja. Odpowiedź była twierdząca i zgodna z prawdą, nawet jeśli jednym ze specjalistów był kard. Benedetto Gaetano mający chrapkę na tiarę.
Celestyn V dokonał więc abdykacji w 1294 r., po zaledwie kilku miesiącach pontyfikatu. Niestety, nie dane mu było wrócić do ukochanej pustelni. Jego następca, a wcześniejszy doradca w kwestii ustąpienia z tronu, chciał mieć go blisko siebie. Piotr uciekł jednak, wtedy następca nakazał sprowadzenie poprzednika i umieszczenie go w zamku Fumone. Tak na wszelki wypadek, gdyby opozycja jednak próbowała byłego papieża nakłonić do powrotu. Więzień zmarł po kilku miesiącach, w maju 1296 r., co zrodziło plotkę, że został zamęczony lub zamordowany, nie była ona jednak prawdziwa.
Choć Dante umieścił Celestyna V w głębi piekła, to Kościół miał na temat tego mnicha-męczennika polityki inne zdanie. Kanonizowano go szesnaście lat po śmierci i do dziś jego grób jest otoczony czcią.
Czytaj także:
Benedykt XVI ujawnia powód swojej abdykacji [wywiad]
Czytaj także:
Grzegorz IX. Papież zakonów żebraczych i twórca inkwizycji
Czytaj także:
Grzegorz II. Papież od murów, obrazów i misji wśród Germanów