separateurCreated with Sketch.

„Jestem pielgrzymem…” – mówił. Dziś pogrzeb Andrzeja Strumiłły

ADNRZEJ STRUMIŁŁO
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Człowiek z rękami rozpostartymi na niewidzialnym krzyżu wryje się w pamięć, tak samo jak wiersze. Poezja to „Ja wobec Boga” – powtarzał za Krasińskim. Dziś pogrzeb Andrzeja Strumiłły.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Przekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Najpierw dostrzegasz pogodną twarz. Oczy duże, przenikliwe, uważne. Po chwili zachwycisz się pamięcią, bystrością umysłu, pogodą ducha. „Jestem w środku świata. Mam świat zewnętrzny i wewnętrzny, i to one stanowią niepodzielną całość”. Tę całość, której na imię Człowiek.

 

Andrzej Strumiłło: Jeszcze bym sobie pożył…

„Jeszcze bym sobie pożył” – mówi dziennikarce w wywiadzie, podkreślając jednak, że „jest już w dziewiątym krzyżyku”. Niemal trzy lata od tamtej rozmowy, 9 kwietnia 2020 r., swoją „podróż przez życie i sztukę” zakończył Andrzej Strumiłło, malarz, rzeźbiarz, scenograf, poeta, wykładowca akademicki.

Apetyt na życie miał ogromny. W młodości zapalony podróżnik; zwiedził wschód i zachód, poznał cywilizacje starej Azji i nowej Ameryki. „Żaden upał, żadne zmęczenie, ból kręgosłupa, przepuklina, leje po bombach czy nawet obecność min nie były w stanie powstrzymać mnie od wędrowania” – wspominał.

„Jestem pielgrzymem” – mówił innym razem. Jedenaście podróży do Indii, kilkukrotne wyjazdy do Chin i Nepalu, wyprawy na Mount Everest, polowanie na tygrysy na Dalekim Wschodzie Syberii, dwuletni pobyt na Manhattanie – to tylko kilka z długiej listy wędrówek.

Kiedy zaproponowano mu prowadzenie pracowni graficznej Sekretariatu Generalnego ONZ, przeniósł się na Manhattan. Energia miasta okazała się fascynująca, ale i nużąca. Jedenaście tysięcy zdjęć z tamtego pobytu to niewątpliwa chluba dla artysty, w przeciwieństwie do przejawów amerykańskiego konsumpcjonizmu. Któregoś razu w sklepach doliczył się 120 modeli szczoteczek do zębów i… przestał liczyć. „Wyczerpał się limit podróży na życie”.

 

Kamienie – cisi świadkowie wędrówek Strumiłły

„Jestem troszkę utrudzony, ale może nie tak strasznie. Cały czas pracowałem, zmieniając tylko rodzaj pracy z umysłowej na fizyczną” – wspominał, kiedy powrócił do swojej wsi, Maćkowej Rudy na Suwalszczyźnie. Tam czekały ukochane psy – Atena i Snopek oraz kilkanaście koni krwi arabskiej, szlachetnych, które nie idą na rzeź.

I urokliwe siedlisko – stary drewniany dom nad Czarną Hańczą, wpływającą prosto do Niemna. Stąd przecież bliżej do korzeni – na Litwę i Białoruś. A może to miejsce wybrało jego? Zachwyciło urokiem drzew znad Amuru, krzewami z Chin i z Japonii, skusiło słodkimi winogronami wijącymi się wokół altany. Zaintrygowało ogromnymi kamieniami, które rozpanoszyły się po ogrodzie, niczym potężne rzeźby, skrywające w sobie cząstkę duszy artysty.

Trzymam w ręku kamień, czarne jajo bramy.
Milczącą energię, czasu spełnienie.
Widzę lawy umarłej skamieniałe życie,
progi i schody świątyń.
Ołtarze ofiarne.

Kamienie to cisi świadkowie wędrówek. Ten z Litwy pochodzi z resztek fundamentu starego domu Piłsudskiego. Ten z wyprawy na Mount Everest jest ostry, nieoszlifowany, a ten z przedsionka pustyni – łagodny, wypolerowanej przez wiatr.

 

Poezja to „Ja wobec Boga” – mówił za Krasińskim

W Maćkowej Rudzie krzyżują się losy artysty z wielkimi tego świata. Dębowy stół pamięta odwiedziny poety Miłosza, wizyty prezydenta Kaczorowskiego i biskupa Zięby, aktora Łomnickiego i księżnej Czartoryskiej. Skrzypiąca podłoga strychu nie ujawni tajemnic Wajdy i Geremka. Dom solidny; z modrzewia i sosny, pachnie pieczonym chlebem i grzeje płomieniami z kominka. W rogu majestatyczna lampa, jakby od niechcenia rzucająca cień na gospodarza. On zaś przebiera kolejne karty swych wierszy, niczym paciorki różańca. Podróżuje w wyobraźni, bo „bardzo ważne jest być człowiekiem aktywnym – pracować, działać, służyć”.

W posłudze maluje cykl 18 obrazów „Psalmy”, które zawisną w odbudowanej z ruin synagodze sejneńskiej. Kolejny cykl „Apokalipsa” to już zaduma nad skutkami grzechu, sądu i zagłady. I dopiero „Nowe Jeruzalem” otworzy przed utrudzonym rodzajem ludzkim Bramy Zbawienia. Człowiek z rękami rozpostartymi na niewidzialnym krzyżu wryje się w pamięć, tak samo jak wiersze. Poezja to „Ja wobec Boga” – powtarza za Krasińskim.

Umrę w fotelu z porządnej skóry.
Dobrego byka, który umarł wcześniej.

„Wszystko jest dość ulotne; śmierć byka i śmierć moja stanowią pewną jedność, ten mój fotel i ja umieramy razem”. A jednak non omnis moriar! Stary dom z sosny i modrzewia i drzewo znad Amuru, i krzewy z Chin i Japonii wciąż żyją. Potężne kamienie wryły się w ziemię, zaświadczając o swoim majestacie. Została w nich cząstka duszy, ślad odciśnięty ręką doskonałego zamysłu artysty…

„Jestem pielgrzymem”…

W młodości często latałem.
Startowałem zwykle ze szczytu katedry,
zanurzając ramiona w przestrzeń.
Im bliżej byłem siedziby Pana,
malały świątynie i ołtarze.
Kwiaty ziemskie stawały się prochem bezwonnym…

#zostanwdomu, film dostępny jest niżej:

Można także obejrzeć film “Summa” o ostatnich latach życia Strumiłły TUTAJ

*W tekście wykorzystano fragmenty wywiadu Justyny Dąbrowskiej z 2017 r. dla Tygodnika Powszechnego, „Jeszcze bym sobie pożył”, wierszy Andrzeja Strumiłły z cyklu „Powidoki. Wiersze i zapiski z lat 1947-2019” oraz filmu w reżyserii Bożeny Bednarek „Andrzej Strumiłło. Podróż przez życie i sztukę”



Czytaj także:
Współczesne kościoły w Polsce? Zobacz 7, naszym zdaniem, najciekawszych!



Czytaj także:
Najpiękniejsze malarskie przedstawienia Maryi [galeria]


Van Gogh
Czytaj także:
Religijne obrazy Vincenta van Gogha? Poznaj te dzieła! [galeria]

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.