Trzeba sobie powiedzieć, że sytuacja spowodowana pandemią stwarza liczne okazje do grzechu. I to do takiego rodzaju grzechów, jakie zwykliśmy zazwyczaj lekceważyć.
Nikt nie będzie zbawiony sam
„Wprawdzie w każdym czasie i w każdym narodzie miły jest Bogu każdy, kto się Go lęka i postępuje sprawiedliwie (por. Dz 10,35); podobało się jednak Bogu uświęcać i zbawiać ludzi nie pojedynczo, z wyłączeniem wszelkich wzajemnych powiązań, lecz ustanowić ich jako lud, który uznałby Go w prawdzie i Jemu święcie służył” – czytamy w Konstytucji Dogmatycznej o Kościele ostatniego soboru (Lumen gentium, 9).
Czytaj także:
Trzy krzyże i trzy „światła” od św. Rity na czas pandemii. Niech rozjaśnią mroczny czas
Nie jest to oczywiście myśl nowa. Już w Ewangelii sam Chrystus ustanawia przecież wspólnotę uczniów, którym jako najważniejsze przykazanie pozostawia nakaz wzajemnej miłości (por. J 13,34-35). A gdy raz jeden wprost opowiada o sądzie, jaki będzie nad nami sprawował u kresu czasów, to okazuje się, że wszystkie pytania, jakie wówczas nam zada będą dotyczyć naszych relacji z bliźnimi – i to bliźnimi w potrzebie (por. Mt 25,31-46).
Nikt nie będzie zbawiony sam. Nikt nie będzie „rozpatrywany” jako „osobny przypadek”. Nasze relacje z ludźmi i to, jacy jesteśmy w tych relacjach będą kluczowe dla naszego zbawienia lub potępienia.
Codzienność eucharystyczna
Ten sam tekst soborowy mówi jeszcze, że „Chrystus Pan (…) nowy lud «uczynił królestwem i kapłanami dla Boga i Ojca swojego» (Ap 1,6; 5,9-10)” oraz że „wierni na mocy swego królewskiego kapłaństwa współdziałają w ofiarowaniu Eucharystii; sprawują też to kapłaństwo przez przyjmowanie sakramentów, modlitwę i dziękczynienie, przez świadectwo świętego życia, wyrzeczenie się siebie i czynną miłość” (Lumen gentium, 10).
Warto zwrócić uwagę na te słowa, zwłaszcza w tym trudnym czasie pandemii koronawirusa, gdy wielu z nas nie ma możliwości uczestniczenia w mszach świętych, poprzestając na oglądaniu/słuchaniu ich transmisji poprzez różnego rodzaju środki masowego przekazu.
Nawet jeśli nie mamy możliwości uczestniczenia w liturgii, to nie oznacza jeszcze, że jesteśmy odcięci od Eucharystii, która stanowi źródło i szczyt naszej aktywności jako Kapłańskiego Ludu Bożego. Msza święta sprawowana w zamkniętym kościele czy kaplicy, którą śledzisz na ekranie swojego telewizora lub komputera nadal pozostaje dziełem całego Chrystusa – Głowy i Ciała, którym jest Kościół rozumiany jako cała wspólnota wierzących.
Ale realizacja twojej (wynikającej z chrztu) funkcji kapłańskiej bynajmniej nie ogranicza się w tej sytuacji do oglądania/słuchania transmisji. Jest nią także – a w tych trudnych okolicznościach może właśnie: przede wszystkim – „modlitwa (…), wyrzeczenie się siebie i czynna miłość”.
Wiara nie ogranicza się do kultu
Te niedobre okoliczności, w jakich przyszło nam teraz funkcjonować możemy wykorzystać jako dobrą okazję, by odkryć i wprowadzić w praktykę naszego życia prawdę o tym, że nasza wiara nie ogranicza się do liturgicznych aktów kultu, ale ogarnia i kształtuje całe nasze codzienne życie. W każdych warunkach.
Modlitwa, na której trwasz w „swojej izdebce”. Gorliwa modlitwa za chorych, zarażonych, ich bliskich, lekarzy, pielęgniarki, wszystkich pracowników ochrony zdrowia – za cały świat i wszystkich ludzi, do której tak gorąco zachęca nas w ostatnich dniach także papież Franciszek. Czasu na modlitwę aż nadto. No i Komunia duchowa.
Czytaj także:
Czy przyjmując Komunię św., można się zarazić wirusem? O przeistoczeniu i wystawianiu Boga na próbę
Wyrzeczenie się siebie. Chociażby poprzez tę – dającą nam się już we znaki – rezygnację z wychodzenia z domu, kiedy nie mamy ku temu absolutnej konieczności. Także poprzez to wyrzeczenie się siebie, jakie dla wielu z nas stanowi skorzystanie z dyspensy udzielonej przez naszych biskupów odnośnie do uczestnictwa w niedzielnych mszach świętych. Tęsknota za Eucharystią, którą być może do tej pory traktowaliśmy nie dość poważnie.
Czynna miłość, która w obecnym czasie będzie troską o swoich najbliższych i o siebie samego. Zaczynając od sumiennego mycia rąk. Nad swoją umywalką sprawujesz w ten sposób święte i powszechne kapłaństwo Ludu Bożego!
Ale także poprzez zauważenie w swoim najbliższym otoczeniu innych potrzebujących – na przykład osób starszych, którym zrobisz zakupy, czy w ogóle uświadomisz je o grożącym niebezpieczeństwie. W ostatnim czasie – jako społeczeństwo – wykazujemy bardzo wiele sensownych inicjatyw, w których ta „czynna miłość” zyskuje konkretny kształt i wyraz. Oby tak dalej.
Grzechy czasu zarazy
Ale warto i trzeba też sobie powiedzieć, że tak jak cała ta sytuacja spowodowana pandemią może być okazją do pogłębienia wiary i wzrastania w świętości, tak też stwarza liczne okazje do grzechu. I to do takiego rodzaju grzechów, jakie zwykliśmy zazwyczaj lekceważyć, skupiając się na „ewidentnych” grzechach. Chodzi zwłaszcza o szeroko rozumianą dziedzinę grzechów zaniedbania.
W tym wypadku będą to grzechy zaniedbania norm bezpieczeństwa, zaleceń higienicznych, ograniczenia wyjść z domu i kontaktów towarzyskich. Egoizm objawiający się w lekceważeniu tychże zaleceń. Wychodzenie z domu bez potrzeby („bo już nie mogę wysiedzieć”), spotkania ze znajomymi („bo przecież nikt z nas nie ma objawów korony”), łamanie zaleceń higienicznych także w przestrzeni kościelnej („bo mnie moja wrażliwość nie pozwala/ bo ja mam wiarę!”).
Niefrasobliwość i niczym nieuzasadnione przekonanie, że „co tam lekarze/ władze/ epidemiolodzy/ biskupi będą mi mówić, ja wiem swoje”. Upieranie się przy swoich dotychczasowych przyzwyczajeniach i praktykach bez oglądania się na bezpieczeństwo tak swoje, jak innych.
Ale również lekceważenie ich obaw, potrzeby poczucia bezpieczeństwa. Także niewrażliwość na potrzeby innych i obojętność wobec nich. Dbanie tylko o siebie, gdy mógłbym pomóc innym w bezpieczny i rozważny sposób.
Czytaj także:
Jak (prze)żyć w zamknięciu? Rady od kard. Wyszyńskiego i św. Josemarii Escrivy
Pandemiczny rachunek sumienia
W tym szczególnym Wielkim Poście, jaki chcąc nie chcąc przeżywamy w tym roku, warto dołączyć powyższe do swojego rachunku sumienia. Bo pandemia bardziej niż próbą wiary jest z pewnością próbą miłości.
Nieprzekonanym proponuję do rozważenia dwa fragmenty Słowa Bożego:
Religijność czysta i bez skazy wobec Boga i Ojca wyraża się w opiece nad sierotami i wdowami w ich utrapieniach i w zachowaniu siebie samego nieskalanym od wpływów świata (Jk 1,27);
oraz ten fragment z Ewangelii według świętego Jana, kiedy przychodzą po Jezusa do Ogrodu Oliwnego, aby Go pojmać, a On troszczy się o to, aby ochronić swoich uczniów (bo my często i słusznie piętnujemy ich ucieczkę i tchórzostwo, ale nie zwracamy uwagi na to, że Jezus sam troszczył się w tamtym momencie o ich bezpieczeństwo):
To powiedziawszy Jezus wyszedł z uczniami swymi za potok Cedron. Był tam ogród, do którego wszedł On i Jego uczniowie. Także i Judasz, który Go wydał, znał to miejsce, bo Jezus i uczniowie Jego często się tam gromadzili. Judasz, otrzymawszy kohortę oraz strażników od arcykapłanów i faryzeuszów, przybył tam z latarniami, pochodniami i bronią.
A Jezus wiedząc o wszystkim, co miało na Niego przyjść, wyszedł naprzeciw i rzekł do nich: «Kogo szukacie?» Odpowiedzieli Mu: «Jezusa z Nazaretu». Rzekł do nich Jezus: «Ja jestem». Również i Judasz, który Go wydał, stał między nimi. Skoro więc rzekł do nich: «Ja jestem», cofnęli się i upadli na ziemię. Powtórnie ich zapytał: «Kogo szukacie?» Oni zaś powiedzieli: «Jezusa z Nazaretu». Jezus odrzekł: «Powiedziałem wam, że Ja jestem. Jeżeli więc Mnie szukacie, pozwólcie tym odejść!» Stało się tak, aby się wypełniło słowo, które wypowiedział: «Nie utraciłem żadnego z tych, których Mi dałeś». Wówczas Szymon Piotr, mając przy sobie miecz, dobył go, uderzył sługę arcykapłana i odciął mu prawe ucho. A słudze było na imię Malchos. Na to rzekł Jezus do Piotra: «Schowaj miecz do pochwy. Czyż nie mam pić kielicha, który Mi podał Ojciec?» (J 18,1-11).
Czytaj także:
Komunia duchowa: Franciszek mówi, jak ją przyjmować i jak się modlić