„Down the road” to nie kolejny program rozrywkowy typu reality show, ale znacznie więcej. To projekt przede wszystkim o ludziach, którzy mimo tego, że posiadają jeden chromosom więcej, mają marzenia, są otwarci i niezwykle empatyczni.
Inaczej wyglądają, ale są wyjątkowi
Całą szóstkę poznajemy w pierwszym odcinku. Zespół wyrusza z Warszawy w podróż dookoła Europy. Na początku uczestnicy projektu zatrzymują się w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Tam odbywa się biwak z ogniskiem. Już wtedy widać, że ci ludzie nie uciekają przed trudnymi tematami, dla jednych jest to czas wspomnień, gdy spędzali w dzieciństwie noc pod gwiazdami, dla innych czas refleksji nad planami i niepełnosprawnością.
Wiele czynności to okazje do pokonywania własnych ograniczeń i walka ze stereotypami, jakie społeczeństwo ma w związku z osobami z zespołem Downa. Jak się okazuje, nie do końca słusznych.
Uczestnicy projektu znakomicie odnajdują się w niecodziennych sytuacjach, które stanowiłyby nie lada problem dla osób pełnosprawnych. Spacer na wysokości, kąpiel w lodowatej wodzie, lot helikopterem -to wiąże się z obawami i lękiem.
Do tej pory program był emitowany w telewizji belgijskiej i holenderskiej. Od lutego także można oglądać jego polską edycję.
„Nie jest łatwo być chorym”
W tym programie ważne jest, by dać osobom z zespołem Downa przestrzeń do nowych doświadczeń, kibicować i wierzyć im, bo „Down the road” to jest podróż na przekór ograniczeniom – mówi w wypowiedzi dla fakt.pl Lidia Kazen, dyrektor programowa TTV.
Cudowna szóstka, bo tak bym określiła tych ludzi, mierzy się z trudnościami, bez skrępowania rozmawia ze sobą, jakby się znali od zawsze. Każdy z nich wśród marzeń swojego życia wymienił pragnienie posiadania rodziny, męża/żony.
“Nie jest takie łatwe być chorym” – mówi ze wzruszeniem 32-letni Krzysztof, jeden z uczestników projektu „Down the road”.
W jednym z kolejnych odcinków, prowadzący Przemek Kossakowski zabiera ich na tor formuły 1, na którym co roku odbywa się Grand Prix Austrii. Uczestnicy mieli okazję jechać tym samym torem, na którym zwyciężali m.in. Michael Schumacher czy Levis Hamilton. W tych ludziach nie ma strachu przed szczerością, uczuciem, wrażliwością. “Po prostu jestem sobą” – stwierdza otwarcie 36-letni Michał Milka.
Na trasie na uczestników czekało wiele niespodzianek, ale i zadań.
W Słowenii próbują zmierzyć się z wyzwaniem i kąpielą w zimnym jeziorze, następnie muszą przepłynąć pontonem dziewięciokilometrowy odcinek. Są zwykłymi ludźmi, którzy spierają się o wybór łóżka, którym trudno jest wstać po prawie całej przegadanej nocy. Mają swoje potrzeby, problem ze znalezieniem miłości, drugiej osoby – tak bardzo potrzebują bliskości. W programie głos oddany jest im i to jest wspaniałe.
Scenariusz napisała Aleksandra Więcka, która jest mamą chłopca z zespołem Downa.
„Najciekawsze było to, że byliśmy razem”
A jak udział w projekcie wspomina jego uczestnik? – Jestem szczęśliwy, że wziąłem udział w programie. Najciekawsze było to, że byliśmy razem – mówi w rozmowie z Aleteią Michał Milka.
Jak przyznaje, utrzymuje kontakt z innymi uczestnikami programu i ma nadzieję, że po „Down the road” podejście do osób z zespołem Downa się zmieni. Jest rozpoznawany i spotyka się z sympatią w miejscu pracy.
Program spotkał się z pozytywnym odbiorem, a widzowie nie mogą doczekać się kolejnych odcinków.
“Każdy odcinek powoduje u mnie łzy, śmiech – ale też zastanowienie, jak mało wiemy o życiu, jak niewiele w nim robimy, mając tak wiele możliwości, jak mało czujemy, kochamy, przeżywamy”; “Podchodziłam sceptycznie, bo obawiałam się, że klimat programu i jego cel będzie trochę godził w bohaterów i ich życie, ale jestem totalnie zaskoczona, bardzo pozytywnie”; “Wszyscy są wspaniali, niepowtarzalni, kochani!; Tyle empatii i serca dawno nie widziałem” – to tylko niektóre z komentarzy, które na temat programu można znaleźć w mediach społecznościowych.
Źródła: fakt.pl; kobieta.onet.pl
Read more:
Modelka z zespołem Downa zachwyciła na New York Fashion Week!
Read more:
Mój chrzestny miał zespół Downa. Na ziemi był najmniejszy, w niebie jest wielki