Tam, w Charanie, czterdzieści wieków temu Abram-Abraham wyruszył jako pierwszy z ludzi drogą wiary. Nie wiedział, dokąd idzie. Zaufał bezgranicznie słowu Pana.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Abram
To wydarzyło się cztery tysiące lat temu. W starożytnym Charanie, którego ruiny znajdziemy dziś w południowo-wschodniej Turcji. Tam właśnie zaczyna się historia Abrama, syna Teracha, potomka Sema, syna Noego.
Czytaj także:
Dlaczego Jezus nie chciał zostać królem świata? Pierwsze kuszenie Chrystusa [komentarz do Ewangelii]
Genealogia podana w Biblii wiąże jego ród z ojcem nowej, odrodzonej po potopie ludzkości. Prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się, co wydarzyło się w czasie jednej z ówczesnych „pielgrzymek ludów”, w której – wraz z członkami swego koczowniczego szczepu – wędrował Abram z Ur chaldejskiego ku lepszej i bezpieczniejszej przyszłości.
Nie dotarł jednak do ziemi Kanaan, celu swej drogi. Z jakiegoś powodu osiadł w Charanie, który stał się jego domem. Do kraju Kanaan poprowadzi go w przyszłości Ktoś inny.
Lech-lecha
Nie jest łatwo przetłumaczyć jednoznacznie ten hebrajski zwrot, otwierający biblijny opis powołania Abrama. „Idźże ty”, czy też: „idź dla siebie”, tłumaczone często jako: „wyjdź”, „zostaw”. To co będzie się działo, cała rozpoczynająca się tu historia, jest „dla niego”.
To znaczy – dobra, potrzebna dla niego. Konieczna, by spełnił się ostatecznie sens jego życia. Nie było nim przecież ani posiadane bogactwo, ani liczne stada, gromada służby i cały dobytek, którego – wraz ze swym bratankiem Lotem – dorobił się w Charanie.
Abram słyszy wezwanie, które uświadamia mu konieczność podjęcia radykalnej decyzji. Ma odkryć sens swego życia.
Czytaj także:
Papież: aby się nie zagubić, powinniśmy oddychać prawdą dobrych historii [orędzie]
Zostaw twoją ziemię
„Zostaw twoją ziemię, twój ród i dom twojego ojca…”. To warunek. Dać się wykorzenić. Pozbawić ziemi, rodu, ojcowizny. Wszystkiego, co mogłoby zatrzymać, przeszkodzić. „Idź do ziemi, którą ci wskażę” – słyszy. I nic więcej.
Jak jednak zrozumieć, gdy jest się wychowanym w kręgu oczywistego politeizmu, że słyszy się głos jedynego prawdziwego i niewidzialnego Boga? Potraktować Jego głos całkowicie serio? Porzucić wszystko, by wypełnić polecenie, które się usłyszało?
Kto z nas dzisiaj, z całym naszym religijnym doświadczeniem, gotów byłby na tak radykalny krok?
Obietnica
Każda z obietnic, jakie Bóg składa Abramowi brzmi zaskakująco. Wręcz nierealnie. „Wywyższę twoje imię… uczynię cię wielkim narodem…”. I wreszcie: „Staniesz się błogosławieństwem”.
„B’racha” – błogosławieństwo. To słowo modlitwy. Życzenie, w którym człowiek odwołuje się do Boga. Abram słyszy rzecz niebywałą: to on ma się stać błogosławieństwem Boga dla ludzi. Mnóstwa ludzi.
Ów „wielki naród”, któremu on (stary i żyjący w bezpłodnym małżeństwie!) ma dać początek, to – zgodnie z zapowiedzią Boga – „ludy całej ziemi, które przez niego będą otrzymywać błogosławieństwo”.
Wyruszył
„I wyruszył Abram, zgodnie z poleceniem Pana”. Nie wiedział dokąd idzie. Nie znał kształtu swojej przyszłości. Zaufał bezgranicznie słowu Pana. Słowu obietnicy.
Tam, w Charanie, czterdzieści wieków temu, Abram-Abraham wyruszył jako pierwszy z ludzi drogą wiary. Podąży za nim „naród wielki”, potomstwo Bożej obietnicy.
W nim i my, którzy drogą ojca wiary dojdziemy do spotkania z jego i naszym Bogiem.
Rdz 12,1-4
Czytaj także:
Niejeden kaznodzieja próbował złagodzić te słowa Jezusa. Ale to na nic [komentarz do Ewangelii]